Jørn Lier Horst to norweski autor kryminałów. Pisze od 2004 roku, ale my go poznaliśmy dopiero w 2014 dzięki Wydawnictwu Smak Słowa i od razu pokochaliśmy, obwołując następnym Jo Nesbø. I choć takie porównania są zawsze nie na miejscu, świadczy to tylko o sile naszej miłości. Horst sworzył kryminalny cykl z głównym bohaterem Williamem Wistingiem. Zastanawiające jest wydawanie części cyklu nie od początku, a od końca, nie zachowując kolejności nawet w środku (u nas została wydana najpierw 9 część czyli Jaskiniowiec, a potem Psy gończe czyli część 8) Obecnie jednym z najgorętszych tytułów jest dziesiąta część cyklu Poza sezonem. Ja jako świr, który cykle lubi czytać od początku do końca, trochę z tego powodu ubolewam, ale nie na tyle, żeby czekać do wydania pozostałych części.
Do rzeczy. Czy Horst zasłużenie jest obwołany drugim Jo Nesbø? Moim zdaniem może wysunąć się nawet na miejsce pierwsze, w zależności od tego, kto czego w kryminałach szuka. Dla mnie Horst jako autor wygrywa tym, że to, o czym pisze, sam przeżył. On jest głównym bohaterem napisanych przez siebie książek. Mógłby być, bo w końcu przez prawie dwadzieścia lat był oficerem śledczym, rozwiązywał sprawy kryminalne, ścigał przestępców. To jak pisze i o czym, jest po prostu wiarygodne. Kiedy czytelnik wie, kim był Horst, zastanawia się, na ile wydarzenia są fikcyjne, a na ile oparte na prawdziwych zbrodniach, prawdziwych postaciach i zachowaniach.
Głównym bohaterem całej serii jest William Wisting. Horst stworzył postać policjanta, który jest inny niż wszyscy dotychczasowi śledczy w literaturze. Jest dobry, nie ma rozterek, kocha swoją pracę, nie zapija swoich problemów, dobrze żyje ze współpracownikami. I o ile życie mu się układa jak wszystkim, ze wzlotami i upadkami, można wyczuć w nim spokój człowieka, który robi to, co kocha, widzi przed sobą misję i dąży do wyznaczonego celu. Jego córka Line pracuje jako dziennikarka śledcza i to właśnie ona, z racji zawodu i wrodzonej ciekawości często znajduje się w centrum spraw, które prowadzi William.
O czym Horst pisze? Jaskiniowec rozpoczyna się w momencie odnalezienia zwłok mężczyzny w jego domu. Viggo Hansen był sąsiadem Williama Wistinga i człowiekiem, który nikomu nie rzucał się w oczy. Nikt na niego nie zwracał również uwagi – do tego stopnia, że kiedy umarł, nikt tego nie zauważył przez cztery miesiące. Line, przejęta tą historią postanawia napisać artykuł o samotności we współczesnym świecie. Jednocześnie zostają odnalezione kolejne zwłoki, a sprawa się coraz bardziej komplikuje. Śledztwa prowadzone do tej pory osobno przez Williama i Line nagle przecinają się, zostają odnalezione punkty wspólne, które rzucają więcej światła na całą sprawę. W Psach gończych William Wisting zostaje zawieszony w czynnościach. Podejrzewany jest o sfabrykowanie dowodów przeciwko podejrzanemu o zamordowanie Cecilii Linde. Podejrzany został skazany, a sprawa zamknięta na siedemnaście lat. Teraz jednak pojawiają się nowe dowody, a William musi odkryć co właściwie wydarzyło się siedemnaście lat temu. Kiedy policja znajduje ciało młodej dziewczyny, jest jasne, że zaczyna się wyścig z czasem… W Poza sezonem mamy sprawę morderstwa i włamań do domków letniskowych. Sprawa od samego początku jest zagadkowa, w trakcie śledztwa rozrasta się do ogromnych rozmiarów, a spadające z nieba martwe ptaki i Line, która wprowadza się do jednego z domków letniskowych, nie poprawiają sytuacji.
