W tym całym pędzie za nowościami staram zachowywać jakąś równowagę. Temu służą moje stosy hańby, czyli książki, które są uznawane za klasykę, za dzieła ważne, takie które trzeba przeczytać i które warto znać. Zawsze, kiedy pomyślę o sobie jako o kimś oczytanym, trafia się ktoś, kto szybko mnie z tego myślenia wyprowadza 😀 W każdym razie staram się nadrabiać – i z tej okazji najbliższe wpisy będą poświęcone książkom, którym do nowości bardzo daleko, ale każda z nich odegrała ważną rolę w literaturze i często jest wymieniana właśnie jako ta, którą trzeba znać. Dzisiaj swój stos hańby pomniejszam o książkę, którą zawsze chciałam przeczytać, ale jakoś tak się nie składało. To Z zimną krwią Trumana Capote. Dzięki uprzejmości Audioteki mogłam jej wysłuchać.
Z zimną krwią to opowieść o zbrodni. 15 listopada 1959 roku w miasteczku Holcomb zostały zamordowane cztery osoby z rodziny Clutterów. Śledztwo doprowadziło do złapania sprawców, a proces sądowy skończył się w jedyny możliwy sposób w stanie Kansas – karą śmierci. Truman Capote przeczytał doniesienia o tych wydarzeniach w gazecie i rozpoczął pracę nad książką. Przez 5 lat badał sprawę, prawie jak śledczy i gromadził materiały (głównie w głowie, bo prawie niczego nigdy nie zapisywał). Książka została wydana w 1966 roku i stała się jego chyba najbardziej znaną powieścią, jednocześnie rozpoczynając całkiem nowy nurt w literaturze. Z zimną krwią określane jest jako powieść dokumentalna, choć oczywiście krytycy i badacze literatury cały czas spierają się o to, czy faktycznie to Capote ją wymyślił. Choć dla niego mogło być to istotne, dzisiaj z perspektywy czasu nie ma to znaczenia. Najważniejsze jest to, że to doskonała opowieść, przedstawiająca fakty w piękny literacki sposób. Nie dziwię się, że Capote znalazł szybko naśladowców.
Czytając ją jednak trzeba mieć świadomość, że nieskazitelna prawda o której mówił Capote jest raczej umowna. Wchodzimy tu teraz na bardzo grząski grunt rozmów o tym, czy pisarz/dziennikarz/reporter ma prawo zmieniać opisywaną rzeczywistość, coś dodawać czy pomijać, nawet jeśli nie wpływa to znacząco na same fakty, ale po prostu brzmi lepiej literacko? Pomijam tę kwestię tutaj zupełnie, bo to temat rzeka. Wprawdzie dla mnie, totalnego laika w tych sprawach odpowiedź jest prosta, ale nie będąc reporterem ani pisarzem, nie będę się wymądrzać. W każdym razie ostatecznie okazało się, że Z zimną krwią owszem, jest oparte na prawdziwych wydarzeniach, ale gdyby przyjrzeć się z bliska, to fakty zostały dopasowane do wizji autora. Jak napisał Ben Macintyre w The Times Z zimną krwią pozostaje jednym z największych dzieł literatury XX wieku, inspirującym i pionierskim eksperymentem, który pomógł znieść barierę pomiędzy dziennikarstwem a literaturą. Truman Capote zmienił na zawsze zasady i był twórcą gatunku literackiego “prawdziwej zbrodni”. Tyle że nie napisał powieści non-fiction. Napisał powieść.
Myślę, że to dosyć istotne, bo sama zaczynałam słuchać z przeświadczeniem, że wszystko, co usłyszę jest prawdą. Okazuje się, że nie do końca, choć można to też wyczuć w wielu miejscach – podczas rozmów, których nie mógł słyszeć, a które przytacza; spotkań, w których nie mógł uczestniczyć, szczegółów, których nie mógł znać. Opis tego wszystkiego tworzy świat, w których rozgrywają się wydarzenia, ale doszukiwanie się w tym wszystkich zgodności faktograficznej mija się z celem.
