Dokąd iść, kiedy było się już na Księżycu?
Tłumaczenie Rafał Lisowski
Pierwszą książką, o jakiej chcę Wam opowiedzieć w ramach akcji #kosmicznylipiec jest Księżycowy pył Andrew Smitha. Podczas lektury przechodziłam różne fazy – od zachwytu, przez zdziwienie i lekkie niezadowolenie aż po ponowny zachwyt. Najbardziej podoba mi się to, że książka zaskoczyła mnie wielokrotnie, co przy przeczytaniu wielu kosmicznych książek nie było takie oczywiste. Myślę jednak, że nie jest to książka, od której powinno zaczynać się swoje kosmiczne lektury. Już tłumaczę dlaczego.
Andrew Smith miał fantastyczny pomysł. W momencie kiedy pisał tę książkę (2005 rok) żyło 9 astronautów, którzy chodzili po Księżycu. Smitha ciekawiły tematy kosmiczne, ale najbardziej to, co wydarzyło się po powrocie – co się stało z astronautami, co robią, jak żyją, co myślą i jak pobyt na Księżycu na nich wpłynął. Przez to Księżycowy pył wyróżnia się na tle innych kosmicznych książek – ma inną perspektywę, opowiada o wyścigu na Księżyc, ale przede wszystkim pokazuje jak potoczyły się losy ludzi, którzy na nim byli. Większość książek skupia się na tym, jak to się stało, że ludzie w ogóle chcieli polecieć na Księżyc, jak im się to udało i jakie to miało znaczenie. Na tym kończą się zwykle kosmiczne opowieści. To tak jak w bajkach – żyli długo i szczęśliwie, a co było potem, pozostaje niewypowiedziane. Astronauci mieli zadanie polecenia na Księżyc, wykonali je i najczęściej jest koniec historii. Ale co było potem?
Początkowo miałam problem z lekturą, bo autor jest bardzo widoczny w tekście. Pisze o sobie, o swoim życiu i uczuciach, o podejściu do wielu spraw, opisuje swoje dzieciństwo i młodość. To historie wplecione w ogólne tło wydarzeń – Smith zastanawia się, jak to było żyć w tych latach w Stanach i próbuje znaleźć punkty wspólne między swoim życiem a życiem astronautów. Ja nie przepadam za takim odsłonięciem się autora, ale zauważyłam, że im dalej, tym mniej mi to przeszkadza, a pod koniec wszystko już było w porządku. Polubiłam autora, co w jakimś stopniu przeniosło się na sympatię do całej książki. Mimo to jednak mam poczucie, że ostatecznie bardziej poznałam autora niż samych astronautów. A to chyba nie do końca efekt zamierzony.
Sama historia astronautów jest fascynująca. Smith nie pisze nam o bohaterach, którzy polecieli na Księżyc, o autorytetach, którym trzeba się kłaniać i nieskazitelnych pomnikach. Pisze o ludziach, którzy żyją, chodzą do pracy, mają swoje fanaberie, wzloty i upadki. I którzy musieli poradzić sobie z czymś, co dotyczyło tylko dwunastu ludzi na całym świecie. Nawet nie wiem, czy umiem sobie to wyobrazić! Jak żyć, kiedy było się na Księżycu? Mam wrażenie, że dzisiaj astronauci trochę inaczej podchodzą do swojego zawodu. Oczywiście dalej jest ekscytujący, dalej to spełnienie marzeń. Ale wtedy to byli pierwsi ludzie, którzy lecieli na Księżyc, pierwsi ludzie w komosie. Już nic nigdy nie miało być takie samo. A i świat po raz pierwszy coś takiego oglądał i uczył się dopiero, jak na to wszystko reagować. Powracającym astronautom nie zapewniono opieki psychologicznej, nikt właściwie się nie zastanawiał, jak wizyta na Księżycu zmienia człowieka. Pojawiły się problemy emocjonalne, hazard, alkoholizm, depresja, rozwody. Każdy z nich radził sobie z nową sytuacją, najlepiej jak umiał, ale przecież ciągle byli tylko ludźmi!
