Choć cały czas sobie obiecuję, że będę pisać więcej o grach, wcale mi to nie wychodzi. Trochę z braku czasu, a trochę z wewnętrznego przekonania, że przecież wcale się na nich nie znam. O książkach wiem dużo więcej i dlatego z łatwością przychodzi mi pisanie o nich. Z grami jest trochę inaczej – ale właśnie dlatego, trochę z przekory, będę o nich pisać. Wiecie już na pewno, że marzy mi się studio robiące gry komputerowe na podstawie książek. Czytanie i granie to wbrew pozorom czynności bardzo do siebie zbliżone i jestem przekonana, że czytelnicy to urodzeni gracze. Jeśli któryś mówi, że to nie dla niego, że nie lubi grać, że go to nudzi albo nie interesuje – albo w ogóle nie próbował grać, ale grał w nieodpowiednim towarzystwie, albo nie trafił jeszcze na grę, którą pokochałby tak, jak ukochaną książkę.
Typoman to idealna gra do przełamania pierwszych lodów. Choć momentami nie jest najłatwiejsza i jest skierowana do osób posługujących się językiem angielskim, jej urok jest niezaprzeczalny. Połączenie platformówki z grą logiczną nie wymaga od początkujących graczy opanowania nie wiadomo jakiego sterowania, pozwalając się skupić na fabule. A strona wizualna zachwyca – ja osobiście uwielbiam taką stylistykę. Jest prosto, trochę mrocznie, i bardzo plastycznie. Sami zobaczcie.
Ale dlaczego w ogóle piszę Wam o niej? Ja, jako rasowy mol książkowy uwielbiam wszystko, co jest związane z literkami. Nieważne, co to jest – poduszka, herbata, skarpetki – jeśli ma nawiązanie do książek, zdobywa plus 100 do fajności. A jeśli pojawia się gra, która w tak świetny sposób wykorzystuje literki, to ja Wam muszę o niej powiedzieć!
Gramy głównym bohaterem, który składa się z literek. Czy już ten sam początek nie jest fantastyczny? Najpierw pojawia się literka O, potem znajdujemy E i H, a na koniec R i jesteśmy ludzikiem. Warto zauważyć, że literki te w innej konfiguracji tworzą napis HERO – już na samym początku mamy zapowiedź nieoczywistości i zabawy słowami. Ale to, że jesteśmy zrobieni ze słów, to jeszcze nic! Nasz cały świat jest zbudowany ze słów. To słowa klucze, które określają naszą sytuację, nasze zachowanie, wpływają na nasze otoczenie, sugerują, co mamy zrobić, czego unikać, gdzie pójść. Niby mała rzecz, a taka genialna – dekoracja ze słów! Tworzy to fantastyczny klimat, i poza swoją oczywistą funkcją informacyjną, może nieść ze sobą naprawdę wiele znaczeń. Do tej pory z czymś takim spotkałam się w Alanie Wake’u. Sam pomysł istnienia słowa, a nie rzeczy/uczucia/zjawiska, które oznacza, jest dla mnie fantastyczny. Słowo zachowuje przy tym wszystkie ich właściwości, bo w końcu przecież tę rzecz określa. Świetny punkt wyjścia do dalszych rozważań. ale to jeszcze nie wszystko! Będąc literkowym ludzikiem, potrafimy kontrolować świat, a robimy to za pomocą słów. Wszystkie nasze działania i akcje opierają się na tworzeniu słów. Słów, które przez swoje znaczenie popychają naszą historię do przodu. Nie włączymy na przykład po prostu prądu. Musimy stworzyć słowo ON. Budujemy świat za pomocą słów, pamiętając cały czas, że mają one moc sprawczą. Dobre słowa potrafią nas ochronić, te negatywne mogą obrócić się przeciwko nam. Jest kilka słów, które po połączeniu zaskoczą gracza – trzymając się zasady, że to, co stworzymy ma wpływ na rzeczywistość. Nie zdradzę Wam wszystkich, ale powiem, że mi najbardziej spodobała się reakcja na słowo SIR 😉
Oprócz tych elementów, mamy również oczywiście historię, która ujawnia się nam w odnajdywanych cudzysłowach (!). Warto odnaleźć je wszystkie, choć mi się to nie udało. Widzę w Typomanie same plusy. Nie jest to długa gra, i chociaż tak bardzo mi się podoba, myślę, że jej długość jest wystarczająca. To typowa rozrywka na kilka godzin, w dłuższej formie mogłaby być ciut nużąca. Ćwiczy logikę i umiejętność patrzenia na problemy z różnych stron, a jeśli ktoś gra tak jak ja, to ćwiczy również cierpliwość i determinację (a trzeba ich dużo, żeby po raz 15 powtarzać ten sam fragment, w którym ZAWSZE się ginie ;-)) Zagadki nie są bardzo trudne, ale czasami trzeba się skupić i pomyśleć (ja kilka razy musiałam podejrzeć rozwiązanie). Problemem może być znajomość języka angielskiego, choć cała gra opiera się na naprawdę podstawowych słowach. Tym samym możemy się podszkolić z angielskiego, nauczyć się słówek, przypomnieć je sobie. Jest osiągnięcie za określoną liczbę stworzonych słów, co motywuje do układania i wyszukiwania nowych. Tworzenie słów popycha historię do przodu, więc musimy to robić – a przecież nie ma lepszego sposobu na naukę niż zabawa.
Każdy, kto kocha czytać książki będzie zachwycony. Pomysł, by z liter stworzyć tło, elementy świata był genialny i cudowny. Litery tworzące napisy w tle są częścią historii lub ją tylko opowiadają, tworzą nastrój, czasami są tylko dekoracją, czasami wskazówką, a czasami naszym celem i zadaniem. Typoman to świetna rozrywka – bawi, a jednocześnie daje do myślenia. Normalnie w życiu raczej nie zwracamy uwagi na to, jaką siłę mają słowa, nawet jeśli je kochamy. Używamy ich, ale bagatelizujemy ich znaczenia. Co by było gdyby każde nasze wypowiedziane słowo, miało natychmiastowy, realny skutek? Nie jest to oczywiście pomysł odkrywczy (widzieliście film Przypadek Harolda Creeka?), ale jednak za każdym razem tak samo przyciągający wszystkich książkoholików.
Więc podsumowując – bardzo, bardzo polecam! Mnie Typoman totalnie zauroczył i jestem pewna, że tak samo będzie z Wami 🙂 A na koniec soundtrack z gry:
Muszę przyznać, że mnie przekonałaś! Z reguły nie mam czasu na gry, a gdy już go znajdę, to grywam w RPG, ale zapamiętam sobie “Typomana” i w przyszłości na pewno po niego sięgnę. 😀
Cieszę się! Zwłaszcza, że to rozrywka na kilka godzin, więc gdzieś ją wcisnąć na pewno się uda 😀
Wygląda super. Jeśli chodzi o klimaty słowno-literkowe, to skojarzyło mi się jeszcze Epistory.
Zapisane!
O! Ja nie lubię gier! I nie interesuje się nimi. A teraz (dzięki Tobie) chcę spróbować! 🙂 Skoro mówisz, że to mnie przekona… 🙂
A “Typoman” wydaje się idealne, gdyby nie ten angielski… 🙂