Będę odważna, pomyślała Koralina. Nie, ja jestem odważna.
Jak wspaniale jest wrócić czasami do dzieciństwa. Zupełnie nie pamiętam, kiedy czytałam Koralinę po raz pierwszy. Musiało to być dawno temu, ale historia tak zapadła mi w pamięć bardzo mocno. Teraz z przyjemnością do niej wróciłam, zwłaszcza, że wydawnictwo MAG kusi nas serią książek Gaimana z obłędnymi okładkami zaprojektowanymi przez Dark Crayona. Kiedy będę miała je wszystkie.
Koralina to niedługa opowieść, właściwie opowiadanie, ale za to pełne emocji, wrażeń, intensywne i bogate w treści. Koralina Jones jest całkiem zwyczajną dziewczyną, mieszkającą ze zwyczajnymi rodzicami, którzy nie mają dla niej czasu. Kiedy przeprowadzają się do starego domu Koralina zyskuje ekscentrycznych towarzyszy – sąsiada, który trenuje myszy czy dwie emerytowane aktorki. Zyskuje coś jeszcze – tajemnicze mieszkanie z zamurowanymi drzwiami. A wiadomo, to co tajemnicze, jest najciekawsze. Koralina w końcu dostaje się do niego – a tam czeka na nią druga rzeczywistość – taka, w której rodzice mają dla niej czas, w której spełnią się wszystkie jej marzenia i nawet wszystkie zachcianki, w której będzie miała wszystko, czego zapragnie. Choć wydaje się to cudownym snem, spełnienie marzeń ma swoją cenę…
Nie będę zdradzała Wam, co było dalej, choć pewnie i tak wszyscy wiedzą. Czy można nie znać Koraliny? Pewnie można, ale lepiej to nadrobić, i to szybko! Gaiman ma naprawdę lekkie pióro – ja osobiście uwielbiam jego książki. Ale nawet jeśli ktoś za nim nie przepada, myślę, że Koralinie warto dać szansę. To jedna z tych uniwersalnych książek, i dla młodzieży i dla dorosłych, opowiadających świetne historie, a jednocześnie będących skarbnicą wzorów do naśladowania, ale bez zbędnego moralizatorstwa. Zawiera w sobie klasyczną walkę dobra ze złem, ale podaną w nowy, ciekawy sposób. Gaiman wykorzystuje dobrze znane motywy do stworzenia własnego świata. I to bardzo się sprawdza – Koralina jest prostą historią i to właśnie w tej prostocie tkwi jej siła.
Lubię książki, które pozwalają czytelnikowi mocno identyfikować się z bohaterami. Koralina jest właśnie taką dziewczynką – rezolutną, ciekawską, trochę szaloną, ale też całkiem rozsądną. Gaiman stawia ją przed trudnymi wyzwaniami – a my, obserwując jak sobie z nimi radzi, zaczynamy czuć do niej sympatię i podziw. Gaiman wprowadza elementy nadprzyrodzone do całkiem zwyczajnej rzeczywistości. Koralina to bajka, ale nie z tych słodkich i różowych. Jest mroczna i niepokojąca, w końcu nie bez powodu Gaiman dostał za nią Bram Stoker Award (nagrodę w dziedzinie literatury grozy). To też książka, która ma bardzo wiele zalet – wygrywa w niej dobro, mamy wzorce moralnego postępowania, przedłożenie dobra ogółu nad własne, takie zdroworozsądkowe spojrzenie na świat, że nie liczę się tylko ja i że czasami warto rozejrzeć się wokół i pomyśleć o innych. Prosty przekaz, że nie zawsze dostajemy to, co chcemy i że nawet nie powinniśmy. Ale tego wszystkiego nie widać w tekście – dopiero starszy czytelnik do wyłapie. Młodszy przyjmie te prawdy nieświadomie, podskórnie, kiedy będzie z niepokojem przerzucał kolejne strony. To też idealna lektura na oswojenie lęku, na stawianie czoła swoim własnym niepokojom… Mogłabym wymieniać jeszcze więcej zalet, jakie ta książka ma, ale i tak najważniejszą jest świetna rozrywka i niemożność oderwania się od niej. To fantastyczna (i dosłownie, i w przenośni) książka i po prostu musicie ją znać!
♦
Na mnie czeka “Norse Mythology” zapożyczone od kolegi. Do Gaimana miałem przez długi czas bezpodstawną niechęć, ale gdy tylko sam przeczytałem, to mi się spodobała jego proza.
A co do okładek – wydaje mi się, że Dark Crayon zaczyna przesadzać z tym liternictwem.