Smith pokazuje swoich bohaterów bardzo rzetelnie – opisuje plusy bycia astronautą, ale też dużo miejsca poświęca na minusy. Przeczytamy o zakulisowych walkach o wpływy, przepychankach, sympatiach i antypatiach. Kto był ważny, kto miał znajomości, kto był dobrym kumplem, a kogo unikano. Dowiemy się o hierarchii w środowisku astronautów, o ich rywalizacji, wyraźnym podziale na tych, którzy byli na Księżycu i na tych, którzy nie byli. Pomyślcie też o tym, że astronauci chętniej i może bardziej otwarcie mówią o pewnych sprawach 50 lat po wydarzeniu. Bardzo się cieszę, że znalazło się również miejsce w tej historii dla żon i dzieci – rzadko o nich myślimy, ale przecież nietypowe życie astronauty miało olbrzymi wpływ na najbliższych. Autor jeździ od astronauty do astronauty i pyta o sprawy, które go nurtują. Reakcje są bardzo różne – niektórzy nie chcą się spotkać, inni obiecują, ale unikają, jeszcze inni rozmawiają bardzo chętnie. Okazuje się, że losy astronautów po wizycie na Księżycu potoczyły się bardzo różnie – jeden ciągle pracuje dla NASA, inny został malarzem, ktoś kosmicznym celebrytą a jeszcze inny za wszelką cenę unikał rozgłosu i odmawiał nawet autografów. Wizyta na Księżycu zmieniła ich i poruszyła czasami takie emocje, o który sami nie wiedzieli. Andrew Smith konsekwentnie, ale z wyczuciem wyciąga od nich informacje, rozwiewając przy okazji swoje i nasze wątpliwości.
Dzisiaj z dziewiątki ludzi, którzy chodzili po Księżycu została czwórka – Buzz Aldrin, David Scott, Charles Duke i Jack Schmitt. I to właśnie pokazuje, jak bardzo cenna jest ta książka. Gdyby nie Andrew Smith być może nigdy nie poznalibyśmy niektórych historii. Ile byśmy stracili, gdyby Smith nie pomyślał kiedyś a co się dzieje z astronautami dzisiaj? To wyjątkowy tekst, bo niepowtarzalny. Nie ma już jego bohaterów i wielu pytań nigdy już nie będzie można zadać. Trzeba ją koniecznie przeczytać, bo w bardzo mądry sposób kończy pewną opowieść – tak, polecieliśmy na Księżyc, tak, to było wspaniałe, ale teraz ci, którzy to zrobili odchodzą, a my musimy się zastanowić, co dalej.
Dlatego właśnie napisałam, że niekoniecznie warto zaczynać swoją kosmiczną przygodę od tej książki. Bo ona właściwie coś kończy. I mam wrażenie, że można ją odebrać zupełnie inaczej, jeśli już się posiada jakąś wiedzę o lotach kosmicznych i astronautach, a zupełnie inaczej, kiedy spotkamy ich po raz pierwszy. Mam jednak na koniec taką małą negatywną myśl, która siedzi mi gdzieś w głowie. Książka miała być o astronautach dzisiaj. I jest, ale mam poczucie, że po pierwsze, dużo więcej było o przeszłości, a po drugie pojawiały się momenty, takie jak wspomnienia autora czy rozważania nad relacją Księżyca ze sztuką, które sprawiały wrażenie bycia po to, żeby zwiększyć objętość. Z jednej strony to bardzo dobrze, że autor tak szeroko pokazał nam tamtejsze czasy, cieszę się również z tego, że dowiedziałam się o wykorzystywaniu Księżyca w sztuce czy literaturze… ale to miała być książka o astronautach dzisiaj. A czasami okazywało się, że rozważania autora i opis jego dojazdu do astronauty był dłuższy niż sama rozmowa. Gdyby proporcje były odwrócone – książka byłaby epicka!
Polecam Wam ją bardzo gorąco. To chyba pierwsza kosmiczna książka, którą przeczytałam, poruszająca temat życia astronautów, ale dzisiaj, nie kiedyś. To perspektywa, o której często zapominamy. Łatwo się ekscytować lotami w kosmos, ale warto pamiętać, że trzeba też wrócić. Świetny tekst, który daje dużo do myślenia!
♦
[…] tekst powstał z powodu trzech książek – Księżycowego pyłu, Pamiętnika księgarza i Kosmicznych dziewczyn. Przy każdej z tych książek usłyszałam, że […]
[…] się przeczytać wszystkie założone tytuły i nawet coś ponadto. Kosmiczne lektury zaczęłam od Księżycowego pyłu, potem było Ponad niebem, Niesamowity Wszechświat, Wszechświat jako nadmiar, Co widzimy w […]