W serii reporterskiej Dowodów na Istnienie znajdują się książki o tym, co nas dziwi, co boli, czego nie rozumiemy, o czym nie mamy pojęcia, choć wydarzyło się tuż obok. Cały ten opis doskonale pasuje do książki Konrada Oprzędka Polak sprzeda zmysły. Przyznam szczerze, że podchodziłam do niej z dystansem, gdyż kilka niezbyt pochlebnych słów napisał o niej Jacek Dehnel. Ale książka obroniła się sama, no i ja jestem być może (raczej na pewno) mniej uważnym i wymagającym czytelnikiem 🙂
Konrad Oprzędek na początku daje nam znać, że korzysta z pomysłu Krzysztofa Kąkolewskiego, który w 1964 roku wydał Trzy złote za słowo – zbiór tekstów o Polakach opartych o ogłoszenia prasowe. Pomysł jest tak świetny, że aż dziwne, że nie jest wykorzystywany częściej. Wydaje mi się, że Mariusz Szczygieł kiedyś to zrobił w jakimś tekście. Konrad Oprzędek wskoczył w tę wielką, głęboką studnię jaką jest Internet i wydobył z niej najbardziej interesujące historie. Czyta się to dziwnie. W głowie powstaje dysonans – z jednej strony przecież zdajemy sobie sprawę, że w Internecie można znaleźć rzeczy najdziwniejsze i największych świrów i nawet za bardzo nie trzeba się starać. Z drugiej jednak, czytając już o konkretnych ludziach, którzy sprzedają swoje używane majtki, nerki, spermę, którzy proponują przytulanie, o siedemdziesięciolatkach udających nastolatków na seks czatach, o ludziach, dla których świat Internetu jest jedynym, w którym się odnajdują, ogarnia nas pewien niepokój. Bo Ci ludzie to wszystko robią na poważnie, naprawdę w to wierzą, a to jednak trochę przeraża. Bo są tacy sami jak my. Zwykli ludzie, którzy próbują związać koniec z końcem, odnaleźć miłość, zabawić się. Tacy, którzy są po prostu przedsiębiorczy, co z tego, że handlują czymś, co nam się nie mieści w głowie. Jak to się mówi – dopóki jest popyt…
Są historie które nas zadziwią, zawstydzą, może nawet oburzą. Ale są historie, które nas rozśmieszą, które pokażą, że jednak Internet to fajna sprawa. Są historie, które nas wzruszą. Konrad Oprzędek daje nam całe spektrum emocji. To ciekawe, jak jedno ogłoszenie może wiele powiedzieć o człowieku i jego życiu.
Polak sprzeda zmysły to symboliczny przekrój przez polskie społeczeństwo. Symboliczny, bo przecież nie sposób opisać wszystkiego, a trochę szkoda. Książka spokojnie mogłaby być dłuższa. Po jej skończeniu chciałam jeszcze. To takie podglądanie sąsiada przez okno. Na co dzień raczej większość z nas nie realizuje potrzeby podglądactwa, ale jeśli już ktoś to zrobił za nas, chętnie skorzystamy z wyników 🙂 A Polak sprzeda zmysły to podglądactwo kontrolowane, bo przecież podglądamy tylko tych, którzy sami wystawiają się do podglądania w Internecie. Wzajemna korzyść.
Konrad Oprzędek nie ocenia. Opisuje po prostu, kogo spotkał w swoim poszukiwaniach. Ocenę zostawia nam. Ciekawa jest bardzo reakcji na te historie. Bo to, która historia go oburzy, która rozśmieszy, a która skłoni do refleksji, powie bardzo dużo o czytelniku. Bo trzeba sobie uświadomić, że książka jest o nas samych, bo przecież to my jesteśmy współczesnym polskim społeczeństwem. I nikomu nie sugeruję sprzedawania własnego moczu w Internecie, ale z drugiej strony – czy można mieć kiedykolwiek pewność? 😛
♦
Bardzo lubię, kiedy po skończeniu książki czuję pewien niedosyt, że jeszcze bym poczytała. Zastanawiam się nad tą książką, czy po nią nie sięgnąć.
Sięgnij! 🙂 czyta się szybko i przyjemnie, choć czasami trochę niewygodnie 😉 Bardzo ciekawe spojrzenie, które wprawdzie raczej nic nowego Ci nie powie, ale naprawdę dużo rzeczy można wynieść z lektury 😉
Kiedyś czytałam o czarnym rynku mleka kobiecego, faktycznie da się opchnąć wszystko. A po książkę chętnie sięgnę 🙂
[…] się, dlaczego takie reportaże są chętnie czytane. Przypominam sobie Polak sprzeda zmysły Konrada Oprzędka czy Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej. Wszystkie te książki to doskonałe […]
[…] Polak sprzeda zmysły Konrad Oprzędek […]