Przeczytałam świeżo wydany zbiór reportaży Marcina Kąckiego Plaża za szafą. Autora znam ze świetnego reportażu Białystok. Biała siła, czarna pamięć, więc byłam pewna, że to będzie coś dobrego. I nie myliłam się. Kącki pisze o swoich terenach – o sprawach kryminalnych z Wielkopolski – Poznania i jego okolic. Tym razem punktem wyjścia były opowieści o Polsce kryminalnej. Nie biednej, nie B, nie zacofanej, choć bardzo często te wszystkie Polski wzajemnie się przeplatają. Najważniejsze pytanie autor książki stawia na początku, zanim zagłębimy się w lekturę. Szanowny Czytelniku, nie ma tu, jak w serialu, krwi o smaku syropu malinowego lub wydumanych, jak w powieści, psychopatów o nadludzkich umiejętnościach. Jest za to pytanie, którym reportaż się karmi, a którego boisz się bardziej niż filmowego suspensu – czy mógłbyś stać się jednym z bohaterów tej książki?
Mógłbyś? Większość z nas zapewne zakrzyknie bezzwłocznie, że nie. Jednak im dalej będziemy czytać, im więcej historii będziemy poznawać, tym nasza pewność będzie maleć. Siłą tych historii jest zawsze to, że są o nas. Prawdopodobnie każdy z nas nie musi daleko sięgać, by znaleźć czy przypomnieć sobie podobną – w rodzinie, u sąsiadów, w tym samym mieście. Nawet autora książki opowieść nadająca się na kryminalny reportaż dopadła na własnym parkingu. Reportaże Kącki podzielił na pięć części. Medical thriller to opowieści związane z medycyną, lekami i chorobami. Niektóre z nich bolą najmocniej, bo dotykają tego, czego najbardziej się boimy. Bo jeśli nie możemy zaufać lekarzowi to komu możemy? Jeśli leki mogą nas zniszczyć, a nie pomóc, to co mamy robić, jeśli ich potrzebujemy? Skąd wiemy, że ktoś, kto ma władzę na naszym życiem i śmiercią, nie zechce z niej skorzystać? To pytania, na które nie szukamy odpowiedzi, jeśli nie musimy. Kryminalna Polka skupia się na sprawach typowo kryminalnych. Część z nich może nas rozbawić, część wywołać ogromne niedowierzanie, ale część nas przerazi. Bo jesteśmy przyzwyczajeni, mimo wszystko, szukać w drugim człowieku oparcia, a kiedy najbliższe osoby zwracają się przeciwko nam, znajdujemy się w nowej, często absurdalnej rzeczywistości. Część trzecia Tropy jest chyba najlżejsza. Te cztery reportaże, które się w niej znajdują są ciekawe, ale nie dotykają tak trudnych spraw jak wcześniejsze. I jak część czwarta, Podwójne dno. Część czwarta nie ma jasnego mianownika wspólnego, ale gdy przeanalizujemy przeczytane reportaże, na pewno jakiś znajdziemy. Kącki grzebie w tych historiach, opowiada je na nowo, nie boi się pytać, chce zrozumieć. Dzięki temu dostajemy żywe teksty, opowiadające o konkretnych sprawach, ale też będące szczegółowym obrazem Polski i Polaków. Książkę zamyka część piąta Dotyk, być może najmocniejsza emocjonalnie z całego zbioru.
