Czarna trasa

Czasami przychodzi moment na naprawdę porządny kryminał. Taki na jeden wieczór (albo jedną noc, jeśli jest naprawdę porządny), wciągający i sprawiający, że zapomina się o wszystkim. Kiedy pojawiła się zapowiedź Czarnej trasy, przykuła moją uwagę. Nareszcie coś innego. To kryminały pisze jeszcze ktoś inny poza Skandynawami? 😉 Nie można było tego nie sprawdzić, zwłaszcza, że  mi się chyba jeszcze nie zdarzyło czytać jakiegoś włoskiego kryminału! Prawdopodobnie wynika to z mojej czytelniczej ignorancji, więc jeśli możecie coś mi polecić w tym temacie, piszcie w komentarzach. 

Jeszcze przed rozpoczęciem lektury czułam, że będzie dobrze i że z głównym bohaterem bardzo się polubimy. Elegancki Włoch, Rzymianin, który nienawidzi śniegu i pogardza mieszkańcami małych miasteczek. Nie to, żebym się z nim utożsamiała, ale lubię bohaterów, którzy nie lubią ludzi i mają w nosie, co inni myślą. A Rocco taki właśnie jest.

I taka fabuła i taki bohater są dość często wykorzystywane w kryminałach. Oto świetny detektyw zostaje zesłany za jakieś tajemnicze przewinienie z dużego miasta na odległą prowincję. Policjant jest z gatunku tych brutalnych, ale skutecznych. Przy nim różnica między stróżem prawa a przestępcą zaciera się, a pytania, do jakiej nieprzekraczalnej granicy policjant może się posunąć, by rozwiązać sprawę, pojawiają się bardzo często. Ostatnio mam wrażenie, że to nowy ulubiony motyw pisarzy i scenarzystów, łamiący jeszcze bardziej stereotypowy motyw gliny-alkoholika, rozwodnika w depresji. To oczywiście nic złego, bo każdy taki motyw, jeśli jest dobrze zrobiony, może być fantastyczny i za każdym razem nowy i odświeżający (co pokazał chociażby Luther).

Więc teoretycznie wszystko powinno zagrać. Fabuła mi się podoba, bohater jeszcze bardziej. Autor jest włoskim pisarzem i scenarzystą, a na książkach scenarzystów chyba jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Oni wiedzą, jak konstruuje się historię, by była wciągająca, jak buduje się bohaterów i stwarza świat. Znają setki sztuczek, tych pisarskich i filmowych, żeby przyciągnąć uwagę czytelnika i widza i zatrzymać ją na dłużej. I dlatego z ciężkim sercem to piszę, ale miłości nie będzie. Z ciężkim, bo bardzo chciałam żeby była. Rocco mógł być moim nowym ulubionym bohaterem. Tak bardzo bym tego chciała, że kiedy pojawi się druga część, dam jej szansę, z nadzieją, że coś zaskoczy.

W Czarnej trasie czegoś mi zabrakło. Jakiejś charyzmy, czegoś, co przykułoby mnie do fotela na długie godziny. W końcu kryminał powinien taki być. Czytanie książek Larssona, Mankella czy chociażby Hjortha i Rosendfeldta określiło bardzo wyraźnie moje oczekiwania wobec dobrego kryminału. Ostatecznie historia czy bohater są na drugim miejscu (wszystko w końcu jest wtórne, czyż nie?). Jeśli jest to dobrze napisane, to historia zawsze sama się obroni. Wniosek – Czarna trasa nie jest dobrze napisana. Ale autor jest scenarzystą, a ja jedynie bibliotekarką, więc raczej przez gardło (klawiaturę) mi to nie przejdzie. Może po prostu taki jest styl włoskiego kryminału? Jeśli tak, to cieszę się, że sprawdziłam, ale raczej po więcej nie sięgnę. Największe moje rozczarowanie dotyczy głównego bohatera. Bo po lekturze naprawdę go znielubiłam. Na tyle, że uważam, że wcale nie zasługuje, by być bohaterem tej książki. Za to zasługuje na wszystkie złe rzeczy, które go spotykają i na wszystkie pary zniszczonych przez śnieg markowych, drogich, włoskich butów!

