Wydawnictwo Vesper bardzo lubię za to, że wznawiają klasyczne opowieści, umożliwiając zapoznanie się z nimi. Nie wiem jak Wy, ale ja przy wielu tytułach mam zaległości – tak było między innymi przy Egzorcyście, Omenie czy właśnie przy Adwokacie diabła. Nie wiem nawet, czy w ogóle zdawałam sobie sprawę, że film powstał na podstawie książki. W zapowiedziach wydawnictwo ma Psychozę, Coś, Upiór opery i Obcego, więc naprawdę warto się zainteresować. Ja na każdy z tych tytułów czekam z wielką niecierpliwością.
Czy znajdzie się ktoś, kto nie widział filmu Adwokat diabła? Ja wprawdzie widziałam, ale dawno i po lekturze książki musiałam go sobie odświeżyć. Zwłaszcza, że na końcu książki znajdziemy bardzo obszerną analizę i książki, i filmu, napisaną przez Wiesława Kota. I zanim jeszcze o książce, przyznam się, że Keanu kocham. Ale coś czuję, że nie jestem w tym sama.
Andrew Neiderman spokojnie może należeć do autorów, których nikt nie zna – założę się, że gdybym zapytała, kto napisał Adwokata diabła, część z was zdziwiłaby się, że film jest na podstawie książki, a większość nie miałaby pojęcia, kto jest autorem. Choć może wcale nie, a ja mierzę was swoją miarą. W każdym razie Andrew Neiderman jest autorem prawie 50 powieści pod własnym nazwiskiem i innych, która pisał jako ghost writer po śmierci V.C. Andrews. Niezły dorobek, co? Nie mam pojęcia, jak z jakością – po polsku zostały wydane tylko trzy tytuły, oprócz Adwokata – Odbite w lustrze, Podwójna zemsta i Iluzje. Te ostatnie wydane w serii Harlequin Special, co każe się zastanowić, czy to ten sam autor. Ale chyba tak, Iluzje były jego pierwszą książką, napisaną w 1967 roku. Adwokat diabła powstał w 1990, więc Neiderman miał dużo czasu na poszukiwanie interesujących go tematów.
Adwokat diabła to też kolejny przypadek, kiedy film daje drugie życie książce. Bo spośród prawie 50 powieści Neidermana, znamy właśnie tę jedną. Bo Taylor Hachford postanowił zrobić z niej film, a Keanu Reeves i Al Pacino w nim zagrali. Okazuje się jednak, jak w większości takich przypadków, że nawet mimo obecności tych dwóch panów, książka jest lepsza od filmu. Historia Kevina Taylora jest opowieścią uniwersalną. Młody prawnik ma w życiu wszystko – piękną żonę, dobrą pracę, perspektywy na przyszłość. Ale cały czas czuje, że to za mało, że czegoś brakuje, że stać go na więcej. To więcej umożliwia John Milton, który zatrudnia go w swojej spółce w Nowym Jorku. Kevin ma teraz praktycznie nieograniczone możliwości rozwoju, ciekawe sprawy, gwarantowane sukcesy, pieniądze i wszystko, czego tylko zapragnie. Ale za to wszystko przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.
Film bardzo mi się podobał, ale po przeczytaniu książki trochę stracił. I choć kocham Keanu, wydaje mi się, że nie oddał charakteru książkowego Kevina. O zakończeniu nawet nie będę nic wspominać – raz, że spolier, a dwa, że nie znoszę, kiedy reżyserzy filmów nadinterpretują tekst i komplikują niepotrzebnie historię. Co ciekawe, ja w ogóle nie lubię prawniczych opowieści, ani w książkach, ani w filmach. Książka Neidermana będzie wyjątkiem, bo czytało się ją znakomicie. Prawnicza, a jednak nie nudna, dynamiczna, mimo że tak naprawdę niewiele się dzieje, a i miejsca akcji są mocno ograniczone. Pełna subtelności, szczegółów, które mają zwrócić uwagę na to, co się dzieje. Bo to, że coś się wydarzy jest pewne praktycznie od samego początku – czytelnik nie wie tylko kiedy i z której strony nadejdzie uderzenie. Neiderman stworzył klimat niepokoju, na tyle realistyczny, że chce się krzyczeć do głównego bohatera, żeby uciekał. Książka może stać się też doskonałym punktem wyjścia do dyskusji na wiele tematów, ale pierwsze pytanie, które czytelnik sobie zada po jej lekturze będzie brzmiało Do czego ja jestem zdolny, by osiągnąć sukces?
Zachęcam Was bardzo mocno do zapoznania się z książką. Jeśli nie oglądaliście filmu, koniecznie przeczytajcie książkę najpierw. A jeśli już go widzieliście, przeczytajcie, by porównać i sprawdzić, jak bardzo jedna historia może się od siebie różnić. Na koniec jeszcze słowa uznania dla wydawnictwa Vesper. Przede wszystkim za wydawanie książek, których do tej pory nie było po polsku. Ale też za to, że każda ich książka jest wydawana z najwyższą starannością – piękna okładka, ilustracje, dedykowane zakładki (w Adwokacie diabła oglądamy ilustracje autorstwa Krzysztofa Wrońskiego, a tekst przetłumaczył Maciej Machała). Wszystko to sprawia, że z coraz większą przyjemnością sięgam po ich książki – i tak jak pisałam na początku, jest na co czekać!
♦
[…] u Diany z bloga Bardziej lubię książki – Adwokat diabła, […]