Ile razy byliście nad polskim morzem? Ja dosłownie kilka, ale mam jakieś takie wewnętrzne przekonanie, bardzo mocne zresztą, że mogłabym tam mieszkać. O nadmorskich terenach nie wiem nic, nie znam ich historii, a najbardziej charakterystyczne punkty mogę kojarzyć z przewodnika. Więc zupełnie nie rozumiem własnej ekscytacji tą książką. A jednak się pojawiła – jak tylko zobaczyłam okładkę, wiedziałam, że będę czytać. I choć początkowo myślałam, że to będzie zupełnie inna książka, to ta którą dostałam do łapki i której dumnie patronuję, też jest zachwycająca. Już Wam piszę dlaczego.
Dla ścisłości – kiedy przeczytałam pierwszy raz tytuł, myślałam, że to będzie pewna forma reportażu społecznego, obrazki znad współczesnego morza, wyjaśnienie obecnych trendów (ten parawan mnie zwiódł!). Ale Bałtyk to coś zupełnie innego. Aleksandra Arendt nie pisze o dzisiaj, pisze o kiedyś. Autorka wybrała kilka miejsc, wątków, rzeczy, które z morzem się kojarzą i zabrała nas na wycieczkę w przeszłość. Znajdziemy tutaj opowieść o latarniach morskich, historię słowiańskiego grodu Winety, naszej polskiej Atlantydy i historię Starego Helu, dowiemy się, jak wyglądał plażing w starym stylu, jak przebiegała ewolucja kostiumu kąpielowego, co mają wspólnego z morzem skocznie narciarskie i dlaczego morze uwzięło się na pewien kościół. Nie mogło również zabraknąć MS Batorego i TSS Stefana Batorego.
To wszystko bardzo fascynujące opowieści, w które można się zupełnie zanurzyć. O większości z nich nie miałam pojęcia, więc dla mnie dochodzi jeszcze element poznawczy, który zawsze bardzo w książkach cenię. Bardzo odpowiada mi też forma. Tekst jest często przerywany, przez co jest dynamiczny i czyta się go ekspresowo. A to pojawi się jakiś cytat, a to wypowiedź bohatera, a to fragment legendy czy jakiegoś artykułu. Dodatkowo zostały wyodrębnione graficznie różnego rodzaju ciekawostki, do tego dochodzi jeszcze moc fotografii, dokumentów, ilustracji. Uwielbiam tak potraktowane historie, kiedy książka jest jednocześnie do czytania i oglądania. (Za projekt okładki i stron tytułowych odpowiada niezastąpiona Ula Pągowska).
Aleksandra Arendt wykonała dużo pracy i to widać w tekście. Pojechała, zobaczyła na własne oczy, porozmawiała. Wyciągnęła to, co najistotniejsze, najciekawsze, najbardziej warte uwagi. Dotarła do ludzi, którzy historię pamiętają, którzy mają coś z nią wspólnego, którzy ją badają albo dobrze ją znają. Bałtyk dzięki temu nie jest jedynie wakacyjną książką dla relaksu. To lekcja historii podana w bardzo przystępny sposób, taki, jaki lubię najbardziej czyli niezauważalny. Tereny nadmorskie mają niesamowite historie, które warto bliżej poznać. Może ten tytuł jest właśnie dlatego przewrotny – Aleksandra Arendt pokazuje, że warto wyjrzeć zza parawanu i zainteresować się otoczeniem. Że Bałtyk to nie tylko plaża, słońce i piasek – to fascynujące historie, niesamowici ludzie, legendy sięgające czasów powstania całego państwa i rzeczy, które określiły dzisiejszą, nadmorską rzeczywistość.
I choć bardzo się cieszę, że dowiedziałam się tylu nowych rzeczy, mam cichą nadzieję, że autorka wyda kolejną książkę o Bałtyku, ale tym razem o jego współczesnej odsłonie. Taki reportaż o morzu zza parawanu, ale od tej drugiej strony. A Bałtyk bardzo polecam, zwłaszcza wszystkim zainteresowanym historią tamtych regionów. Choć z pewnością będziecie mieć niedosyt po lekturze – Aleksandra Arendt rozbudza ciekawość i pokazuje taki Bałtyk, jakiego nie znacie. Po skończeniu książki pozostaje w czytelniku myśl, ile takich historii jest jeszcze do odkrycia i poznania…
♦
♦
Witam. Z okazji rozdania, przy jednoczesnym braku instagrama, tutaj pozostawiam swe zgłoszenie. Nad Bałtykiem polecam Trzęsacz (ruiny), dziękuję plaże w Dębkach i w Grzybowie, rezerwat ptaków w Kołobrzegu.
*dzikie plaże