Myślę że sprawny umysł i odrobina hygge na co dzień pozwalają cieszyć się życiem niezależnie od tego, z czym musimy się mierzyć
Anna Elizabeth Gonge, Wizytująca Przyjaciółka
W ostatnim czasie na naszym rynku pojawiły się co najmniej dwie książki o tym zagadkowym tytule. Dzisiaj mam dla Was kilka słów o pierwszej z nich, wydanej przez Insignis. Nie planowałam dzisiaj nic wrzucać, bo recenzja była wczoraj. Ale że dla mnie hygge to między innymi siedzenie w ciemny dzień, z kubkiem herbaty i domowym blokiem czekoladowym, i pisanie o ładnych i dobrych książkach, musiałam się z Wami nią podzielić. Bo wszystko sie zgadza – piszę o hygge będąc w hygge 😊
Na początku zdanie o okładce. Szukałam informacji, kto ją zaprojektował, ale nie znalazłam. Jest absolutnie przepiękna. Jeśli lubicie kupować książki na prezenty, to w tym roku nie musicie się zastanawiać, co wybrać. Nawet nie trzeba jej pakować 🙂 Jest naprawdę przyciągająca, prezentuje się równie pięknie na zdjęciach i na żywo, nie można się na nią napatrzeć. Jest piękna! Po pierwszym zachwycie okładką przychodzi czas na zachwyt wnętrzem. Hygge. Duńska sztuka szczęścia Marie Tourell Søderberg to małe dzieło sztuki. Książka jest minimalistyczna, uporządkowana, elegancka, jak wszystko, co skandynawskie. Momentami to bardziej album, ze zdjęciami i podpisami do nich, niż książka z tekstem. Jest przemyślana w każdym calu, układ zdjęć, miejsce tekstu, kolejność rozdziałów. Całość jest bardzo ciepła, przytulna, hygge. Pamiętajcie tylko, że to nie jest rozprawa na temat Duńczyków, to nie jest też opowieść o szczęściu. Nie chciałabym, żebyście zawiedli się np. małą ilością tekstu. Pamiętajcie, że ta książka to inspiracja. Inspiracja do tego, żeby wprowadzić hygge we własne życie, żeby poszukać szczęścia w swojej codzienności. To zbiór myśli Duńczyków, którzy wpuszczają nas do swojego życia i zdradzają sekrety własnego szczęścia. Hygge dla każdego jest czymś innym, choć są też rzeczy, które nas łączą. Hygge. Duńska sztuka szczęścia daje nam ogólny obraz, na czym hygge polega, ale daje nam również szczegółowe instrukcje, jak można hyggowanie rozpocząć i zatrzymać.
Czym tak właściwie jest to hygge? Tym słowem Duńczycy określają odnajdywanie szczęścia w drobnych przyjemnościach. Jedną z najważniejszych wartości dla Duńczyka jest właśnie hygge. Czyli ten moment tylko dla siebie, w którym może odpocząć. Czas spędzony z rodziną i znajomymi. Dostrzeganie magii codzienności, spacer w deszczu, ulubione lody, ciepły koc i kubek herbaty. Wielu z Was być może powie, po co pisać o rzeczach oczywistych? Ale jak się okazuje, szczęście nie jest takie oczywiste. Nie dla wszystkich. Ja hygge praktykuję całe życie, nie wiedząc, że tak to się nazywa. Zawsze powtarzam, że nigdy nie bedę wielkim człowiekiem, za bardzo cieszą mnie małe rzeczy. Uwielbiam dostrzegać te krótkie momenty szczęścia, chwile 100% zadowolenia, to poczucie, że jest się w tym miejscu, w którym powinno się być. To są bardzo różne rzeczy. To może być ciepły koc w zimny wieczór. Przytulenie się do kochanej osoby. Telefon do mamy. Zimna cola z lodem i cytryną w upalny dzień. Ostatnio do takich momentów dołączyły sprawy blogowe – komentarz autora, że podobała mu się recenzja, zgoda autora na wywiad, znak od czytelnika, że cieszy się, że jestem… Miliony sekund, w których po prostu czuć hygge. Po lekturze zaczęłam się zastanawiać, że może to właśnie przez hygge tak bardzo podobają nam się skandynawskie wnętrza? Łączą przecież prostotę z tym, co najważniejsze, a takie połączenie podświadomie nawet jest bardzo pociągające.
