Brandon Stanton zrobił coś, co wydaje się możliwe tylko w filmach albo w książkach. Zmienił w pojedynkę świat. Jego historia jest tak samo niesamowita, jak krótka. Stracił pracę, postanowił wyjść na ulicę fotografować ludzi, założył stronę na Facebooku. Dzisiaj lubi ją 18 milionów ludzi, a Stanton podróżuje po świecie, robiąc zdjęcia. Zapytacie, gdzie to zmienianie świata? Jest w tym, że każde jego zdjęcie, każda opowieść, budzi reakcję innych ludzi. Jeśli nieznany mi Amerykanin robi zdjęcie nieznanej mi osoby na drugim końcu świata, a ja dzięki temu mogę poznać jej historię i na przykład wpłacić jakieś pieniądze by jej pomóc, dla mnie to zmienianie świata. Kiedy był w Pakistanie, zebrał ponad 2 miliony dolarów, kiedy odwiedzał Waszyngton zorganizował zbiórkę zakończoną wynikiem prawie 1,5 miliona, a kiedy opublikował zdjęcia z nowojorskiego instytutu leczenia raka, zebrał dla nich prawie 4 miliony dolarów. To tylko przykłady podane w Wikipedii na jego temat, dotyczące dużych, spektakularnych sukcesów. A tych mniejszych jest przecież tysiące. Na stronie Brandona Humans of New York na Facebooku najbardziej wzruszające są komentarze pod zdjęciami. Jeśli wczytacie się dobrze, zobaczycie, że w zasadzie zawsze znajduje się osoba, która jest w stanie i chce pomóc. To naprawdę niezwykłe!
Brandonowi udało się coś niezwykłego – mam wrażenie, że dotarł do istoty człowieczeństwa. Pokazał, że wszyscy jesteśmy tacy sami, niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, jakim językiem mówimy, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry. Wydaje mi się, że właśnie w tym tkwi jego sukces – nagle zobaczyliśmy, że są na świecie ludzie, którzy mają takie same problemy jak my i nie boją się o tym otwarcie mówić. Zobaczyliśmy, że są ludzie, którzy mają gorzej, tacy, którym możemy pomóc, i tacy, którzy żadnej pomocy nie chcą. Zobaczyliśmy, że nieważne jacy jesteśmy – zawsze jest ktoś, kto nas zrozumie, bo przechodzi lub przeszedł dokładnie to samo. Brandonowi udało się jednocześnie podkreślić tę jedność człowieka, a z drugiej strony pokazać, że przecież każdy jest wyjątkowy. Jego ciekawość drugiego człowieka wzbudziła fenomenalne reakcje. To powinna być też dla nas lekcja podejścia do innych osób. Nie z uprzedzeniami, ale właśnie z ciekawością.
Na początku miałam wątpliwości co do wydawanych albumów. To, co robi Brandon cechuje się dynamiką, życiem w mediach społecznościowych. Potrzebuje akcji i reakcji, dialogu. Oglądanie zdjęć obcych sobie ludzi powinno być skazane na porażkę. A jednak nie jest. Ludzie Nowego Jorku. Historie to gruby album zawierający dziesiątki zdjęć, każde z podpisem, cytatem z rozmowy, dłuższym lub krótszym. Czytanie i oglądanie tego albumu to naprawdę spore przeżycie. Na 430 stronach znajdziemy tak niewyobrażalne natężenie emocji, jakiego nie da nam chyba żadna inna książka. Bo bohaterowie to prawdziwi ludzie, a każdy ma do opowiedzenia swoją historię. A one są bardzo różne – lekkie, przyjemne i śmieszne, ale są też takie, które złamią ci serce, wzruszą, przerażą. Takie, których nie da się zapomnieć i takie, które od razu wylecą ci z głowy jako zupełnie nieistotne. Znajdziesz tu osoby, które będziesz chciał przytulić, takie, z którymi będziesz chciał porozmawiać, pocieszyć, do których będziesz chciał się odezwać po skończonej lekturze, wierząc, że masz im coś ważnego do powiedzenia. Znajdziesz swoje problemy, swoje strachy i demony, swoje przyjemności. Albo wręcz przeciwnie – odkryjesz osoby, które cię odrzucą od razu, które uznasz za głupie, brzydkie, osoby żyjące życiem, którego nie akceptujesz lub którego nie umiesz sobie nawet wyobrazić. Ale najpiękniejsze jest to, że nawet jeśli patrzysz na taką osobę, to nagle zaczynasz w jakiś sposób ją rozumieć, z każdą stroną jesteś coraz bardziej otwarty i świadomy różnorodności ludzi. Ostatecznie okazuje się, że w każdym, absolutnie każdym, jesteś w stanie odnaleźć cząstkę siebie.
Brandon Stanton zbiera to, co najbardziej ludzkie. W albumie znajdziemy mnóstwo emocji – strachu, nadziei, miłości, dramatów, wiele marzeń, tych spełnionych i tych złamanych. To przepiękna rzecz i myślę, że warto ją docenić. To taka książka, do której można wracać wiele razy i za każdym razem odkrywać ją na nowo. Bo to jest opowieść o nas wszystkich, o naszym życiu.
Polecam Wam bardzo serdecznie obserwowanie Brandona na Facebooku, czytanie kolejnych historii i być może włączanie się do zbiórek. Dla zainteresowanych świetny wywiad z Brandonem:
Pod filmem jedna z osób napisała “Im bardziej ja się chowam, tym bardziej Ludzie Nowego Jorku rosną. Ja tylko opowiadam historie” – Brandon, gość, który pokazał światu potęgę rozmowy z ludzkimi duszami”. Myślę, że to doskonałe podsumowanie. Nie popadając w jakieś patetyczne zachwyty, uważam, że Stanton robi po prostu kawał dobrej roboty. W naszych dziwnych czasach Stanton wciąż udowadnia, że najważniejszy powinien być człowiek. I że najprostsza rozmowa potrafi wiele zmienić.
♦
Według mnie facebookowo-społecznościowemu aktywizmowi daleko do zmieniania świata, ale samemu autorowi odmówić tego już nie mogę. Zebrane przez niego kwoty robią wrażenie.
Jednak dla mnie “wszyscy jesteśmy tacy sami” i “w każdym, absolutnie każdym, jesteś w stanie odnaleźć cząstkę siebie” to nie aż tak radosne wnioski. Według mnie właśnie nie jesteśmy tacy sami, ale mimo tego czasem potrafimy się zrozumieć. A może to po prostu moje nielubienie się z generalizacjami.
Generalizowania, niestety, nie da się do końca uniknąć. Albo inaczej – bez niego komunikacja byłaby bardzo utrudniona.
Teraz rozumiem i się zgadzam. Na tak podstawowym poziomie rzeczywiście blisko do uniwersalności.