Czy jest coś milszego dla książkoholika od książki o książkach? 😀 Chyba nie i jestem pewna, że przyznacie mi rację. Jestem bibliotekarką nie tylko z zamiłowania, ale i z wykształcenia. Książka. Najpotężniejszy przedmiot naszych czasów zbadany od deski do deski Houstona wydanej przez Wydawnictwo Karakter była doskonałym pretekstem, żeby wrócić pamięcią do lat studiów. Jak to zwykle ze studentem bywa, nie doceniałam wtedy wszystkich przedmiotów i zdobywanej wiedzy. Jednak zawsze wiedziałam, że te studia są dla mnie. Uczyłam się o książce na wszystkie możliwe sposoby – od ogólnej historii książek, bibliotek i kultury, przez kodykologię (ależ była zabawa z odczytywaniem średniowiecznych dokumentów), rozwój drukarstwa, bibliotekarstwo i opracowywanie książek, po edukację medialną, komunikację czy zarządzanie. Rozstrzał przedmiotów był szalony – w jednym momencie uczysz się łaciny, potem ślęczysz nad jakimś średniowiecznym tekstem, a za chwilę projektujesz stronę internetową i poznajesz tajemnice infobrokerstwa. Można było poczuć się wyjątkowo, jak prawdziwy człowiek Renesansu 😉
Tym przydługim wstępem chciałam Wam powiedzieć, że książki o książkach zdarzało mi się czytać wcześniej. Ba! Jak przypomnę sobie je wszystkie, ( a część też kupowałam i w rodzinnym domu, a raczej w garażu, powinny jeszcze stać), te sterty notatek, kserówek, te niekończące się listy drukarzy i ich dzieł do zapamiętania, to aż miło mi się robi. Bo sama raczej z własnej woli aż tak bym historii książki nigdy nie zgłębiła, a z perspektywy czasu coraz bardziej doceniam tę wiedzę, którą zdobyłam.
Napisanie takiej książki jest wyzwaniem. Bo wszystko, co autor w niej opisuje, zostało już wcześniej opisane i zbadane. I nawet zebrane w podobnych publikacjach. Czymś, co mogło wyróżnić tę książkę od innych nie była zatem treść, lecz forma, albo sposób podejścia do tematu. Czy Keith Houston zrobił to w jakiś zdecydowanie nowatorski lub fantastyczny sposób? Raczej nie, co nie znaczy oczywiście, że jest to książka zła. Jest bardzo dobra z wielu powodów, o których zaraz Wam napiszę.
Keith Houston do historii tych uparcie analogowych ustrojstw, jak uroczo nazywa książki, podchodzi z czterech stron. Najpierw opowiada nam o papierze, czy też może powinnam napisać – o materiale, na którym utrwalano znaki. Potem śledzi powstanie i rozwój pisma, od pisma klinowego i tabliczek glinianych, przez druk Gutenberga do XIX-wiecznych pras drukarskich. Następnie swoją uwagę poświęca ilustracji i jej ewolucji, od iluminacji, przez drzeworyty i miedzioryty, aż do litografii, fotografii i druku współczesnego. Na koniec pochyla się nad formą – czytamy o zwojach i tabliczkach, kodeksach, obserwujemy powstanie introligatorstwa, a ostatecznie dowiadujemy się, dlaczego książka, którą dzisiaj znany, wygląda jak wygląda i jakie były procesy, które to spowodowały.
Jeśli czytaliście wcześniej jakąś książkę o historii książek, ta was raczej nie zaskoczy. Houston zebrał historię książki w jeden tom, zarysował bardzo szerokie tło historyczne i społeczne, wplótł wiele dykteryjek i ciekawostek, które pewnie miały równoważyć szczegółowe potraktowanie pewnych aspektów książkowej historii. Choć są to detale istotne i nierozerwalnie związane z książką, mogą znużyć i zmęczyć. Ale jednocześnie dowiecie się czym był dziewiczy welin, jaki związek ma ubranie zmarłych z książkami, w jaki sposób wymyślono justowanie, jak pracowali skrybowie w klasztorach i że Gutenberg tak naprawdę wcale nie wymyślił druku. Poznacie historie o papierach z mumii, nieustraszonych bibliotekarzach, postrzeganiu pisma klinowego jako odcisków łapek ptaków w świeżej glinie…i wiele, wiele innych.
Na studiach mieliśmy wyjazd do Pelplina, gdzie widziałam jedyną w Polskę Biblię Gutenberga i czerpałam sama papier. Ostatnio w Dublinie widziałam Books of Kells i odwiedziłam zachwycający The Long Room. Książki są cudowne, bo są naszymi oknami na świat. Ich treść przenosi nas w czasie i przestrzeni. Ale są cudowne również jako przedmiot i myślę, że to właśnie jest główna myśl, która przyświecała autorowi. Mocno to podkreślił i moim zdaniem bardzo słusznie. Średniowieczne rękopisy i kodeksy są obłędnie piękne, a ilość pracy, jaką trzeba było włożyć w ich powstanie absolutnie powalająca. Poznawanie świata przez książki – to, czym ludzie pisali, jak wymyślali alfabety, co uważali za tak ważne, aby to zapisać – to wszystko mówi nam bardzo dużo o świecie, ludziach i czasach w jakich żyli, nawet tych bardzo odległych. Dzieje książki były splecione z najważniejszymi wydarzeniami i osobami, a śledzenie tych zależności i procesów jest bardzo zajmujące. Książka jest zawsze odbiciem świata, w którym istnieje i naprawdę zdziwicie się, ile rzeczy może powiedzieć, nawet bez zaglądania do jej treści.
Warto ją przeczytać, niezależnie od waszej historyczno-książkowej wiedzy. Jest wartościowa, pięknie wydana, dopieszczona w każdym szczególe. Wasze półki będą szczęśliwsze, jeśli będzie na nich stała 🙂 A jeśli nie macie pojęcia o historii książek – czytajcie tym bardziej! Dajcie się porwać tej szalonej historii – gwarantuję wam, że niejeden raz otworzycie oczy szeroko ze zdumienia 🙂
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Chyba mnie przekonałaś i będę musiała po nią sięgnąć 🙂 A poza tym chciałam napisać, że robisz absolutnie piękne zdjęcia <3 Właściwie z Twojego instagrama trafiłam na blog – i już tu zostanę 🙂
Cieszę się 🙂 I dziękuję! :* I zapraszam 🙂 (no, to się nazywa elokwentna odpowiedź na komentarz :D)
😀 Wiesz poza tym, że jesteśmy koleżankami po fachu :)? Też pracuję w bibliotece, choć kończyłam literaturoznawstwo 😉
Wiem, nic się w internetach nie ukryje 😉 A ja może dużo nie komentuje, ale wpadam do Ciebie 🙂
Miło mi 🙂
Na zdjęciach od razu widać, że jest naprawdę fajnie wydana. No i taka wiedza zawsze się przyda, nawet jeśli będzie tylko dla nas ciekawostką. 🙂
Podpisuję się wszystkimi kończynami. Choć ma wrodzona ciekawskość sprawiła, że wszelkie te szczegóły i drobiazgi ani przez chwilę nie były nużące. Czasem tylko musiałem sobie gdzieś w sieci wyszukać film pokazujący daną czynność książkotwórczą, bo trudno mi było sobie dany proces techniczny wyobrazić.