Artykułów i tekstów o e-czytelnictwie znajdziecie w Internecie bardzo wiele, jest też całkiem sporo drukowanych opracowań. Do tej pory nie poruszałam tego tematu, ale pomyślałam, że rozpoczęcie współpracy z Ink Book to doskonała okazja, żeby porozmawiać na ten temat. W najbliższym czasie raz w miesiącu będzie pojawiał się wpis z cyklu InkBook – będzie o różnych sprawach, ale wszystko wokół e-czytelnictwa. Szykuję dla Was kilka niespodzianek, a jeśli macie jakieś pytania, albo chcielibyście, żebym poruszyła jakieś konkretne zagadnienia, piszcie śmiało.
Najpierw jednaka opowiem Wam moją historię. I zapytam się o Wasze. Bo mam wrażenie, że do czytania ebooków w dalszym ciągu wielu z nas pochodzi z dystansem, a część w ogóle nie uznaje ich za książki. Jestem bardzo ciekawa, dlaczego tak jest. A może się mylę?
Ja rozpoczęłam swoją przygodę siedem lat temu, kiedy dostałam pierwszy czytnik. Dostałam, nie kupiłam, bo byłam święcie przekonana, że go nie potrzebuję. Jako fanka książek papierowych nie wyobrażałam sobie wyjścia z domu bez książki w plecaku. Ale prawdą jest, że do dobrego można łatwo się przyzwyczaić. Zgadniecie, ile czasu potrzebowałam na przestawienie się z czytania papierowych książek w podróży na czytanie z czytnika? To była dosłownie chwila! Od razu pokochałam czytanie na czytniku – nie czułam nigdy, że coś zostało mi zabrane, a wręcz przeciwnie, zyskałam coś dodatkowo.
Dlatego tym bardziej ciekawią mnie ci, którzy powtarzają, że czytniki to nie jest to. Jestem pierwsza, by docenić papier, by cieszyć się z pięknego wydania, z radością książkę wąchać, głaskać i czerpać przyjemność z przewracanych stron. Nie zrezygnuję też raczej ze swojej ściany książek w domu, bo daje mi ona dużo szczęścia. Ale przy tym wszystkim potrafię docenić czytniki i widzę zalety, które płyną z tak cudnego wynalazku.
Znam dwa bardzo dobre powody, dla których radykalna postawa papierowego czytelnictwa nie ma racji bytu. Ostatecznie liczy się treść książki, a nie jej forma, prawda? Pierwszym z nim jest scena z metra, obrazek, który spokojnie mógłby stać się symbolem e-czytania. Kiedyś zauważyłam siedzącą panią, tak na oko koło siedemdziesiątki. Starsza pani była jak wyjęta z historycznego filmu – szalenie elegancka, prawdziwa dama, z kameą na szyi, w rękawiczkach, z siwymi włosami spiętymi w wysoki kok. Już samym jej wyglądem byłam zafascynowana, ale zachwyciłam się zupełnie, kiedy zobaczyłam, że w ręce trzyma czytnik. Wyobrażacie sobie taki obrazek? Ja nie mogłam oderwać oczu.
Jeśli chcecie starszej osobie zrobić prezent, kupcie jej czytnik. Może na początku będzie twierdziła, że nie potrzebuje, że nie chce, że nie ma to jak książka. Wiecie, kiedy zmieni zdanie? Kiedy odkryje, że na czytniku może zmieniać i co ważniejsze, powiększać czcionkę. Nie wypuści go już z ręki.
Drugi powód jest taki, że znam osoby, które nie czytają książek w tradycyjnej formie, a z czytnikiem się nie rozstają. Dlaczego? Bo denerwują się czytając papierową książkę, kiedy widzą, ile im jeszcze zostało. Zniechęca je to. A na czytniku nawet nie zauważają, kiedy przeczytali całą książkę. Bo mózgi niektórych lepiej sobie radzą z ilością stron w formie procentów. Przez brak fizycznego odniesienia na czytnikach czyta się też szybciej.
