Przy każdej możliwej okazji wspominam o tym, jak bardzo uwielbiam wszelkiego rodzaju geniuszy. Jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę na blogu słowo geniusz to wyskoczy Wam całkiem sporo wpisów. Do końca nie wiem, dlaczego ten temat mnie tak pociąga. Być może jest w tym trochę tęsknoty, trochę chęci bycia geniuszem i patrzenia na świat inaczej, dostrzegania czegoś więcej. Zawsze chciałam mieć w swoim życiu jakąś jedną dziedzinę, w której byłabym najlepsza, a bohaterowie z nazywanym przeze mnie efektem WOW niezmiennnie kradli me serce. Geniuszem już raczej nie będę. Albo inaczej – mój geniusz siedzi w kącie i nie zamierza się wcale odzywać. Jeśli nie kojarzycie o czym mówię, koniecznie obejrzyjcie wystąpienie Elizabeth Gilbert na TED (tak, tak, tej od Jedz, módl się i kochaj) o geniuszu właśnie. Naprawdę świetna sprawa! Raczej się tym nie przejmuję, w końcu nie każdy może ratować świat, ale nie przeszkadza mi to podziwiać geniuszy z daleka i fascynować się samym tematem.
Dlatego z wielką radością rzuciłam się na czytanie Innowatorów Waltera Isaacsona. To nazwisko powoli staje się synonimem do porządnej biografii i tym razem również tak jest. Innowatorzy jednak nie są typowym dziełem biograficznym. Znajduje się w nim wiele sylwetek, owszem, ale tematem nadrzędnym jest innowacja. Autor we wstępie wyjaśnia całkiem konkretnie, jaki był główny cel pisania tej książki. [Książka] ma za zadanie pokazać, jak wyglądała współpraca między tymi ludźmi i dlaczego umiejętność pracy zespołowej pozwoliła im osiągnąć kretywność jeszcze większą od tej, którą dysponowali z natury. Isaacson wziął pod lupę środowisko komputerowe i całą cyfrową rewolucję. Jestem zachwycona, że swą opowieść rozpoczął od kobiety, zwłaszcza, że potem nie ma zbyt wielu okazji do pisania o nich. Trzeba przyznać, że historia komputerów to zdecydowanie domena męska, a jeśli pojawiały się jakieś kobiety (bo przecież się pojawiały!) skutecznie były odsuwane i pacyfikowane przez mężczyzn.
Innowatorzy to zebrana w jednym miejscu historia naszej dzisiejszej rzeczywistości. Jak powstawał komputer, kto wymyślił Internet i gry komputerowe, ile było potrzebnych etapów do stworzenia komputera osobistego i jakie elementy trzeba było wymyślić po drodze. Najbardziej fascynujące w tej książce jest to, że wymaga użycia sporej wyobraźni, zwłaszcza przez młodych czytelników. Ale jak to? Komputer wielkości pokoju? Nie było internetu? Ktoś go musiał w ogóle kiedyś wymyślić? Przecież on jest jak powietrze! Jest zawsze i wszędzie! Sporo rzeczy z historii opisywanych w książce działo się na naszych oczach, zwłaszcza jeśli chodzi o internet. Zdaję sobie sprawę z różnicy między moim dzieciństwem a teraźniejszością, a przecież mam raptem trzydzieści lat.
