Według wyliczeń balon miał się utrzymać w powietrzu przez co najmniej trzydzieści dni. Po sześćdziesięciu pięciu godzinach lotu podróż się kończy.
Ekspedycja wzbudziła we mnie wiele emocji. Rzadko kiedy książka oddziałuje na czytelnika na tak wielu płaszczyznach, choć ostatnio zdarza się to coraz częściej. Wydawane są prawdziwe perełki, a ta zdecydowanie jest jedną z nich. To książka o marzeniach, tych dziewiętnastowiecznych i tych z dwudziestego pierwszego wieku. O sprawach uniwersalnych, jak widać, które istnieją niezależnie od czasów. O fascynacji graniczącej z obsesją, o kierowaniu się wewnętrzną potrzebą zrobienia czegoś. O uniwersalności człowieka i przeplataniu się teraźniejszości z przeszłością.
Ekspedycja to tak naprawdę dwie opowieści. Pierwsza to opowieść typowo polarna, ten zimny świat, który tak uwielbiam z bezpiecznej odległości. Balonem na Biegun Północny? Niemożliwe! Trzech śmiałków postanawia udowodnić, że jednak możliwe. Ostatecznie okazuje się, że to oni nie mieli racji, a wiedzę o tym przypłacili śmiercią. Ostatni obóz załogi po rozbiciu odnaleziono dopiero w 1930 roku (a wystartowali w 1897 r.), a do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego tak naprawdę zginęli. Ta zagadka rozpala wyobraźnię wielu, ale to Bea Uusma uczyniła z niej swój raison d’etre. I tu zaczyna się druga opowieść – o kobiecie, która musiała odkryć, co się stało. Która żartuje, że właśnie dlatego została lekarzem. Z zazdrością czytałam jej historię. Bo znaleźć coś takiego, co trafia prosto do serca i duszy, co jest twoje, choć przecież odległe i sprzed lat to chyba najcudowniejsze uczucie na świecie.
Jeśli zafascynowała Was próba lotu na Biegun Północny balonem, polecam przeczytanie artykułu Andrzeja M. Kobosa na ten temat. Ja, jak zawsze, już nic nie piszę o treści, bo chcę, żebyście odkrywali tę wyprawę sami. A wyjątkowo tym razem będzie więcej o formie książki. Bo wiecie, nie można oceniać książki po okładce, nie szata zdobi człowieka, treść jest najważniejsza i tak dalej. I to wszystko prawda, ale czasami zdarza się taka Ekspedycja i łamie te wszystkie reguły. Bo to byłaby zupełnie inna opowieść, gdyby została ubrana w typowo książkową formę. A może to właśnie ta opowieść jest tak wyjątkowa, że nie dało jej się przedstawić jedynie czarnymi znaczkami na białych kartkach? Jakkolwiek by nie było, Ekspedycja jest zachwycająca. Treść fantastycznie koresponduje z grafiką. Postawiono odważnie na emocje – tej opowieści się nie czyta, ją się przeżywa.
Trzej mężczyźni ze znikomą wiedzą na temat warunków arktycznych znaleźli się nagle w środku białego koszmaru.
Autorka, zafascynowana historią balonowej wyprawy, opowiada nam o samej wyprawie i swoich poszukiwaniach. Robi to pięknie – uczciwie, nie pozując na znawcę, historyka czy chociażby reportera. Robi to bardzo po swojemu, co tylko udowadnia, że piękne historie zdobywają serca pięknych ludzi. Pisze krótkimi, konkretnymi zdaniami, które są bardzo celne. To eliminuje potrzebę dłuższych zdań, zbędnego opisywania. Zostawia olbrzymie pole do popisu dla wyobraźni czytelnika, wierzy w niego, że się domyśli, że zrozumie. Taka narracja podkreśla jednocześnie bezwzględność Arktyki i nieuchronność losu. Przeczytajcie:
Do Siedmiu Wysp jest dwieście dwadzieścia kilometrów. Mają nadzieję, że dotrą do zapasów za sześć, siedem tygodni. Sześć tygodni później są dwadzieścia dwa i pół kilometra bliżej celu na Siedmiu Wyspach.