Zastanawiam się nad tym, dlaczego dyskusja na te tematy toczy się na zasadzie albo albo. Możemy mieć przecież wszystko – i cieszyć się papierem, i korzystać z czytnika. Nie będę nikogo przekonywać, każdy ma swoje zdanie. Postaram się też nie zarzucać Was technicznymi szczegółami. Ja w tym momencie testuję InkBOOKa Explore, nowość która potrzebuje jeszcze trochę dopracowania. Piszecie, że nie jest idealny, że niektóre aplikacje nie działają. Cóż, ja w takich sprawach mam dużo tolerancji, choć rozumiem frustrację, że coś nie działa, a miało działać. Osobiście najbardziej zależało mi na Legimi i jestem bardzo szczęśliwa, że w końcu się doczekałam (kto choć raz spróbował Legimi, wie, że potem trudno się bez niego obejść). Teraz przed nami kolejny, poważny sprawdzian – podróż do Australii. Przetestuję go tam na wszystkie możliwe sposoby. Na chwilę obecną wiem, że nasz relacja będzie bardzo udana.
♦
Wpis powstał we współpracy z
Świetna historia z tramwaju.
I książki i ebook, częste przeprowadzki w tym zmiana kraju zmieniły moje podejście, potem zaczęłam doceniac ilość specjalnych ofert [czasem nawet do pieciu tytulow w cenie jednej ksiazki], zmniejszenie torebki i jej ciężaru, wiecej do czytania w podróży, a jak tęskniłam za papierem to szłam z moją świecącą książką do ksiegarni, dzíęki czemu odkryłam księgarniane kawiarnie bez huczącej muzyki, oby wiecej takich miesc.
Zapomniałam o najwiekszym plusie papieru, jest go łatwiej pożyczyć przez co i zainteresować innych, i wymienić sie na inne ciekawe pozycje, na ebookach to jeszcze kuleje, ale biblioteki sie powoli wkręcają w e-pożyczanie.
Tak! W coraz większej ilości bibliotek jest np. Legimi. To naprawdę świetna sprawa!
A ja jestem tak trochę między młotem i kowadłem. Z jednej strony bardzo cenię sobie wygodę czytnika (ja akurat jestem team Kindle :D) – to, że na wyjazd mogę spakować jedno lekkie urządzenie zamiast kilku książek, które zajmują mnóstwo miejsca i znacząco dodają wagi bagażowi. No i jak mi zabraknie lektur, wystarczy mi połączenie z internetem i karta płatnicza, żeby zdobyć nowy tytuł. No i nie wspomnę o nieograniczonym dostępie do literatury anglojęzycznej, do której wreszcie powinnam się przekonać. Czytnik to ochrona drzew i tym samym środowiska, czytnik to z milion zalet.
Ale zawsze musi być jakieś ale. Jako tradycjonalistka w wielu kwestiach nie potrafię wyrzec się na dobre czytania z prawdziwego papieru. Przyjemność samego trzymania książki i przewracania stron, zapach, jej fizyczna obecność na półce – to jest to. Nienamacalność jednak coś tym książkom odbiera, choć nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć, co to takiego.
Mimo wszystko czytnik sama sobie kupiłam, leży w szufladce i czasem się kolegujemy. Chyba zrobię jeszcze jedno podejście do e-czytania…
Rozumiem Cię doskonale! W domu zazwyczaj też czytam papier, ale z kolei przed snem wolę czytnik 😀 Na szczęście nie musimy wybierać i możemy się cieszyć i z tego i z tego 😀
Daleka jestem od uznawania, że e-booki to nie książki, a czytanie na czytniku to nie jest prawdziwe czytanie. Ale prawdą jest, że nie umiem się przestawić na czytnik. Nie umiem, chociaż chciałabym, bo racjonalnie doceniam wszystkie zalety tego wynalazku. Oferuje mnóstwo miejsca na książki, jest lekki i poręczny, bateria starcza na długo itd., ale po prostu nie umiem wciągnąć się w lekturę na czytniku. Od kilku lat mam kindle classic i w zasadzie wyłącznie leży i zbiera kurz. Denerwuje mnie, że nie wyświetlają się strony tylko procentowy postęp, denerwuje mnie mały ekran, to, że nie mogę książki przekartkować, że nie wyświetla się kolorowa okładka. Oczywiście wiem, że to są drobnostki, ale jednak u mnie przeważają i po prostu jak pomyślę o sięgnięciu po czytnik to od razu odechciewa mi się czytania. Myślisz, że jest dla mnie jeszcze jakiś ratunek czy na zawsze pozostanę niewolnicą papierowych egzemplarzy?