Marie Tourell Søderberg zebrała dla nas w tej książce wypowiedzi Duńczyków o hygge, czym dla nich jest, jak i co z nim robią, jak o nie dbają. Tekstu nie jest dużo, ale za to jest bardzo skondensowany – nie ma tam miejsca na lanie wody. Każde słowo jest ważne i prowadzi nas do czegoś. Nieważne, czy czytamy o tym, skąd się wzięło hygge, czy o tym, jakie potrawy są hygge dla bohaterów książki (są przepisy!), czy o tym, jakie są zasady urządzania hygge mieszkania – nieważne w jaki sposób, ważne, żebyśmy zaczęli hyggować 🙂 Trudno tak w jednym zdaniu określić, o czym jest ta książka. To nie jest instrukcja obsługi (choć może trochę), to nie jest dzieło, które powie nam, jak być szczęśliwym (choć znowu – może trochę jest), to nie jest też poradnik, jak żyć (choć…) To połączenie tych wszystkich rzeczy w bardzo praktycznym wydaniu. I choć być może osobiście wolałabym więcej informacji o samym hygge, to mimo wszystko podoba mi się taka forma. Jest bardzo spójna, zostawia dużo miejsca na hygge czytelnikowi, inspiruje go i namawia do działania. A przede wszystkim motywuje do zastanowienia się, co jest Twoim hygge. A o to końcu chodzi 🙂
Moje hygge
♥ Rodzina i przyjaciele, którzy rozumieją, że jestem wadliwym egzemplarzem, który nie umie podtrzymywać znajomości i rzadko dzwoni pierwszy
♥ Rozmowy z wyjątkową osobą do samego rana na najdziwniejsze tematy, najczęściej na takie, których zupełnie nie rozumiem
♥ Mandarynki zimą…
♥…a latem pierwszy łyk zimnej coli z lodem i cytryną, kiedy skądś wracam zmęczona
♥ Poranki, kiedy budzę się rano, ale nie muszę wstawać. Zwłaszcza zimą
♥ Oczywiście nowa książka, na którą bardzo czekałam. Ten moment, kiedy już ją mam w rękach, ale jeszcze nie zaczęłam czytać
♥ Pakowanie i dawanie prezentów
♥ I wiele, wiele, wiele innych 🙂
Teraz Ty usiądź i zastanów się nad swoimi. Co jest Twoim hygge?
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Zabawne, Twoje hygge to w zasadzie i moje hygge. Oprócz dawania prezentów. Nie potrafię nigdy wymyślić, co komu kupić i ogromnie mnie to dołuje, gdy zbliżają się okazje… (:
Bo to takie uniwersalny Hygge 🙂 Jeśli chodzi o prezenty, to ja pochodzę z rodziny, w której potrafiliśmy sobie dawać ziemniaki i płyn do spryskiwaczy jako prezent (bo akurat nawiązywały do czegoś), więc mam wdrukowane, że prezenty to generalnie zabawa powinna być. I tak działam – zawsze wynajduję najdziwniejsze, najśmieszniejsze rzeczy 🙂 Im jestem starsza, tym częściej pojawiają się praktyczne, ale wtedy zawsze pytam, co kto chce dostać 🙂
Ale jak to?! Wszystkim trzeba kupować książki. Zawsze, absolutnie i bez wątpliwości 😛
Kiedy nie wszyscy chcą pożerać… >:
Przyznam zupełnie szczerze, że jestem z tych, którzy spytaliby o te oczywistości i ogólnie organicznie nie znoszę podobnych książek. Taka ma natura. I jakoś nie wydaje mi się, że odmieniają one czyjeś życie. Po prostu potrafią uświadomić ludziom coś, co wiedzą podświadomie, a tych myślących inaczej i tak nie przekonają.
Nawet ni wiedziałam, że szczęście w małych przyjemnościach, a raczej jego szukanie w nich, ma swoją nazwę i to duńską. To ciekawostka. Ale w sumie pasuje to do skandynawskiego stylu bycia.
[…] ostatnim czasie pojawiły się na naszym rynku dwie książki o hygge. O Hygge. Duńskiej sztuce szczęścia już Wam pisałam, dzisiaj przyszedł czas na drugą. Minusem recenzowania podobnych tematycznie […]
Myślę, że książka nie trafi na moją listę pozycji do kupienia tylko dlatego, że od zawsze cieszyły mnie te niepozorne rzeczy i chyba nic nowego nie odkryję 🙂 Uwielbiam wieczorami przytulić się do męża i oglądać filmy, kocham pić kawę przy rozmowach z mamą albo położyć się, otulić kocem i czytać książki- zawsze pochłaniam te chwile całą sobą i delektuję się nimi.
Jednak chciałam wspomnieć o Twoich słowach, które idealnie pasują również do mnie i chyba pozostaną w mojej głowie na zawsze “Nigdy nie będę wielkim człowiekiem, za bardzo cieszą mnie małe rzeczy” 🙂