Przychodzi mu do głowy, że odrobina mocy telekinetycznych to nic w porównaniu z potęgą internetu. Jest pewien, że w mocnej zupie serwisów społecznościowych, gdzie grasują trolle, a znęcanie się nigdy nie ustaje, zrodziły się tysiące samobójstw. To dopiero prawdziwe zwycięstwo ducha nad materią.
O Stephenie Kingu napisano już chyba wszystko. Mam wrażenie, że nie jest on już tylko pisarzem, ale całym zjawiskiem, które zmieniło gatunek horroru, nie tylko w literaturze. I choć po cichu mówię, że nie jestem tak do końca pewna, czy faktycznie to on pisze każde słowo w swoich ostatnich powieściach, to jestem pewna jednego – że jego głowa jest napakowana milionami pomysłów i weny raczej mu nie zabraknie.
Koniec warty to zakończenie opowieści o Billu Hodgesie. Pierwsza powieść Pan Mercedes była w porządku, choć z tego, co pamiętam nie porwała mnie. Druga, Znalezione nie kradzione podobała mi się o wiele bardziej, głównie ze względu na pomysł. Trylogii i serii nie można zostawiać niedokończonych, a więc zabrałam się za Koniec warty. Cały czas się zastanawiam, czy książka jest godnym zakończeniem całej serii. Kilka rzeczy było dla mnie na minus, ale nie mogę opędzić się od myśli, że w zasadzie Koniec warty jest tak bardzo kingowski. Pamiętając o Carrie mam ochotę napisać, że praktycznie wrócił tutaj do swoich korzeni 🙂
Kingowi nie można odmówić mistrzostwa w konstruowaniu fabuły. Nigdy nie kończy się na jednym rozdziale. Natychmiast musimy wiedzieć, co będzie dalej. Czyta sie to znakomicie, ale mimo to w kilku miejscach odczułam znużenie. Czy King może być za długi? Sam fakt postawienia tego pytania powoduje lekki zgrzyt. Bohaterowie, znani nam z poprzednich części, dążą do ostatecznego rozwiązania sprawy. Podążamy za nimi, ale czasami mamy ochotę ich pogonić – wszystko, co się dzieje, znamy już z poprzednich części. Cały czas czekamy na coś nowego, coś, co nami wstrząśnie. Nic takiego jednak nie następuje, a i samo zakończenie pozostawia wiele do życzenia.
I chodź te wszystkie rzeczy są na minus i nie będę bronić Końca warty, cały czas chodzą mi po głowie słowa Krytycznym Okiem o bujdach na resorach i nieprawdopodobieństwach (link do recenzji obok i poniżej). To jedyna rzecz z którą nie zgodzę. Bo co jak co, ale akurat to znak rozpoznawczy Kinga. Większość swoich historii buduje na nieprawdopodobieństwach. Czytaliśmy przecież o samochodzie, który zabija, o gościu, który sprzedaje marzenia, o ciasteczkach z wróżbą, z których wypełzają twoje najgorsze koszmary. O czytaniu w myślach, przewidywaniu przyszłości, opętanych zwierzętach, ludziach i rzeczach, o pirokinezie, telekinezie i innych kinezach. Nie zabrakło kosmitów, duchów, klątw, niezwykłych mocy, zarówno dobrych, jak i złych. I o ile książce Koniec warty można wiele zarzucić, to wydaje mi się, że pomysł kontrolowania ludzi poprzez hipnozę i doprowadzanie ich do samobójstw oraz możliwość przejęcia innego człowieka nie są najdziwniejszymi z pomysłów Kinga 🙂
Mi się to nawet podoba. King wielokrotnie mówił, że fascynuje go inność, że zastanawia się, co by było gdyby. Pisze różne scenariusze i zmusza również nas do zastanowienia się. Co by było gdyby człowiek miał dostęp do 90% szarej materii, z której nigdy nie korzystamy? Choć jego ostatnie powieści nie są czystymi horrorami, to jednak w dalszym ciągu wzbudzają niepokój. Bo King straszy nas rzeczami które znamy, i nawet jeśli niektóre elementy wydają się być absurdalne, pozostawiają ślad, lekkie wachanie, znak zapytania. Oczywiście, wolałabym zachwycić się Końcem warty tak jak na przykład To. Oczywiście, po lekturze zostaje poczucie, że być może King poszedł na łatwiznę, że nie docenił swojego czytelnika. Oczywiście, że przewidywalne fragmenty biją po oczach. Ale mimo wszystko to w dalszym ciągu King, który jest wciągający i który potrafi wykreować realistyczny świat i spowodować, że będziesz się bał. Albo myślał co by było gdyby. Mimo wszystko Koniec warty moim zdaniem warto przeczytać. Jeśli nie dacie się złapać na słowa z okładki, że jest to spektakularne zakończenie. Bo warto poznać zakończenie historii Billa i Brady’ego, ale spektakularnego nic tam nie ma. I choć z pewnością będziecie mogli wiele zarzucić tej książce, myślę, że sprawi wam też wiele frajdy.
♦
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję
♦
◊ Koniec warty Krytycznym Okiem
♦
Moim zdaniem nieprawdopodobieństwa należy oddzielić od niesamowitości. Wspomniane przez Ciebie elementy obejmuje się zawieszeniem niewiary, ale już brak wewnętrznej logiki z tym zawieszeniem się rozmija. Nie czytałem “Końca warty”, bo i za Kingiem nie przepadam, ale kwestia rozbija się o to, czy dane zdarzenia mają sens w świecie tej powieści.
Masz rację. Według mnie mają sens w świecie powieści 🙂