Dziewczyna z rewolwerem uwiodła mnie okładką. Czasami powiedzenie Nie oceniaj książki po okładce naprawdę nie ma racji bytu! A potem, kiedy dowiedziałam się, że opisana historia jest prawdziwa, z tym większym zapałem zabrałam się do lektury. Bo przecież wiecie, że uwielbiam prawdziwe historie o nieprzeciętnych kobietach i ciekawe książki z jeszcze ciekawszymi historiami ich powstania!
Amy Stewart zbierała materiały do swojej książki Pijany botanik. O roślinach, z których powstają najwspanialsze alkohole świata (która, tak całkiem przy okazji, wpisuje się od razu na moją listę “do przeczytania”!), kiedy wpadła na informacje o Henry’m Kaufmanie. Chciała się dowiedzieć czegoś więcej o nim, ale w efekcie znalazła coś znacznie ciekawszego. Wtedy odkryłam artykuł w ‚New York Timesie’ z 1915 roku na temat niejakiego Henry’ego Kaufmana, który wjechał swoim samochodem w powóz konny prowadzony przez trzy siostry, Constance, Normę i Fleurette Kopp. Kobiety wdały się w konflikt o zapłatę odszkodowania, który z czasem eskalował. Siostrom grożono porwaniem, w ich domu padły strzały, a one same były nękane przez prawie rok. Nigdy nie dowiedziałam się, czy to był ten sam Henry Kaufman, którego aresztowano za przemyt ginu, ale zaczęłam dalej kopać w historii sióstr Kopp. Okazało się, że siostry są zupełnie zapomniane, nikt dotychczas nie wykorzystał tej historii w książce czy filmie. Amy Stewart postanowiła to naprawić i tak powstała Dziewczyna z rewolwerem 🙂
Historie, które wydarzyły się naprawdę i są tak świetne, jakby były pisane przez najlepszych scenarzystów świata, wbrew pozorom łatwo zepsuć. Łatwo popaść w przesadę, łatwo nie docenić takiej opowieści. Amy Stewart poradziła sobie znakomicie z tym zadaniem – dostajemy kawałek porządnej prozy, nie za dużo, nie za mało. Wszystko jest zrównoważone, wyważone, dostosowane do ówczesnego świata. To były dzielne kobiety, ale twardość i odwagę miały praktycznie wrodzone – nie mogły pozwolić sobie, aby być słabymi. Różnice między siostrami pięknie pokazują, że odwaga może mieć wiele postaci. Ale nie było w ich świecie miejsca na przeżywanie, kobiecą nadwrażliwość, omdlenia i trzepotanie rzęsami – robiły to, co musiały, bez zastanawiania się nad tym. I taka jest ta powieść – prosta, bez zbędnego dramatyzowania. Dzięki tej prostocie i oszczędności w wyrazie, czytelnik dostrzega mnóstwo szczegółów, które w innym przypadku mogłyby mu umknąć. Cechy charakteru sióstr Kopp, styl życia w ówczesnych czasach, relacje damsko – męskie i rodzinne, życie w mieście, a nade wszystko miejsce kobiety i to, co jej wolno i czego nie wolno. Dostajemy bardzo dobrą historię porządnie podaną. Cieszę się, że autorka dostrzegła fakt, że historia jest sama w sobie tak dobra, że obroni się sama.
Mam też wrażenie, że Amy Stewart perfekcyjnie oddała charakter panny Constance. Bo zdaje się, że to była właśnie taka osoba – zdystansowana, spokojna, mająca świadomość, że poradzi sobie z każdym kłopotem, a słowa panika, przerażenie czy niemoc znała tylko ze słownika. Zresztą, wszystkie postacie w książce są napisane bardzo realistycznie – od pierwszych kartek widać, jak wyglądają, słychać ich głosy, od razu można ich polubić albo wręcz przeciwnie. Bez problemów wchodzimy w świat szeryfów i rewolwerów, a to, że naszym przewodnikiem jest kobieta, dodatkowo zwiększa jego atrakcyjność.
Przygotowanie takiej powieści wymaga ogromu pracy. Z jednej strony wyobraźnia pisarza działa tak jak zawsze, bo przecież są luki, które trzeba wypełnić fikcyjnymi wydarzeniami i bohaterami. Ale z drugiej – mamy prawdziwe postaci i wydarzenia, które trzeba opisać dokładnie takimi, jakimi były. Amy Stewart połączyła te dwa światy całkiem sprawnie, w efekcie dostajemy historię, którą można się tylko zachwycić. Bo jak się nie zachwycać kobietą, która została pierwszą szeryfką w Ameryce! I wcale nie ma znaczenia, że w sumie została nią całkiem z przypadku. Przez chwilę zastanawiałam się, czy usłyszelibyśmy o siostrach Kopp, gdyby nie splot różnych wydarzeń, od wypadku zaczynając. Prawdopodobnie nie, co tylko pokazuje, jak czasami duży wpływ na nasz los ma przypadek (albo może przeznaczenie?). Przypadkowość nie umniejsza przecież całej historii, a wręcz dodaje – bo jeśli Constance mogła z dziewczyny z farmy zamienić się w szeryfa, to kto wie, co czeka jutro na nas? 🙂
Zastanawiam się jeszcze nad jednym – ile jeszcze istnieje takich zapomnianych postaci, które zasługują na to, by wydobyć ich na światło dzienne? Pewnie całe mnóstwo! Dlatego cieszę się, że są takie osoby jak Amy Stewart, które szperają, grzebią, szukają, kopią i znajdują historie, którymi się potem dzielą z czytelnikami 🙂 I oczywiście czekam na film! Mam nadzieję, że powstanie, bo naprawdę szkoda zmarnować taką historię! O grze, w której główną postacią byłaby kobieta szeryf nawet już nie wspomnę… (Znacie Red Dead Redemption? Wersja panien Kopp byłaby boska!) <3
Tytuł książki może sugerować, że mamy w niej do czynienia z przygodami Constance, która już jest szeryfem. My natomiast dostajemy historię, jak ona tym szeryfem powoli się staje, a cała opowieść się kończy praktycznie w momencie, gdy panna Constance dopiero staje się dziewczyną z rewolwerem. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że historia aż się prosi o część drugą 🙂
♦
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
♦
Dla porównania:
◊ Dziewczyna z rewolwerem u Nowalijek…
Historia bardzo ciekawa i zdecydowanie brzmi filmowo. Mam jakoś przeczucie, że ktoś już zaciera rączki z myślą o kupnie praw do ekranizacji.
Mam nadzieję 😀 Bo jednak takie dobre historie zasługują na dobre filmy 🙂