Charles Manson jest postacią, która już na stałe wpisała się w naszą popkulturę. Bardziej ciekawym pytaniem od dlaczego jest dlaczego on. W naszej historii nie brakuje psychopatów, seryjnych morderców, przeróżnych guru, ludzi, którzy myślą, że są Jezusem, nawet dzieci, które idą do szkoły z bronią. Ogrom wstrząsających wydarzeń, morderstw, manipulacji, brutalnych zachowań jest przygniatający jeśli skupimy się tylko na tym. Ale tak naprawdę niewiele nazwisk takich osób możemy wymienić tak od razu. Może Ted Bundy? Anders Breivik? Jim Jones? Ale pewno na tej krótkiej liście na pierwszym miejscu będzie Charles Manson.
Jeff Guinn to autor bestsellerowych biografii – napisał szesnaście książek, w tym biografię właśnie Charlesa Mansona. To kolejna książka z serii Prawdziwe zbrodnie wydawnictwa Agora, którą warto przeczytać. Zwłaszcza jeśli interesują Was takie tematy. Mnie takie książki niezmiennie przyciągają, więc i Mansona chwyciłam od razu i przeczytałam poza kolejką. Po pierwsze, zaskoczyła mnie grubość książki. Jest naprawdę obszerna, a czcionka nie należy do największych i tych bardziej rozstrzelonych. Po drugie od razu da się docenić tytaniczną pracę, jaką autor włożył w tę książkę. To nie tylko biografia Mansona – to biografia Ameryki lat 60-tych i 70-tych. Wspaniale odmalowana, razem z aspektami politycznymi, gospodarczymi, społecznymi, kulturalnym. Mamy doskonale opisaną scenę muzyczną z tamtego czasu, mamy wojnę w Wietnamie, ruch hippisowski, Beatlesów i narkotyki. Czasami jednak poziom detalu może nużyć i męczyć. Pierwsze wrażenie, jakie odniosłam po kilku stronach to to, że książka jest przegadana. Już na samym początku kilka takich samych informacji powtarza się parę razy. Nie jest to aż tak bardzo istotne w kontekście całej książki, ale czytanie 5 razy na 10 stronach, że X był bardzo bogaty i miał przywileje, których nie mieli inni powoduje u mnie czytelniczą agresję w stylu ok, już to zrozumiałam, idźmy dalej! Nie wiem, czy wynika to z potrzeby autora podkreślania pewnych rzeczy, czy może z tłumaczenia. W każdym razie w trakcie lektury towarzyszyło mi wrażenie przytłoczenia, a znikało jedynie w momentach skupienia się na samym Mansonie. Jest też wiele fragmentów, które jakoś mi nie pasowały. Przypuszczam, że wielu czytelników przejdzie nad nimi do porządku dziennego, bo to nic wielkiego, jednak ja parę razy zazgrzytałam zębami.
Zróbmy test. To fragment, który mnie chyba bardziej rozbawił, niż zdenerwował:
Charles Manson Junior popełnił samobójstwo. Miał wówczas trzydzieści siedem lat. Mimo że zmienił nazwisko na White, Junior znał czyny swojego ojca. Najwyraźniej głęboko się nimi zamartwiał.
Serio? Najwyraźniej się nimi głęboko zamartwiał? Widzę tutaj mocno nieudolne tłumaczenie. Mogłabym ewentualnie jeszcze zobaczyć ironię i mrugnięcie oka do czytelnika. Mogłabym, gdyby w książce dało się wyczuć, że Guinn tak właśnie pisze. Ale on jest całkiem poważny. Relacjonuje fakty i nie w głowie mu żarty i ironiczne stwierdzenia.Dajcie znać w komentarzach, czy też to widzicie 😀
Z rzeczy, które jeszcze mnie w jakiś sposób wybijały z lektury, mogę wymienić wrażenie przeskakiwania z tematu na temat, urywania pewnych wątków w miejscach, w których czytelnik by się tego nie spodziewał i zaczynanie następnych. Cała opowieść jest bardzo spójna, ale czasami trzeba się mocno skupić, by złapać te wszystkie wątki, które Guinn w nią wplótł. Jeff Guinn chciał napisać monumentalne dzieło, które zawierałoby w sobie nie tylko Charlesa Mansona, ale również obraz Ameryki. I choć takiego zjawiska jak Manson absolutnie nie można rozpatrywać w odcięciu od warunków zewnętrznych, to miałam wrażenie, że środek ciężkości tej opowieści często przesuwa się w niewłaściwym kierunku.
A mimo tego wszystkiego, co napisałam powyżej, trudno się oderwać od tej książki. Ma wielką wartość historyczną. Guinn rozmawiał z wieloma osobami, dotarł do wielu materiałów, odkrył nowe fakty. Napisanie tej książki to było prawdziwe śledztwo. Nie udało mu się jedynie porozmawiać z samym Masonem. To robi wrażenie! Samego Masona przedstawił mistrzowsko – jako człowieka, po którym nikt nigdy niczego się nie spodziewał, i być może właśnie w tym tkwiła jego siła.
Napisałam na początku, że ciekawszym pytaniem od dlaczego jest dlaczego on? Dlaczego pamiętamy akurat o nim, dlaczego świat muzyczny tak bardzo inspiruje się właśnie nim, dlaczego jego postać utrwaliła się na stałe w popkulturze? Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w książce i trochę mi tego zabrakło. To oczywiście praca historyczna, nie psychologiczna, i choć Guinn wysnuwa wnioski, daje propozycje i odpowiedzi na pytanie, jak to możliwe by jeden człowiek zawładnął w taki sposób grupą ludzi, to chciałoby się więcej. Mniej o historii Beach Boysów, więcej psychologii Mansona, tak mogłabym podsumować moje wrażenia 🙂
Zdecydowanie warto przeczytać! A wiecie, co jest wartościowe, ale jednocześnie niepokojące? Na Youtube możecie odsłuchać sobie płytę nagraną przez Mansona. Czytając książkę masz wrażenie, że był zupełnym muzycznym ignorantem. Okazuje się jednak, że naprawdę jego muzyka może się podobać. Posłuchajcie i pomyślcie, jaka byłaby Wasza reakcja na te piosenki, gdybyście nie wiedzieli, kto jest ich autorem.
♦
Nie mam specjalnie ochoty czytać o Mansonie, ale swego czasu napotkałem stwierdzenie, że to on zakończył szalone lata 60-te. Ponoć w Południowej Kalifornii do tego czasu żyło się cicho i spokojnie – nawet domy na noc nie były zamykane. Manson to wszystko zmienił. A pewnie dochodzi do tego fakt, że były to początki ery medialnej.
[…] mnie autor. Jeff Guinn napisał już jedną książkę od której nie mogłam się oderwać – Manson. Ku zbrodni. Przy tej książce wydarzyło się zresztą coś ciekawego – Guinn napisał tak świetny […]