Columbine

Dave Cullen || Tłumaczenie Adrian Stachowski

Jest kilka takich tematów, których się boję i które mnie poruszają do głębi. Miałam swojego czasu fazę na czytanie książek o mordercach, do tej pory to lubię, choć już nie w takim natężeniu. Ale szkolne strzelaniny i zbrodnie popełniane przez dzieci/młodzież zawsze były dla mnie najtrudniejsze – może dlatego, że trudno jest odpowiedzieć na pytanie “dlaczego”. Kojarzycie film Musimy porozmawiać o Kevinie? To film, który widziałam wiele lat temu, a ciągle siedzi mi w głowie i przez to boję się przeczytać książkę, na podstawie której był zrobiony. 

Książka Dave’a Cullena opowiada historię strzelaniny w liceum Columbine 20 kwietnia 1999, choć jak dowiemy się już na samym wstępie, to wcale nie była strzelanina – to był zamach bombowy, który się nie udał. I teraz tak. Na początku napiszę, że książka Cullena jest dla mnie mistrzowska. Autor zaczyna od szczegółów tego, co się wydarzyło, poznajemy odpowiedzi na podstawowe pytania – kto, jak, kiedy. Opisuje krótko Erica Harrisa i Dylana Klebolda, opisuje cały zamach, od planów chłopców do popełnienia przez nich samobójstwa i wkroczenia policji. To wszystko na kilkudziesięciu pierwszych stronach. Wtedy czytelnikowi może przelecieć w głowie myśl “No dobrze, to skoro już wszystko wiem, co znajduje się na pozostałych 500 stronach?”. Na nich znajduje się próba odpowiedzi na jeszcze jedno ważne pytania, jeśli nie najważniejsze – dlaczego?

Cullen rekonstruuje kolejne kroki morderców jednocześnie pokazując rozpad świata wokół liceum Columbine po masakrze. Cullen potraktował temat bardzo szeroko – pracował nad swoją książką ponad 10 lat i myślę, że warto to podkreślić. Jest tu kilka warstw – jest Eric i Dylan, ich charaktery i motywacje, to główna oś tej historii. Ale są też ich rodziny, które musiały mierzyć się z oskarżeniami po wszystkim, z nienawiścią i z ostracyzmem. Mnie osobiście ten wątek bardzo interesował, bo dużo myślę o tym, co czują rodzice w takiej chwili – kiedy twoje dziecko okazuje się mordercą? Dużo miejsca autor oddaje ofiarom – opowiada o nich dokładnie, robi to z szacunkiem i wyczuciem. Ale to nie jest tylko opowieść o tragedii – to również tekst, który obnaża nieudolność działania policji, który wskazuje, że pewnych rzeczy można było uniknąć (a być może całej strzelaniny), który pokazuje, że nawet w obliczu takiej tragedii znajdą się ludzi którzy będą chcieli na niej zarobić i skorzystać. Ten tekst to jeszcze jedna rzecz – to pokazanie jak działają media, to pokazanie odpowiedzialności dziennikarzy i trochę nas wszystkich – bo przecież wszyscy jesteśmy publicznością, o jaką walczą przestępcy. Cullen wskazuje mnóstwo błędów i zaniedbań, jakie zostały popełnione przy tej sprawie, niektóre nie mieszczą się naprawdę w głowie (rzeczy, których można było łatwo uniknąć, a z jakiś niewytłumaczalnych powodów tego nie zrobiono).

Od książki Cullena nie można się oderwać. Po jej przeczytaniu mam wrażenie, że poznałam nie tylko historię strzelaniny w Columbine, ale mam również większą wiedzę o całym zjawisku szkolnych strzelanin, o amerykańskim sposobie patrzenia na ten problem, mam też większą świadomość w temacie roli mediów. Choć dużo wiem na ten temat, to skala tego, jaki wpływ mają media na naszą wiedzę o wydarzeniach i nasze postrzeganie świata jest w tej książce porażająca.

Jako czytelniczka jestem tą książką zachwycona. A potem przeczytałam opinię na portalu Lubimy Czytać, niejakiej Vivien, która zaczyna się tak: Żadna chyba książka o masakrze w Columbine High School nie zbiera tak skrajnych recenzji. Z jednej strony zachwyt nad fascynująco zręcznym piórem autora, z drugiej druzgocące oskarżenia o naginanie rzeczywistości. Co z kolei dało mi dużo do myślenia w innej kwestii – jak czytać takie książki? Bo przecież wcale nie muszę być specjalistką w temacie Columbine. Nie muszę czytać innych książek na ten temat, ta mogła być moją pierwszą. Nie muszę czytać w ogóle po angielsku, nie muszę zapoznawać się z innymi recenzjami. Przeczytałam książkę, dowiedziałam się z niej dużo rzeczy, poruszyła mnie emocjonalnie. Czy to nie wystarczy? Być może nie, bo to w końcu reportaż, opowieść, która powinna być zgodna z faktami i czytelnik nie powinien się zastanawiać, czy czyta prawdę, czy fantazje autora. Ja zdecydowanie pozostaję fanką tej książki i dla mnie to dalej znakomity reportaż. Polecam jednak zawsze takie książki czytać z otwartą głową i zostawiać sobie miejsce na margines błędu. Cullen pokazał, jak duże potrafią być naciski, kiedy pisze się coś, co jest nie pomyśli jakichś osób. Pokazał powstawanie mitu Columbine, rozebrał na części pierwszej mit Cassie Bernall, która zginęła w masakrze, bo miała powiedzieć, że wierzy w boga. Nic takiego nie miało miejsca, ale to nie przeszkodziło ludziom wierzyć w tę historię, uznać Cassie za męczennicę, napisać kilka książek wokół cudu wiary i wykorzystywać jej śmierć do swoich celów. Wyobrażam sobie, że książka Cullena jest niewygodna dla wielu ludzi.

Temat Columbine jest bardzo trudny, zwłaszcza dla osób które były bezpośrednio lub pośrednio uczestnikami. Wcale się nie dziwię, że i wśród czytelników jest podział. Czy jako zwykła, polska czytelniczka zauważyłam, że Cullen pisze pod swoje własne tezy? Nie. Co więcej, chciałam go pochwalić za jeszcze jedną rzecz – ujawnia swoją osobę dopiero na końcu, w epilogu, po opowiedzeniu historii Columbine. Jak zobaczymy, praca przy tym temacie (ogólnie strzelanin w szkołach, nie tylko Columbine) odcisnęła na nim swoje piętno. Ale w całej książce nie słychać jego “ja” – “ja byłem, ja widziałem, ja czułem”. Nic mnie bardziej nie drażni niż takie “ja” autora, więc tutaj tym bardziej doceniam brak tego.

Czy polecam? Bardzo! A jeśli jesteście mocniej zainteresowani tematem, to warto przeczytać coś jeszcze. Zresztą – zawsze przy zainteresowaniu jakimś tematem, warto czytać wiele różnych rzeczy