komentarzy 10

  1. 5 października 2015

    Ze mnie to jest bardzo czepialskie stworzenie, więc dodam, że naukowe podstawy nie są aż tak solidne, ale wiele założeń wstępnych autora jest baaaardzo naciąganych.

    Ale, ale. Mi też się bardzo podobało. W trakcie lektury wszystkie te nieścisłości w ogóle mnie nie interesowały. Rozrywka pierwszego sortu!

    • 5 października 2015

      Ja nie mam o tym pojęcia, więc nie mam jak sprawdzic 🙂 ale sam autor mówi, że podstawy naukowe są, więc to powtarzam 🙂 Jestem bardzo ciekawa tych naciąganych założeń wstępnych! Napisz coś więcej! 🙂

      • 5 października 2015

        Pierwsza sprawa: sprzęt komunikacyjny jest na tyle kluczowy, a przy tym lekki i nie tak drogi, że niemożliwym wydaje się, by NASA zaprojektowała system z tzw. Single Point Failure, czyli o jednopunktowej zawodności. A w dodatktu nie zaprojektowała ich z odpowiednim zapasem. Druga sprawa: pył na Marsie jest na tyle drobniutki, że nie blokowałbym komunikacji. Trzecia sprawa: Weir zupełnie pominął kwestię promieniowania na Marsie.

        (To nie me mądrości, a efekt szperania po przeczytaniu)

      • 5 października 2015

        O widzisz, fajnie wiedzieć! Przypuszczam, że zupełnie inaczej czyta się taką książkę, jeśli ma się choćby podstawy wiedzy o lotach kosmicznych czy Marsie 🙂

  2. Zaczytana Susan
    5 października 2015

    Przekonałaś mnie, bez dwóch zdań 😉 i co do bloga (jestem tu pierwszy raz) i co do książki 🙂 “Marsjanin” wędruje na półkę “chcę przeczytać” 😉

    • 5 października 2015

      Dziękuję Ci bardzo! Cieszę się ogromnie! I z książki i z Twojej obecności 🙂 Do usłyszenia! 🙂

      • Zaczytana Susan
        5 października 2015

        Oj tak, na pewno nie raz 😉

  3. 13 października 2015

    […] on. Choć Andy Weir jest trochę bliżej Zapraszam Was na krótką rozmowę z super fajnym autorem Marsjanina. Ciepłym, otwartym kosmicznym nerdem, który realizował swoją pasję długo i konsekwentnie, […]

  4. […] z tego powodu, że to science fiction, a do tej pory chyba tego gatunku u mnie nie było. Oprócz Marsjanina, którego uwielbiam absolutnie! Kiedyś już wspominałam, że science fiction nie czytam. Ale nie […]

  5. […] Dzięki wydawnictwu Media Rodzina miałam przyjemność zapoznać się z kolejną postacią ze świata kryminału skandynawskiego. Emelie Schepp była zupełnie nieznaną mi autorką. Napisała na razie dwie powieści należące do jednego cyklu. Swoją pierwszą powieść wydała samodzielnie, po czym bardzo szybko książka okazała się bestsellerem. To tak na zachętę – lubię takie historie, bo to czytelnicy decydują, co warto czytać. Nie zawsze mają rację, ale czasami się udaje (tak było na przykład z Marsjaninem) […]

Brak możliwości komentowania.