Kiedy już przejdziemy do porządku dziennego z tym, że ktoś musiał kiedyś wymyślić te niezastąpione dzisiaj rzeczy, pomyślmy, jakim wizjonerem trzeba było być, żeby wyobrazić sobie komputer jeszcze w XIX wieku, jak to zrobiła Ada Lovelace. Żeby zrozumieć, że komputer będzie rewolucją, ale tylko wtedy, kiedy zwykły człowiek będzie mógł z niego korzystać. Żeby widzieć więcej niż inni, rozumieć więcej i być pewnym swojej wizji, nawet jeśli wszyscy wokół pukają się w głowę. Isaacson prezentuje nam całą galerię takich postaci, tych bardziej znanych jak Gates czy Jobs, ale i tych dzisiaj już zapomnianych (albo znanych wąskiej grupce pasjonatów), bez których jednak rozwój komputerów mógł potoczyć się całkiem inaczej. Poznajemy ich biografie, okoliczności, które sprawiły, że zajęli się danym tematem, obserwujemy ich, jak pracują na swój sukces. To fascynujące podążać razem z nimi drogą ich odkryć. Isaacson fantastycznie łączy ich życie osobiste z pracą, dzięki czemu możemy obserwować cały proces kreatywnego tworzenia całkiem nowej rzeczywistości. Obok pozytywnych wydarzeń znajdziemy również wiele negatywnych, podkradania sobie pomysłów, wykorzystywania, wyścigu z czasem i innymi twórcami, walki o patenty czy o różniące się między sobą wizje. Isaacson w bezpośredni sposób pokazuje, że nie wystarczy być geniuszem. Trzeba być geniuszem w odpowiednim czasie i miejscu, najlepiej takim ze znajomościami, albo ze znajomością kogoś ze znajomosciami. Pieniądze nie są aż tak istotne, bo gdy ma się znajomości, pieniądze jakoś się zawsze znajdą. Podoba mi się, że autor zwrócił na to uwagę. Bardzo często uważamy, że skoro ktoś jest geniuszem, wszystko przychodzi mu łatwo i bez wysiłku. Często zazdrościmy, mówiąc o tym, jak to ona ma fajnie. Kto by się nie chciał zamienić z Billem Gatesem, co nie? Ale ile z tych osób, będąc na studiach, odmówiło pójścia na imprezę, wybierając za to siedzenie nad jakimś metamatycznym problemem do rozwiązania? To tylko przykład i duże uproszczenie, ale wiecie, o co mi chodzi. Geniusz geniuszem, ale do sukcesu i zapisania się na kartach historii potrzeba jeszcze bardzo wiele szczęścia, ogromnej ilości pracy, niezłomnego charakteru i oszałamiającej wręcz pewności siebie, która jest już prawie arogancją.
Innowatorzy łączą w sobie te wszystkie rzeczy. Poznajemy konkretnych ludzi, ale też całe procesy, które zaszły w tamtych czasach. Isaacson pyta, czy innowacje i wszelkie wynalazki możemy przypisywać raczej jednostkom czy jednak cały grupom ludzi, którzy pracowali nad danym problemem. Próbuje to połączyć, bo przecież drobne zmiany prowadzą do wielkich rewolucji. Potrzebne są wybitne jednostki, ale nie wolno zapominać, że bez zespołu innych ludzi, mieliby utrudnione zadanie.Tak jak to autor ładnie podumował – innowator to nie jest geniusz, zamknięty u siebie w piwnicy, dłubiący po cichu w czymś, co sobie wymyślił. Nie, innowator to ktoś, kto tworzy kulturę innowacji – dzieli się swoimi pomysłami, zbiera pomysły od innych, rozmawia, pyta, kombinuje. Pierwszym przykładem takiego środowiska było Bell Labs, a ostatecznie do tej idei niech Was przekona fakt, że właśnie Bell Labs zostało wpisane do Księgi rekordów Guinnessa jako najbardziej nagradzane Nagrodą Nobla (do tej pory wydało jedenastu noblistów). Czyli coś w tym musi być.
Dodatkowo Isaacson sprzedaje nam mnóstwo smaczków i ciekawostek, które sprawiają, że nasze naturalne podglądactwo jest zaspokojone, możemy się trochę pośmiać, czasami mocno zdziwić, nauczyć czegoś nowego. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego na błąd mówi się bug, skąd się wzięli hakerzy czy jak komuna hipisowska wytwarzająca świecie wpłynęła na historię komputerów i co z tym wszystkim miało wspólnego LSD – to książek zdecydowanie dla Was 🙂 Polecam bardzo serdecznie, bo oprócz historii komputerów można dowiedzieć się z niej wiele o samych innowacjach, o współpracy, o tworzeniu kreatywnego środowiska. Pisząc tę książkę, Isaacsom pozwala nam uczyć się od najlepszych i warto wykorzystać tę okazję.
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Żywoty wielkich i niewielkich mnie niespecjalnie interesują, ale tu akurat ciekawią mnie te przełomowe momenty w historii. Dużo bardziej interesuje mnie właśnie, jak dochodzi do przeróżnych przełomów – czy da się je w ogóle przewidzieć i nimi kierować.
[…] niejedną jego biografię, ale jeśli pisze Walter Isaacson, to po prostu trzeba przeczytać. Jego Innowatorzy byli doskonali, to książka dla każdego, kto kocha geniuszy. To będzie jedna z moich […]
[…] brać jego książki w ciemno i być pewnym, że będzie to doskonała lektura. Pisałam już o Innowatorach, biografii nie jednej osoby, a właściwie zjawiska – geniuszu. Wpadnijcie przeczytać […]