Lekka praca nie istnieje || KikukoTsumara ||Tłumaczenie Paweł Szadkowski
Chciałam mieć pracę pozbawioną głębi, pracę, która prawie nie przypominała tego, co za pracę się uważa. Chciałam mieć pracę, którą mogłam wykonywać w samotności.
Byłabym milionerką, gdybym dostawała złotówkę za każdym razem, gdy słyszę “Pracuje pani w bibliotece? Ale fajnie! To taka spokojna praca, pije pani kawę i czyta pani książki”. A ja z uporem maniaka powtarzam, że nie, praca w bibliotece nie polega na piciu kawy i czytaniu książek. W zależności od stanowiska i od biblioteki praca może się różnić, ale przeciętna bibliotekarka w swojej pracy: sprząta, obsługuje czytelników, kupuje książki, opracowuje te książki, dba o księgozbiór, organizuje spotkania autorskie, prowadzi te spotkania, prowadzi warsztaty dla dzieci, młodzieży i seniorów, przygotowuje się do zajęć i miejsce, w którym mają się odbyć, prowadzi social media biblioteki, robi ulotki i plakaty, promuje czytelnictwo, bierze udział w akcjach, dziwnych świętach, wszystko po to, żeby biblioteka była widoczna, ogarnia kody Legimi, komunikację z czytelnikami, szuka książek, rozwiązuje problemy, obsługuje wypożyczenia międzybiblioteczne. A to nawet nie jest połowa rzeczy, które się robi, pracując w bibliotece…
Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Bo przeczytałam książkę Kikuko Tsumary w tłumaczeniu Pawła Szadkowskiego Lekka praca nie istnieje i zachwyciłam się. Wieloma rzeczami, o których zaraz Wam napiszę, ale najpierw właśnie chciałam powiedzieć o pracy w bibliotece. Mam nadzieję, że zapadnie Wam w pamięć, żeby już tak więcej nie mówić? Autorka książka przedstawia nam młodą bohaterkę, która szuka pracy. Swoją poprzednią pracę porzuciła, ponieważ czuła się wypalona, zamieszkała z powrotem razem z rodzicami i rozgląda się za nową pracą. Ale nie jakąkolwiek – ma być jak najmniej wymagająca, jak najmniej angażująca, taka, w której właściwie nic nie trzeba robić. Nie wiem dlaczego, ale bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii. Bardzo szybko okazuje się, że każda praca, jaką nasza bohaterka podejmuje jest nie dla niej – a to jest zmęczona, bo trzeba za dużo siedzieć przy komputerze, a to przeszkadza jej ktoś z danego miejsca pracy, a to boi się, że inna osoba odbierze jej stanowisko, więc woli sama odejść. Raz mówi, że chce robić nic, ale potem okazuje się, że jednak robienie niczego jest zbyt męczące. Sama nie wie czego chce, ale i tak jej nic nie pasuje, szuka problemów, zawsze coś jest nie tak. A ja bardzo, bardzo nie lubię takich ludzi. Praca to praca, masz zadanie, które należy wykonać. Jeśli ci nie odpowiada to, co robisz, a masz możliwość zmiany – zmieniasz. Ale w pracy pracujesz, a nie narzekasz.
To, że nie polubiłam się z główną bohaterką sprawiło, że z jeszcze większą ciekawością czytałam kolejne rozdziały. Byłam ciekawa, jaka następna wymówka się pojawi, jak autorka rozwiąże ten impas, jakie pracy zleci naszej bohaterce. Mogłam się też bardziej skupić na formie opowieści i jej innych warstwach. Na okładce przeczytamy, że choć powieść Kikuko Tsumury niesie ze sobą lekkość, humor i dystans do naszego życia zawodowego, skrywa też przygnębiający obraz współczesnego społeczeństwa japońskiego i zatarcia granic między tym, co prywatne, a tym, co służbowe. Każdy, kto sięgnie po tę książkę, szybko dostrzeże, że losy bohaterki i jej współpracowników odzwierciedlają perypetie ludzi z całego świata. Nieważne, czy ktoś dopiero wkracza na rynek pracy, czy ma już za sobą kilkunastoletnie doświadczenie – historia Tsumury opowiada o uniwersalnych problemach i stanowi zarówno refleksję, jak i drogowskaz. I w tym aspekcie moja relacja z główną bohaterką nie ma znaczenia, bo rzeczywiście znajdziemy w tej książce mnóstwo smaczków i absurdów z rynku pracy. I to nawet nie tyle japońskiego (choć oczywiście przede wszystkim), ale tego bardzo uniwersalnego. Jest tu szef wykorzystujący pracowników, jest praca bardzo źle płatna i taka, w której ilość obowiązków zdecydowanie przekracza normę. Jest mnóstwo innych, drobnych aspektów, z którymi prawdopodobnie mierzy się lub mierzyło wielu z nas.
Możecie zapytać, jaka jest przyjemność z czytania książki o pracy. Być może słusznie, ale szybko uspokajam – książka jest wielce przyjemna. Przygody naszej bohaterki, choć czasami.. hmmm. powiem może, że dziwne, czasami frustrujące, są też jednocześnie zabawne i niosące ze sobą lekcje. Po lekturze może pojawić się w was wiele pytań – chociażby to, czy lekka praca naprawdę nie istnieje? A może jednak? Jakbyśmy ją zdefiniowali? Czy praca określa człowieka, czy można żyć bez pracy i czy w życiu liczy się tylko praca ambitna? Kojarzycie tę opowieść o rybaku, który spotyka na plaży biznesmena? Biznesmen namawia go na rozkręcenie biznesu z rybami, na ciężką pracę po to, żeby zarobić dużo pieniędzy. Na pytanie rybaka, co będzie z tego miał, biznesmen odpowiada, że wtedy będzie mógł siedzieć całymi dniami na plaży i nic nie robić. Rybak odpowiada “Ale ja przecież właśnie to robię”.
Ostatecznie przesłanie książki jest bardzo pozytywne i warto je zapamiętać:
Pora zmierzyć się ze wzlotami i upadkami. Nie miałam zielonego pojęcia, jakie pułapki na mnie czekają, ale mając ze sobą pięć różnych prac w tak krótkim czasie, jedno wiedziałam dobrze: tak samo jest ze wszystkim innym. Nigdy nie wiesz, co cię czeka, bez względu na to, co robisz. Po prostu daj z siebie wszystko i miej nadzieję, że będzie dobrze. Miej nadzieję, że wszystko ułoży się po twojej myśli.
♦