Uwielbiam ten minimalizm, tę wiarę we mnie jako czytelnika. Bo przecież można było wszystko wyłożyć, wszystko nazwać, pokazać palcem. Wyrazić emocje, podkreślić grozę, wytłumaczyć czytelnikowi, co powinien właśnie czuć. A nie ma nic. Jest tylko fakt i obezwładniająca, wielka, arktyczna pustka. I wyobraźnia czytelnika, która musi sobie poradzić w tej sytuacji. Fenomenalne.
Puste strony, wypełnione tylko w połowie, zdjęcia na całe strony, różne kolory i wielkości czcionek, tekst poziomo i pionowo, różne kolory stron, wskazujące na to, co czytamy (tekst autorki o wyprawie, opis jej współczesnych poszukiwań, fragmenty pamiętników czy listów). Wszystko pięknie wymyślone, pasujące do siebie, estetyczne, trochę w stylu retro. Czytanie tej książki to jedna wielka przygoda i tak sobie myślę, że trochę z żalem zacznę czytać następną książkę.
Poza tym wszystkim, o czym pisałam wcześniej, jest jeszcze jedna zachwycająca rzecz. Tak naprawdę nie wiem do końca, czy nazywając swoją książkę Ekspedycja, Bea Uusma miała na myśli wyprawę balonową czy swoją. Niemniej jednak, choć autorka jest widoczna, główną i niepodważalną bohaterką jest wyprawa z 1897 roku. Bardzo podoba mi się podejście do faktów. Uusma opowiada ze szczegółami o wyprawie, jak przebiegała, co odnaleziono. W fantastyczny sposób zestawia w tabelkach wpisy w dziennikach, możliwe powody śmierci, w graficzny sposób przedstawia, kto gdzie został znaleziony, w jakim stanie i co miał przy sobie. Przez te wizualne zabiegi nie nudzi nas to nawet przez sekundę. A zestawienie możliwych powodów śmierci robi chyba największe wrażenie, bo widać wyraźnie, jak można interpretować fakty z przeszłości i historię na podstawie fragmentów. Tyle różnych wersji, wiele prawdopodobnych. Prawdy już nigdy się nie dowiemy, choć Bea Uusma dotarła do niej chyba najbliżej.
Ta wyprawa balonowa to fascynujący temat, który tak łatwo można było zepsuć. Tymczasem autorce nie podwinęła się noga ani razu. Myślę, że wynika to z faktu, że książka była pisana z absolutną miłością i jest efektem wielkiej, życiowej fascynacji. I to czuć. Muszę też przesłać ukłony dla wydawnictwa Marginesy i wszystkim, którzy się zajmowali tą książką. Jest doskonała!
♦
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję
♦
No proszę. Książka zafascynowała mnie już wcześniej, ale nie wiedziałam, że ma również tak ciekawą formę 🙂 Tym bardziej nie mogę się doczekać lektury.
Też byłam zaskoczona 🙂 Ale całość robi świetne wrażenie 🙂
Ah, muszę to przeczytać! Już od jakiegoś czasu jest na mojej liście!
Koniecznie! Warto, bardzo 🙂
Wygląda i zapowiada się arcyciekawie. Ciekawi mnie jednak, dlaczego autorka aż tak bardzo zafiksowała się na punkcie tej konkretnej wyprawy?
Genialna jest! <3
[…] u Diany z bloga Bardziej lubię książki – „Ekspedycja”, […]
Czytałem – świetna recenzja, również gorąco polecam. I znakomicie rozumiem obsesję autorki – sam tak mam, tylko moje pole zainteresowań obejmuje biegun południowy. Napisałaś, że uwielbiasz świat polarny… 🙂 Co Cię szczególnie interesuje?
Bardzo podobają mi się te dwie szczególne strony w książce 😉 Lubię robić tak samo z innymi polarnymi wyprawami. Pozdrawiam!
[…] recenzji tej samej książki. Więc o „Ekspedycji” przeczytacie także u Diany, która Bardziej Lubi Książki, a także u Natalii ze […]
[…] maju wydawnictwo Marginesy wydało książkę Ekspedycja. To opowieść o poszukiwaniu prawdy, co stało się z […]