Popychają nas do przodu nie rzeczy, które posiadamy, ani te, które chcemy zdobyć, a te, które utraciliśmy, których teraz już nie mamy.
(tłumaczenie Anna Zielińska-Elliott)
Nowy Murakami! Na tę powieść czekaliśmy 5 lat. Haruki Murakami to taki pisarz, którego się kocha albo nienawidzi. Zarywa się noce dla niego albo nie rozumie się zupełnie jego fenomenu. W zależności od tego, po której stronie się znajdujesz, albo każda nowa powieść będzie Cię ekscytować, albo będziesz za każdym razem ciężko wzdychał, widząc peany na jego cześć. Ja osobiście bardzo Murakamiego lubię (choć wcale nie uważam, że zasługuje na Nobla). Pisałam Wam już kilka razy o tym, że jego książki były dla mnie odkryciem zupełnie innych światów. Przeczytałam wszystko, co było dostępne, zachłysnęłam się nim całkowicie. Jednocześnie nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo mi się podoba. Do tej pory nie umiem tego powiedzieć. Zgadzam się właściwie z głównymi zarzutami – że nic tam się nie dzieje, że poznajemy takie szczegóły życia bohaterów, których normalnie w życiu nie chcielibyśmy znać, że opisy jedzenia są prawie na każdej stronie… Ale to wszystko składa się na całość opowieści, która w jakiś sposób zawsze jest wyjątkowa i magiczna. Murakami ma talent do opisywania rzeczywistości w niezwykły sposób, zauważania magii w codzienności, dostrzegania więcej. Lubię go też jako człowieka, bo choć go oczywiście nie znam osobiście, bardzo bliskie mi są jego poglądy i spojrzenie na świat.
Na blogu nie znajdziecie za wiele o nim, bo czytałam go dawno, dawno temu. Trochę szkoda, że nie prowadziłam bloga od zawsze, bo dzisiaj mogę sobie jedynie wyobrazić, jakie niedoskonałe, ale pełne pasji powstałyby teksty o jego książkach. Jest jednak tekst o zbiorze opowiadań Mężczyźni bez kobiet, jest też o książce Zawód: powieściopisarz (to właśnie w niej można poznać autora trochę bliżej). Znajdziecie również zakładki do wydrukowania z moimi ulubionymi cytatami z jego książek.
Czytając opis Śmierci Komandora od razu czujemy, że to będzie bardzo dobrze nam znany świat Murakamiego. Do tego autora wraca się jak do dawno nie widzianego, ale dobrego znajomego. Już od pierwszych stron czujemy się jak u siebie. Mamy głównego bohatera, który jest samotny i porzucony, który nie do końca pasuje do otaczającej go rzeczywistości, które nie do końca wie, czego chce, co ze sobą zrobić i jak. Pojawiają się elementy nierzeczywiste, zagadkowe, nadprzyrodzone, nierealne, które jednak traktowane są jak całkiem normalne i prawdziwe. Czytelnik musi podążać za pomysłem autora, musi mu uwierzyć i poddać się. Kiedy to zrobi, z każdą kolejną stroną będzie dowiadywał się więcej, a elementy na pozór zupełnie nie pasujące do siebie, nagle zaczną układać się w jedną całość. Dla mnie tak naprawdę dopiero ostatnia strona jest elementem, który tworzy i wyjaśnia opowieść – choć w zasadzie jest zapowiedzią tego, co dopiero się wydarzy w tomie drugim. Ale ta właśnie ostatnia strona pokazała mi, że może tak naprawdę wcale nie przeczytałam takiej historii, jaką myślałam, że przeczytałam. Być może ona była zupełnie o czymś innym? To wielka umiejętność pisarska, by ze zwykłej codzienności zwykłych ludzi móc skonstruować uniwersalne prawdy i świat, w którym każdy się odnajdzie.
Podczas lektury Śmierci Komandora zastanawiałam się, czy mój wiek miał i ma znaczenie w odbiorze jego książek. Są w Śmierci Komandora rzeczy, które mnie niepokoją, rzeczy, które uważam za zbędne, które psują dla mnie wydźwięk całej historii. Zwłaszcza jedna scena mocno mnie zastanowiła – nie bardzo mam pomysł, jak ją obronić. Być może to ja nie czytam go już tak bezkrytycznie jak kiedyś. Ale zdecydowana większość spraw pozostaje bez zmian – muzyka klasyczna, którą bohaterowie żyją, a Murakami tak o niej pisze, że musisz odnaleźć te nagrania na YT i ich posłuchać; przenikające poczucie samotności, moc rzeczy, szczegółowo opowiedziana codzienność, mieszanie się rzeczywistości z czymś nierealnym. Metafizyka i duży symbolizm, a jednocześnie prostota. Akceptacja rzeczy, których nie rozumiemy, dopuszczenie do siebie myśli istnienia rzeczy nadprzyrodzonych.
Murakami jest pełen fascynujących opowieści, które toczą się w bardzo japońskim stylu. Nie każdemu to odpowiada, nie każdy to lubi. To są powolne książki, w których często się nic nie dzieje, bohaterowie są zamyśleni, roztrząsają sens istnienia, swojego i całego świata, widzą rzeczy, których generalnie widzieć nie powinni. Może właśnie na zwykłość-niezwykłość mnie pociąga? Może ten fatalistyczny spokój, który bije od bohaterów niezależnie od tego, co dzieje się w ich życiu? Czytam Murakamiego i będę go czytać, bo to jeden z niewielu pisarzy, którzy wywołują we mnie emocje, których sama nie rozumiem.
♦
[…] Mężczyźni bez kobiet, książki Zawód: Powieściopisarz i ostatniej powieści czyli Śmierć Komandora. Zrobiłam też kiedyś zakładki ze swoimi ulubionymi cytatami z Murakamiego, które w dalszym […]