Nie zmienia to jednak faktu, że Capote pisze znakomicie. Treść tej książki jest mistrzowska. Piszę to głównie ze względu na fakt, że udało mu się przykuwać uwagę czytelnika opisując wydarzenie, które można opowiedzieć w 5 minut. Można napisać artykuł czy sprawozdanie. Ale całą książkę? O jednej zbrodni? A jednak! Capote rozpoczyna swą opowieść o rodzinie Clutterów, o miasteczku, o ich codziennym życiu. Poznajemy ich charaktery, zwyczaje, choroby, ich przyjaciół i sąsiadów. Capote snuje swoją historię powoli, wręcz leniwie, okrążając sedno sprawy na wiele sposobów. W innym przypadku z pewnością by mnie to zirytowało, tutaj jednak z niecierpliwością słuchałam dalej (chciałam napisać przewracałam kartki ;-)). Mimo że prawdopodobnie większość czytelników wie, co się wydarzy, i tak dostosowujemy się do tempa autora, pozwalamy mu budować napięcie i poddajemy się temu. To świetna opowieść o zbrodni, ale przede wszystkim to wspaniała panorama ludzi – ich zachowań, relacji i reakcji.
Jedyną rzeczą, która psuła mi odbiór tej książki był lektor. Denerwował mnie sposób czytania, a właściwie intonacja. Czasami lektor zaczynał głośno, a przy końcu zdania czy akapitu mówił ciszej i ciszej, aż trudno było coś zrozumieć. Słuchałam w różnych miejscach, najczęściej w ruchu, w autobusie czy na ulicy, i kiedy Filipowicz ściszał głos, doprowadzało mnie to do szału, bo słyszałam wszystko wokół, tylko nie to, co mówi. Więc robiłam głośniej, a lektor, jakby o tym wiedział, nagle zaczynał czytać głośno, wyraźnie, albo czasami coś krzyknął, wczuwając się w rolę. Więc ściszam – i on za chwilę zaczyna szeptać. I tak w kółko. Rozumiem chęć przekazania emocji głosem, ale jednak utrzymywanie głosu w miarę na jednym poziomie jest kluczowe do wygodnego słuchania audiobooka. Bo głos ma całkiem przyjemny i czyta też ładnie.
Podsumowując – Z zimną krwią to książka, którą naprawdę warto znać. Klasyk literatury amerykańskiej, który trzeba przeczytać, ale nie tylko dlatego, że jest klasykiem. Capote odsłania przed nami zbrodnię, opisuje ją na zimno, z dystansem i ze wszelkimi szczegółami. Pokazuje nam Amerykę lat 60. Wzbudza dyskusję, co wolno pisarzowi i co jest ważniejsze – fakty czy literatura. To książka, która zadaje wiele pytań, a takie zawsze warto czytać.
♦
◊ Polecam przeczytać pracę Izabelli Adamczewskiej o true crime novel. Dowiemy się z niej wielu ciekawych rzeczy o samym gatunku, ale też sporo o Trumanie Capote i jego motywacjach do napisania książki i podejściu.
◊ Z ciekawostek – podczas zbierania materiałów autorowi towarzyszyła jego przyjaciółka Harper Lee.
◊ A jeśli zaciekawił Was temat, można obejrzeć dwa filmy, których fabuła skupia się na czasie zbierania materiałów przez Trumana Capote i pisania powieści – Capote z 2005 roku i Bez skrupułów z 2006 roku.
♦
Za możliwość wysłuchania dziękuję
♦
Ja również staram przeplatać nowości tymi starszymi lekturami, których mam sporo do nadrobienia i właśnie “Z zimną krwią” jest na tej liście. W tym roku musowo 🙂
Musowo! To świetna rzecz jest 🙂