Horst konstruuje zagadki kryminalne bardzo sprawnie. Bo przecież, tak jak wspominałam, ma w tym wprawę i ogromne doświadczenie. I to widać. A to, że jest Norwegiem i osadza akcję swoich książek w Norwegii tylko pomaga. Skandynawowie mają chyba po prostu pisanie doskonałych kryminałów we krwi, a chłodne i niepokojące krajobrazy Norwegii nadają odpowiednią oprawę historii.
Wszystkie książki Horsta mają dwie warstwy. Pierwsza, ta oczywista, to kryminalna historia z trupem, którą nasz główny bohater musi rozwiązać. Druga warstwa jest tłem do powyższych wydarzeń, ale nie tylko. W Jaskiniowcu mamy poruszony temat samotności. Zostają zadane ważne pytania – jak to jest możliwe, że jeśli ktoś ginie czy umiera, nikt tego nie zauważa? W jakim punkcie my, jako społeczeństwo czy nawet ludzkość, znajdujemy się, skoro śmierć człowieka pozostaje niezauważona? Jak głęboko sięga znieczulica i co można zrobić, żeby jej przeciwdziałać? W Psach gończych możemy zastanawiać się nad pracą policji, odpowiedzialności funkcjonariuszy i presji, jaką wywierają na nich wszyscy, którzy pragną szybkiego rozwiązania i zamknięcia sprawy. Poza sezonem z kolei przedstawia problem imigrantów, którzy wyjeżdżają z własnego kraju, by w tych bogatszych szukać szansy na lepsze życie. Swoim zaangażowaniem społecznym Horst wpisuje się w skandynawski sposób pisania kryminałów.
Ciekawym rozwiązaniem było powołanie dwóch głównych bohaterów pochodzących z dwóch przeciwstawnych sobie stron. Wiemy, że od zawsze panuje konflikt między policją a mediami, odwieczna walka, żeby nie dopuścić do przecieku i zdążyć ze wszystkim, zanim prasa się dowie ze strony policji – i żeby jak najszybciej zdobyć informacje do gazety ze strony dziennikarzy. Dzięki Williamowi wiemy, jak wygląda śledztwo, znamy wszystkie fakty. Dzięki Line z kolei nasza wiedza poszerza się o to, jak działają dziennikarze. To ona ma dojścia do informatorów, ona może robić to, czego funkcjonariusz policji nie zrobi. Horst dzięki temu daje nam pełny obraz sytuacji, kompletny świat widziany oczami każdej ze stron.
Książek Horsta się nie czyta – je się połyka w całości. Być może jest tak przez sprytny zabieg krótkich rozdziałów. Nadają one całej opowieści dynamizmu, czytelnik nie ma kiedy się znużyć. Przy takich książkach wspaniale działa zasada “jeszcze jednego rozdziału”. Czytamy aż do momentu, kiedy książka się skończy, bo po każdym rozdziale musimy natychmiast rozpocząć następny – w końcu są na tyle krótkie, że przy tym następnym, to już na pewno skończymy na dzisiaj lekturę 🙂 Horst ma lekkie pióro, umie zbudować napięcie, a dzięki temu, że wie dokładnie o czym pisze, jego kryminały są inne niż wszystkie. Niektórzy zarzucają schematyczność fabuły – zawsze jest William prowadzący kryminalną sprawę i Line, która musi wpakować się w kłopoty. Niektórzy zarzucają, że główny bohater jest nudny. Mi osobiście wypracowany schemat aż tak bardzo nie przeszkadza, a bohatera uwielbiam właśnie za tę jego normalność. Cały czas mam w głowie, że Horst w trakcie pisania nie musi dużo wymyślać, wystarczy, że sięgnie do swoich wspomnień. Podoba mi się to.
Więc podsumowując – warto czytać Horsta. To porządna porcja kryminału, dobrze zbudowane postaci, wiarygodny świat. Szkoda, że nie przyjdzie nam poznać historii Williama Wistinga po kolei – przypuszczam, że wtedy efekt byłby jeszcze większy.