Plaża za szafą to kolejny zbiór reportaży, który sprawia, że czuję się niekomfortowo, że jestem w absolutnym szoku i totalnym zdziwieniu. Wielokrotnie zadaję sobie pytanie Jak to w ogóle jest możliwe? Kącki porusza wiele tematów z przeróżnych dziedzin – oszustwa, kradzieże, molestowania, morderstwa. Mam wprawdzie wrażenie, że te reportaże nie są tak wstrząsające jak Kopińskiej, ale być może już się uodporniłam (czy to w ogóle jest możliwe?). Być może powinnam przeczytać tę książkę wolniej, żeby bardziej wchłonąć każdy reportaż, ale nie mogłam się do niej oderwać. Kącki opisał historie znane, z pierwszych stron gazet, te mniej znane i takie, które nigdy nie były wcześniej opisywane. Są sprawy ogólnopolskie, ale też małe dramaty osobiste i rodzinne. Za każdym razem została z pytaniem Ale jak?? Jak to jest możliwe?? A jeden z głównych wniosków, jaki nasunął mi się po lekturze to to, że jednak jesteśmy okropni. Ilość absurdu, niezrozumiałych zachowań, głupich decyzji, jest przytłaczająca. Rozglądam się wokół siebie i czuję wdzięczność, że wszystko wygląda jeszcze w miarę normalnie. Ale przez takie książki coraz wyraźniej widzę, że wygląda normalnie, bo nie dość dokładnie się rozglądam. Polecam serdecznie!
Przy okazji chciałam Wam przypomnieć jeszcze kilka takich zbiorów, które ostatnio wpadły mi w czytelnicze ręce. Warto po nie sięgnąć. Każdy z nich jest absolutnie doskonały. Największe wrażenie w kategorii wstrząsu zrobił zbiór Justyny Kopińskiej. Pamiętam, że czytałam i musiałam przerywać, bo nie mogłam uwierzyć w to, co czytam. Zapraszam do recenzji po więcej wrażeń. Z kolei zbiór Konrada Oprzędka rozbawiły mnie mocno, a jednocześnie nasunęły wiele refleksji o człowieku. Teksty Oprzędka poruszają, ale nie w taki sposób jak Kopińskiej. Piszą o Polsce, tej samej, ale z innej perspektywy. Jeśli ktoś nie ma mocnych nerwów, polecam Oprzędka 🙂 Zbiory Michała Olszewskiego i Lidii Ostałowskiej to reportaże od których trudno się oderwać. Opowiadają o takiej Polsce, jaką widzimy w wiadomościach, o jakiej czytamy, ale o której chcemy szybko zapomnieć. To w większości mocne historie, pokazujące biedę, patologię, ten zaklęty krąg, z którego nie można się wyrwać. Trudna, ale ważna lektura. Filipa Springera dodałam, bo jakby nie patrzeć, to również reportaże o Polsce, choć brak tam tak mocno emocjonalnego akcentu. Springer skupił się zupełnie na czymś innym. Miasto Archipelag to fascynująca podróż rozwalającymi się autobusami i pociągami po Polsce i opowieść o tym, jak wygląda codzienne, zwykłe życie. Świetna rzecz! I na koniec coś z mojego podwórka – reportaże z Lubelszczyzny Pawła Piotra Reszki, za które dostał Nagrodę Kapuścińskiego 2016. Zapraszam również do recenzji!
Podsumowując – czytelniczo usatysfakcjonowana dostawiam Kąckiego do reszty zbiorów reportaży o Polsce. Te reportaże, mówiące o nas, naszej rzeczywistości, są niewygodne, bolą, uwierają, ale są. Tak jak są te wszystkie historie i ich bohaterowie. A więc – czy mógłbyś zostać bohaterem takiej opowieści?
Polska odwraca oczy Justyna Kopińska
Polak sprzeda zmysły Konrad Oprzędek
Najlepsze buty na świecie Michał Olszewski
Bolało jeszcze bardziej Lidia Ostałowska
♦
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie mam tej książki u siebie na półce… Uwielbiam reportaże, a szczególnie te, które ze względu na tematykę bardzo nas dotykają i podczas których otwierają nam się oczy na wiele spraw codziennych.
Gwoli ścisłości i czepialskiej mej naturze dając upust: okolice Poznania to też Wielkopolska, więc “Wielkopolska i okolice Poznania” to pleonazm. Ale, ale… Ze względu na to, że mieszkam teraz w (niemal) Poznaniu, to na pewno sięgnę po tę książkę.