Też kiedyś zapierałam się, że nigdy, że absolutnie, ale im więcej dostawałam książek przedpremierowych w pdf, tym moja frustracja spowodowana niewygodą czytania na telefonie rosła coraz bardziej i postanowiłam jednak spróbować. Nie tyle się zakochałam, co bardzo doceniam wygodę, jaką daje czytnik. W tym roku planuję przeczytać na nim cegłę, którą mam w formie zarówno papierowej, jak i ebookowej, bo za papier, z powodu gabarytów, nie mogę się zmotywować, żeby sięgnąć :p
Pierwszy czytnik dostałam pięć lat temu, kiedy zaczynałam studia. Wiedziałam, że takie cudeńka istnieją, ale niekoniecznie wierzyłam w to, że się w tym odnajdę. Po paru latach przesiadłam się na Kindla, i do tej pory uważam to za najlepszy zakup swojego życia. Najbardziej w czytnikach podoba mi się to, że nie jestem z góry skazana na jedną książkę – mogę ich mieć tyle, ile chcę i czytać je niezależnie od miejsca, w którym przebywam. Przecież tachanie tych kilku tomiszczy by mnie złamało w pół 😀
Audiobooków też nie lubię. Jedynie słuchowiska do mnie trafiają, ale też najlepiej jak słucham w trakcie jazdy samochodem, bo inaczej zaraz się rozpraszam. Możliwe, że masz rację, może właśnie jakaś dalsza podróż albo coś w tym stylu. by mnie przekonało. W sumie niedawno przeprowadzałam się i prawie wszystkie książki zostawiłam u rodziców, wiec na co dzień mam pod ręką tylko kilka papierowych egzemplarzy, ale i tak nie kusi mnie, żeby sięgnąć po czytnik. A może muszę się po prostu zmusić, żeby zacząć korzystać z czytnika i dalej już samo pójdzie. Orientujesz się może czy są takie czytniki, które wyświetlają kolorowy obraz? Bo jak ja kupowałam swój to nie było o tym mowy.
Są, ale w zdecydowanej mniejszości. Trudno mi o nich coś powiedzieć, bo nigdy nie miałam żadnego w ręku niestety
Ja najpierw odkryłam Legimi – koszt abonamentu i .łatwy dostęp do książek przekonały mnie, że to lepsze niż zamawianie z księgarni, czekanie, a potem się okaże, że książka mało fajna. Po pół roku czytania na tablecie kupiła czytnik i to jest najlepszy zakup jaki zrobiłam w ostatnich latach. Wygodniej się go trzyma w łóżku, mieści się do małej torebki, czytam szybciej (wyłączyłam w ogóle widoczną numerację). Ja mam Pocketbooka Touch Lux 3 i jestem zadowolona. Teraz mam nawet tak, że jak czytam papierową książkę, to mi jest mniej wygodnie.
Mam poczucie, że Legimi zrobiło bardzo dużo dla popularyzacji czytników! Ja uwielbiam papier i nigdy z niego nie zrezygnuję, ale wygoda czytnika i dostęp do książek w Legimi to złoto jest!
Ja swój pierwszy czytnik też kupiłam 7 lat temu, i podobnie jak większość (choć nie wszyscy) od razu się zachwyciłam. Byłam wtedy unieruchomiona i nie miałam jak chodzić do biblioteki, więc czytnik to było dla mnie idealne rozwiązanie.
Z biegiem czasu jednak czytnik poszedł w odstawkę, nie pamiętam kiedy go ostatnio użyłam. Kluczową sprawą jest tu dla mnie zdobywanie książek: bazuję na bibliotece, książek praktycznie już nie kupuję, a e-booka z biblio nie wypożyczę, musiałabym go nabyć. A ceny ebooków są jakie są. Czytnik to też idealne rozwiązanie na wyjazdy, owszem, z tym, że ja w podróży nie umiem czytać, więc na ogół targam go niepotrzebnie.
[…] dwóch poprzednich częściach cyklu opowiedziałam Wam moją czytnikową historię i wspólnie zastanawialiśmy się nad czytaniem w podróży. Ale kiedy już mamy czytnik i chcemy z […]