Zanim przyjdzie potop

Dolores Redondo || Tłumaczenie Barbara Bardadyn

Zacznijmy od tego, że nic tej autorki wcześniej nie czytałam, więc to było dla mnie spotkanie-niespodzianka. Lubię takie spotkania, zwłaszcza jeśli kończą się w tak interesujący sposób. 

Dolores Redondo stworzyła książkę, którą chyba trudno wrzucić do kryminalnej szufladki. Mamy wprawdzie policjanta i mordercę, mamy sprawę (a właściwie sprawy) kryminalną, więc kryminał jak się patrzy, prawda? Ale nic bardziej mylnego. To historia o której trudno opowiedzieć bez spoilerów, ale to co mogę wam powiedzieć na pewno, to to, że jest to historia nieoczywista. I z tego względu książka nie spodoba się każdemu, ale ja wam polecam ją bardzo mocno! Przede wszystkim to książka hiszpańskiej autorki, a to zawsze miła odmiana od kryminałów amerykańskich czy skandynawskich, prawda? Po drugie głównym bohaterem jest Noah Scott Sherrington, szkocki śledczy, który jest bardzo ciekawą postacią. Dzieje się w tej historii coś, z czym nie spotkałam się do tej pory w kryminałach – zamiast super dzielnego detektywa, któremu wszystko się udaje, który jest właściwie superbohaterem z nadprzyrodzonymi mocami, mamy detektywa, który jest przeciwieństwem superbohatera. Który przez całą książkę walczy z własnymi słabościami i przeciwieństwami – i nie, nie mam na myśli tutaj alkoholizmu (i to też bardzo wyróżnia naszego detektywa!). Te słabości i przeciwieństwa są bardzo oryginalne, nadają ton całej opowieści, do tego jest wpleciony pewien wątek popularnonaukowy, który mnie osobiście zachwycił – ale o którym nic nie mogę wam napisać.

Po trzecie Zanim przyjdzie potop to historia opowiedziana z kilku perspektyw. Mamy głównego śledczego, mamy kilka innych pobocznych postaci i mamy również perspektywę mordercy. Nie jest to niespotykany zabieg, w tym przypadku autorka zrobiła to naprawdę znakomicie. W czyjejś opinii o tej książce przeczytałam, że motywy mordercy były obrzydliwe i i to sprawia, że ten ktoś książkę ocenił niżej. Cóż, rzeczywiście i ja się skrzywiłam, kiedy wszystko wyszło na jaw, nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić, ale jednocześnie pomyślałam sobie, że nie takie właśnie rzeczy robią z ludzi psychopatycznych morderców? Mocna to rzecz i raczej należałoby docenić emocje, jakie wywołuje niż się oburzać, że coś jest dla nas zbyt mocne.

Po czwarte, i może właściwie dla mnie najważniejsze, to opowieść osnuta wokół prawdziwych wydarzeń. Mamy Biblijnego Johna, naszego mordercę z książki, zabijającego kobiety z miesiączką. Jego postać jest oparta o prawdziwego mordercę, nazywanego tak samo, który w latach 1968 -1969 zamordował trzy kobiety – Patricię Docker, Jemimę McDonald i Helen Puttock. W momencie popełnienia zbrodni wszystkie miały miesiączkę. Mordercy nigdy nie odnaleziono, sprawy pozostają ciągle otwarte. było wielu podejrzanych, ale ostatecznie śledczy nie doszli do żadnych wniosków. Biblijny John do dzisiaj pozostaje zagadką. Co ciekawe, ta sprawa  okazała się pierwszym przypadkiem w Szkocji, w którym Urząd Koronny zezwolił na publikację  rysunku osoby podejrzanej o morderstwo. Drugim prawdziwym wydarzeniem, wykorzystanym przez autorkę jest powódź w Bilbao w 1983 roku. Olbrzymie opady deszczu spowodowały katastrofalną powódź- dla samego miasta jak i regionu. Połączenie tych dwóch prawdziwych elementów było świetnym pomysłem – dostaliśmy mocną historię, osadzą w prawdziwym świecie, a więc bardzo realną, taką, z którą możemy się identyfikować.

Na początku napisałam, że książka nie każdemu przypadnie do gustu. Mimo tego, że mnie zachwyciły powyższe elementy, jest świadoma jest słabszych stron. Chociaż może wcale nawet nie słabszych, tylko takich, które mogą być przez czytelnika różnie odebrane. Jeśli lubicie szeroko rozbudowane tło społeczne w kryminałach, dużo pobocznych postaci z własnymi historiami, rozbicie fabuły na kilka głosów i powolne zmierzanie do finału – to to będzie wasza książka. Jeśli natomiast wolicie samą sprawę kryminalną, nie lubicie się rozdrabniać, nie interesują was inne sprawy, niż główna fabuła – to pewnie będziecie nią zmęczeni. Autorka przemyciła tu dużo hiszpańskiej kultury, czy to w formie jedzenia, muzyki, zwyczajów, folkloru, mitów – i to jest bardzo, bardzo fajne, ale nie dla każdego. Mój osobisty minus wędruje do wątku powodzi – było go zdecydowanie za mało. Choć jest to mokra książka, z wielu stron deszcz właściwie wylewa się nam z każdej kartki, to ciągle czekałam na coś spektakularnego. Nie wiem, na co liczyłam, ale na pewno na coś w minimalnym stopniu innego, niż dostałam. Nie jest to oczywiście wina książki, tylko moich oczekiwań.

Jest tu kilka wątków, które bardzo mi się podobają, a samo zakończenie jest genialne! Jest też kilka wątków, bez których moich zdaniem ta historia doskonale by się obyła, ale z drugiej strony jestem pewna, że i one znajdę swoich fanów. Podsumowując – polecam bardzo mocno, to ciekawa, odświeżająca lektura i mam nadzieję, że dostaniemy kontynuację, bo już jestem ciekawa, co dalej będzie się działo z naszym śledczym.