Zazwyczaj autorom (a zwłaszcza tym, którzy są scenarzystami) udaje się zrobić ten sprytny manewr, by bohaterem uczynić kogoś nie do końca fajnego (Sebastian Bergman!). Mimo wszystkich wad, tego, że możemy takim bohaterem gardzić, nienawidzić go, życzyć mu jak najgorzej, nagle okazuje się, że również mu współczujemy, w sumie to może nawet chcielibyśmy, żeby coś dobrego go spotkało, ostatecznie może nawet rozumiemy jego motywy postępowania. Tutaj tego zabrakło. Miałam wrażenie, że czytam dopiero szkic powieści, a nie skończony tekst. Przeczytałam, ale nic nie wzbudziło we mnie emocji. Ani zagadka kryminalna, ani bohaterowie. No, oprócz Rocca, który wywołał moją rosnącą z każdą stroną irytację. I nawet elementy, które powinny pokazać mi drugą twarz tego niedobrego gliny, udowodnić, że jednak w głębi jest on dobrym, i nawet wrażliwym facetem, nie spełniły swojej funkcji. Nawet jego złośliwości czy riposty nie były dla mnie ciekawe, śmieszne czy w jakikolwiek sposób fajne. Uwielbiam wredne, inteligentne, złośliwe riposty. Rocco niestety nie zaprezentował się dobrze…

Wpadką tego nie nazwę, bo w końcu to mój pierwszy włoski kryminał, a poza tym gdzieś w głowie odzywa mi się taki cichutki głosik, że to po prostu nie mój typ literatury. W końcu próbowałam czytać wielu autorów, którzy są chwaleni, a ja nie dałam rady. Koleżanka z pracy jest absolutnie zachwycona Yrsą Sigurdardottir, a ja po wymęczonej pierwszej książce, powiedziałam, że nigdy więcej. Z drugiej strony czytałam komentarze o Oblanym teście (który bardzo mi się podobał!), że jest nudny, wtórny i że autorom kończą się pomysły. Więc z kryminałami to chyba już tak jest, że jak żadne inne książki są w stanie nawiązać bardzo osobistą więź z czytelnikiem. Więc brak chemii między mną i Rocciem może być tylko sprawą między nami. Tym bardziej jestem ciekawa Waszych opinii.

Za możliwość przeczytania dziękuję

komentarze 4

  1. Dzisiaj zaczynam czytać tę ksiazke. Liczyłam na pozytywniejszą recenzje, no ale … ważne że szczera!:) Ciekawe jakie ja będę mieć zdanie po jej ukończeniu:)

    • 3 marca 2017

      To koniecznie napisz, jak Tobie się podobała! 🙂 Ja też liczyłam na to, że będzie chemia między nami. Z opisu z okładki zapowiadało się bardzo dobrze. Być może po prostu to nie mój typ, czytałam, że innym książka się podoba 🙂

  2. Nie mam zielonego pojęcia, czy włoski kryminał ma swój styl, ale wydaje mi się, że stawianie na nim kreski po jednej książce jest mocno pochopne. Ja czytałem jeden włoski kryminał – “Pokoje do wynajęcia” Valerio Varesiego. I była to książka mocno nietypowa, bo więcej tam było rozmów nie suspensu. Zdecydowanie miała swój klimat, ale nie do końca kryminalny. Mi się podobało, czemu dałem wyraz w recenzji: http://polter.pl/ksiazki/Pokoje-do-wynajecia-Valerio-Varesi-c24844

    • 3 marca 2017

      Masz rację, zdecydowanie powinnam przeczytać jeszcze kilku innych autorów. To, że z Rocciem nam nie wyszło, nie znaczy, że miłości nie znajdę gdzieś indziej 😉

Brak możliwości komentowania.