Zdumiewało mnie to, że tak pierwotna, nienaruszona dolina wciąż istnieje w XXI wieku. To był naprawdę zaginiony świat, który nas nie chciał i do którego nie należeliśmy.
Tłumaczenie Dariusz Żukowski
Douglas Preston to pisarz zaskakująco wszechstronny. Pisze technothrillery, horrory, kryminały, książki przygodowe, jest również autorem kilku świetnych książek non-fiction. I powiem szczerze, że o ile horrory też brzmią obiecująco i być może kiedyś z ciekawości coś przeczytam, to jego reportaże zaciekawiły mnie dużo bardziej. Mam nadzieję, że pojawią się u nas na rynku (a najbardziej to jego pierwsza książka, Dinosaurs In the Attic: An Excursion into the American Museum of Natural History).
Dzisiaj opowiem Wam trochę o jego najnowszej książce, o Zaginionym Mieście Boga Małp. Na pewno wpadła Wam już w oko, bo jest o niej głośno. I całkiem słusznie! Może nawet nie tyle ze względu na samą książkę, ile na to, o czym jest. Odnalezienie całego starożytnego miasta w XXI wieku jest pewnym zjawiskiem. To zachwycający triumf nauki, która powoduje, że niemożliwe staje się możliwe. To fenomenalna informacja dla wszelkich archeologów, badaczy, historyków, historyków sztuki, socjologów, antropologów itd. To dowód na to, że białe plamy na mapach ciągle jeszcze są, odkrywcy mogą mieć jeszcze nadzieję, a my nie wiemy wcale wszystkiego. To wreszcie świetny spektakl dla zwykłego człowieka, który jedyne co dostrzega z tego wszystkiego to przygody Indiany Jonesa. A morał z tej historii płynie jeden – można jeszcze badać, odkrywać, szukać. W XXI wieku można być poszukiwaczem skarbów i odkrywcą zaginionych miast. Czy to nie jest wspaniałe?
Preston opowiada również historię marzeń – bo tak naprawdę to miasto nie zostało odkryte przecież z dnia na dzień. To dwadzieścia lat (a jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze próby, to dużo, dużo więcej!) myślenia o tym, próbowania, nie odpuszczania, walczenia… i wierzenia, że ma to wszystko sens. La Ciudad Blanca, czyli legendarne Białe Miasto było obiektem poszukiwań od momentu, kiedy opowieści o nim rozpaliły wyobraźnię Europejczyków. W tych opowieściach jest tyle niejasności i zmyśleń, ile oczekiwań i pragnień. To konsekwencje izolacji i egzotyczności. Człowiek ma bujną wyobraźnię i jak czegoś nie wie, to sobie dopowie. Jeśli coś jest zakazane i ukryte, na pewno jest cenne, najlepsze i z pewnością w grę wchodzi złoto.
Ale Zaginione Miasto Boga Małp nie byłoby tak świetną książką, gdyby nie postać autora. On nam tę historię opowiada, więc siłą rzeczy patrzymy na wydarzenia jego oczami. Preston to pisarz, który bierze udział w ekspedycji w 2015 roku – pisze o wężach i pumach i innych niebezpieczeństwach, o spaniu w dżungli, o jej odgłosach. Podkreśla niesamowitość przebywania w miejscu, w którym wcześniej przed nimi nie był żaden badacz. Elegancko połączył przygodę z nauką. Ale zdjęcia mogą rozczarować waszą wyobraźnię. Jeśli oczekujecie wielkich budowli jak z przygodowego filmu, jedynie trochę porośniętych roślinami – cóż, tak naprawdę wygląda to zupełnie inaczej. A w zasadzie w ogóle nie wygląda, bo zdjęcie głównego placu miasta to zdjęcie krzaków. Nie widać nic, oprócz roślin. Kiedy byłam w Prypeci, szokiem dla mnie było to, jak szybko natura pochłania ludzkie budowle. A przecież Prypeć została opuszczona raptem 30 lat temu. Co się wydarzy w przeciągu kilkuset lat?
Preston jest jednym z elementów całej wyprawy. Pisarz przebywa w towarzystwie grupy naukowców, przyrodników, filmowców i wojskowych. Doskonale opisuje działanie takiej wyprawy i całą jej logistykę. Jaka to jest skomplikowana sprawa! W życiu nie wpadłabym na niektóre z rzeczy, wymienianych przez Prestona jako kluczowe dla powodzenia. Ciekawie też jest skonfrontować własne wyobrażenia o takiej ekspedycji z rzeczywistością. Ja na przykład odkryłam, że mimo jakiegoś bliżej nieokreślonego wewnętrznego pragnienia przygody, uczestnictwo w takiej ekspedycji raczej nie jest dla mnie. Zdecydowanie wolę o tym poczytać. Nie mogłam też wyrzucić z głowy myśli, że ta historia to idealny scenariusz na świetną przygodową grę!
Podsumowując – rzadko zdarzają się takie książki, bo mimo wszystko odnajdowanie zaginionych miast nie jest częstym zjawiskiem. Warto przeczytać, bo oprócz porządnej dawki przygody Preston daje nam również rzetelne zaplecze naukowe. Możemy się poczuć jak odkrywcy – żal nie skorzystać!
♦
A jeśli nie wystarczy Wam książka, może jeszcze autora posłuchać
♦
Zachęcająca recenzja chyba skusze się po tą pozycje pozdrawiam
Faktycznie to osobliwe, że wciąż możemy odnajdować zaginione miasta i wzorem dawnych podróżników przemierzać dzikie ostępu. Postaram się zdobyć tę publikację, bo zaciekawiła mnie sama organizacja ekspedycji, jak i to, co odkryli.
Zaintrygowała mnie wzmianka o Prypeci, możesz napisać coś więcej? 🙂
Przeczytałam, obejrzałam, jestem pod wrażeniem zdjęć. Czytałaś może reportaż “Czarnobylska modlitwa”?
Domyślam się, gdybym czytała tę książkę tam to pewnie wszystko odczułabym jeszcze silniej.
Ja polecam przygody Pendergasta. Taka dość wybuchowa mieszanka thrillera i elementów niemal nadprzyrodzonych. Czytałem co prawda lumpeksowo tylko jeden tom, ale wspominam mile.