Kiedyś wspominałam, że o mitologii słowiańskiej wiem dużo mniej, niż bym chciała. Zawsze myślałam, że to raczej moja wina, bo nie interesowałam się wystarczająco mocno tym tematem. Ale z drugiej strony do mitologii greckiej też nie miałam jakiejś wielkiej pasji, a wiem o niej zdecydowanie więcej. Dlatego też z dużą przyjemnością przeczytałam Religie dawnych Słowian – to bardzo wartościowa pozycja i myślę, że idealny początek dla każdego, kto chce zgłębić temat religii słowiańskiej. Przede wszystkim dlatego, że burzy powszechne wyobrażenia, zmienia myślenie, systematyzuje wiedzę. Mam też jednak kilka uwag.
Autor, jak sam pisze we wstępie, chciał pokazać czytelnikom, w jaki sposób badacze wierzeń Słowian dochodzą do swoich ustaleń, skąd czerpią wiedzę, jakie metody badawcze stosują, do jakich źródeł się odwołują. Podstawowe pytanie jakie stawia i próbuje na nie odpowiedzieć brzmi tak: Dlaczego uczeni przez ponad 200 lat nie potrafią wypracować jednej wizji? Dlaczego najwybitniejsi badacze tak bardzo różnią się od siebie poglądami? Przy tym chce bardziej pokazać historyczną kuchnię niż pisać o samej religii. I to może bardzo zaskoczyć czytelnika. Kiedy sięgnie po tę książkę z nadzieją na opowieść o wierzeniach Słowian rodem z Wiedźmina, to srodze się zawiedzie.
Drugi zarzut jest taki, że ta książka miała być popularnonaukowa. Nie jest. To porządne, historyczne opracowanie i streszczenie badań nad religią słowiańską z całym rozłożeniem metodologii na części pierwsze. Jedyną rzeczą, która sprawia, że tekst ten nie jest naukowy jest brak przypisów. Styl autora zdecydowanie jest naukowy, a teksty takie jednak ciężko się czyta dla przyjemności. Czyta je się przede wszystkim po to, żeby się czegoś dowiedzieć – a w literaturze popularnonaukowej chodzi o to, że dowiadujemy się czegoś trochę przy okazji. To sztuka przedstawiać najbardziej skomplikowane kwestie w sposób prosty, przyjemny, zabawny i ciekawy. Mam wrażenie, że autor napisał tę książkę tak, jakby pisał swoją kolejną naukową pracę. Nie sprawia to oczywiście, że książka jest przez to mniej wartościowa – ale warto mieć świadomość tego, zanim zaczniemy lekturę. Łatwa nie jest, a trochę szkoda, bo temat szalenie interesujący. W którymś momencie Sikorski pisze, że czytelnik mniej przygotowany może mieć kłopoty ze zrozumieniem istotnych kwestii związanych z wykorzystaniem tych źródeł dla rekonstrukcji całościowego obrazu wierzeń. Jego rolą było ujęcie tematu w taki sposób, by czytelnik mniej przygotowany po lekturze mógł stwierdzić, że nie tylko zrozumiał wszystko, ale na dodatek zainteresował się tematem. A to nie do końca mu się udało.
Z drugiej strony można to potraktować jako plus – jej lektura to była przyjemna odmiana, bo wręcz czułam, jak mój mózg pracuje podczas rozpracowywania kolejnych zdań. Aż nabrałam ochoty na powrót na studia, żeby badać jakieś zagadnienie, czytać o nim, znowu przez chwilę patrzeć na świat bardziej naukowo.
Ale to tyle, jeśli chodzi o uwagi. Cała reszta jest świetna. Nie jestem absolutnie równorzędnym partnerem do dyskusji dla autora, jeśli chodzi o jego poglądy czy teorie. Ale to, ile wiedzy przekazał w tej książce, zdecydowanie zasługuje na podkreślenie. Przede wszystkim wiedza czysto metodologiczna, między innymi to, jak kształtują się poglądy, jak wyglądają (albo raczej jak powinny wyglądać) badania historyczne, jaka jest wartość dawnych opracowań, jakie są rodzaje źródeł historycznych. Pokazuje, ile spraw tak naprawdę zależy jedynie od interpretacji badacza i od czego taka interpretacja może zależeć. Wszystko ilustruje konkretnymi przykładami, a to ułatwia przyswojenie treści. I nagle się okazuje, że rozumiemy więcej, że robimy wielkie wow, stajemy się świadomymi czytelnikami, którzy wiedzą, że niekoniecznie to co, czytają musi być prawdą.
Druga warstwa to wiedza historyczna. Jakie są główne poglądy na religię Słowian (czy była prosta i prymitywna, czy wręcz przeciwnie, bogata z całym panteonem bóstw i bogatą mitologią?), skąd się wzięły dwa główne przeciwstawne sobie obozy (Łowmiański i Gieysztor)? Religia Słowian czy religie? Przedchrześcijańskie wierzenia czy pogańskie? Jakie są różnice między religią a mitologią? Jaka jest definicja samej religii? Jej etapy? Autor pokazuje nam jak można różnie postrzegać religię, jak bardzo różne elementy się na nią składają, jak można stworzyć własną, wybierając to, co się będzie do niej zaliczać, a co nie. A każdy badacz ma na to swój pomysł.
Dariusz Andrzej Sikorski ma bardzo konkretny pogląd na te wszystkie zagadnienia. Bardzo byśmy chcieli, że religia słowiańska dorównywała innym bogatym religiom, ale prawda jest taka, że nie dysponujemy ani jednym źródłem pisanym o wierzeniach Słowian, archeologiczne materiały również nie są rozstrzygające, a wszelkie wnioski powstawały w wyniku interpretacji i pobożnych (!) życzeń. Religie dawnych Słowian uczą nas warsztatu historyka (ale nie tylko), patrzenia na zagadnienia przez pryzmat źródeł, sprawdzania ich, nie brania za prawdę słów, tylko dlatego, że wypowiedział je autorytet. Z takim zapleczem możemy spokojnie zmierzyć się już z każdym tematem. Trudna to lektura, ale warta wysiłku.
♦
Niesamowicie mnie kusi ta książka, właśnie przez tą trudność i metodologię, coś też świetnego do wykorzystania na korkach (i w dyskusjach ze wszystkimi domorosłymi fanami Słowian, heh), ale z drugiej strony branie sobie czegoś naukowego do poczytania w momencie, gdy się jeszcze jest na studiach, zakrawa o masochizm!
Trochę tak, ale myślę, że dobrze będzie Ci się ją czytało, bo cały czas “siedzisz” w takim myśleniu. A do dyskusji przyda się zdecydowanie – Sikorski pokazuje, że religia Słowian zdecydowanie nie była tym, czym byśmy chcieli ją widzieć 😀
Powtarzam się, ale nie mogę tego nie napisać: jestem ogromnie zawiedziona proporcjami pomiędzy ilością lekcji związanych z mitologią grecką i rzymską a tych związanych z mitologią słowiańską w całym toku edukacji. Rozumiem, że to na rzymskiej kulturze opiera się współczesna kultura Europy, ale w każdym regionie są silne wpływy rodzimych kultur. Uważam, że nieporozumieniem jest wałkowanie do znudzenia (w moim przypadku wręcz do obrzydzenia, żeby nie powiedzieć gorzej…) mitologii Greków i Rzymian, a o słowiańskiej wspomnieć tylko, że był sobie Światowid, przedstawiany za pomocą rzeźb o czterech twarzach. Smutne to.