Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje.
Listopad zaczniemy nietypowo, bo od kryminału. A właściwie dwóch. Wiecie, że czasami sięgam po powieści, w końcu nie samymi popularnonaukowymi książkami człowiek żyje. Mam swoich ulubionych kryminalnych pisarzy i swoje ulubione kryminalne opowieści. Z ciekawością też śledzę nowe książki, które się pojawiają i sama często zastanawiam się nad tym, co sprawia, że dana książka przykuwa moją uwagę. W przypadku książek Evy Garcii Sáenz de Urturi odpowiedź była bardzo prosta – to hiszpańskie kryminały, a ja takich jeszcze nie czytałam! Pierwsza część musiała trochę poczekać, bo przeczytałam ją dopiero w momencie, kiedy ukazały się Rytuały wody, ale ostatecznie wyszło mi to na dobre. Bardzo lubię czytać takie serie od razu po sobie – nie tracę tempa, nie wychodzę ze świata, niczego nie zapominam, jestem na bieżąco. To też mój prywatny sposób na sprawdzenie, czy cały skonstruowany świat trzyma się razem, czy wszystko ma sens, czy życie bohatera i wydarzenia w nim nie są przesadzone, czy można je czytać i czytać, czy jednak nuży się po jakimś czasie. Historie, które są wymyślone jako zamknięte całości złożone z kilku części mają w sobie to coś – i jeśli autor dobrze je potraktuje, a pisząc część będzie miał w głowie całość, wyjdzie spod jego pióra naprawdę dobra opowieść!
Nie chcę w tym momencie tego oceniać, bo nie przeczytałam jeszcze trzeciej części, a i sama autorka jakoś mocno nie zapiera się, że więcej części nie będzie. Mówi zobaczymy, co raczej oznacza, że kolejne książki się ukażą. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wielki sukces, jaki Trylogia odniosła i zbliżającą się ekranizację. Pewnie mało kto mógłby się oprzeć dalszemu pisaniu. Zobaczymy.
Mogę natomiast powiedzieć wam, że to bardzo dobre kryminały z szeroką nutą obyczajowego tła. Sam fakt tego, że są hiszpańskie, wprowadza trochę egzotyki. Brzmi to dziwnie, w końcu Hiszpania to Europa, czyli jaka to dla nas egzotyka, zapytacie. Ale ja bardziej myślę w kontekście tego, że kryminał kojarzy nam się raczej ze Skandynawią, zimnem, śniegiem, odosobnieniem. Króluje Norwegia, Szwecja, gdzieś tam czasami pojawia się Dania. A Hiszpania? Przecież to słońce, wakacje, dobre jedzenie – generalnie radość! Eva Garci Sáenz de Urturi (swoją drogą co za piękne imię i nazwisko!) udowadnia, że wcale nie potrzebuje mrocznego otoczenia, by stworzyć kryminał z krwi i kości.
Wyobrażam sobie, że będzie się go wam czytało inaczej. Na początku trudno się przestawić, wgryźć w tę historię. Ale kiedy złapiecie rytm już go nie puścicie. Osoby, dla których najważniejsza jest kryminalna historia, a tło raczej nieistotne pewnie nie pokochają tych książek. Autorka bardzo duży nacisk kładzie na historię Kraju Basków, opisuje z wielką plastycznością konkretnie miejsca, a miasto Vitoria znajdzie się na waszej liście miejsc do odwiedzenia, mimo że być może do tej pory o nim nie słyszeliście. Zresztą podobno władze miasta już zorganizowały wycieczki śladami bohaterów powieści. De Urturi zbierała materiały do tej książki przez trzy lata i ja bym bardzo chciała jej wysiłek podkreślić i docenić! To zdecydowanie nie są po prostu kryminały. Bardzo podoba mi się historyczna i archeologiczna warstwa tej opowieści, która być może czasami zwalnia akcję, ale za to dodaje jej głębi.
Chociaż zagadka kryminalna też jest na wysokim poziomie – i w Ciszy białego miasta i w Rytuałach wody. Głównym bohaterem jest Unai López de Ayala, dla znajomych Kraken. Jest profilerem kryminalnym, który od samego początku wzbudza wiele pozytywnych emocji. Na pewno jego wprowadzenie jest jednym z najlepszych, jakie znam – to świetna scena z miejsca zbrodni, podczas której nasz bohater pochyla się nad zwłokami i wypowiada po raz pierwszy słowa, które potem usłyszymy jeszcze wielokrotnie – Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje.
Co jeszcze mogę napisać, nie zdradzając nic z fabuły? Może to, że warto najpierw przeczytać część pierwszą. Czasami zdarzają się serie, w których kolejność nie ma znaczenia, tutaj jednak ma całkiem spore. Życie osobiste bohaterów jest tutaj równie ważne jak zagadka kryminalna, i warto je poznać od początku historii. Dajcie szansę tym książkom – są inne, ciekawe i warto je przeczytać, choćby tylko po to, by poznać oblicze kryminału hiszpańskiego.
♦
[…] ma to sens. Kilka razy jednak zrobiłam wyjątek – i dzisiaj będzie następny. O dwóch pierwszych tomach trylogii baskijskiej pisałam wcześniej, teraz przyszedł czas na podsumowanie. W zasadzie większość rzeczy, jakie […]
[…] blogu kryminały nie pojawiają się za często. W ostatnim czasie zachwyciła mnie trylogia baskijska i Szeptacz, wcześniej pisałam o książkach Bartka Szczygielskiego, duetu Hjorth i Rosenfeldt (to […]