Życie pszczół

Pszczoły to dusza, dusza lata, to zegar znaczący okres dosytu i bujności życia, to skrzydło unoszących się woni, to samoświadomość promieni słońca, to pobrzęk jaźni ogarniającej świat, to pieśń atmosfery przeciągającej się rozkosznie na wygodnej leży, a przelot ich jest wiadomym znakiem, motywem muzycznym owych niezliczonych radości i upojeń rodzących się z ciepła i żyjących w światłości. Przez pszczoły dochodzimy do zrozumienia szczęśliwych chwil, jakie daje nam przyroda.

Jakiś czas temu wydawnictwo MG skradło nasze serca Inteligencją kwiatów Maurice’a Maeterlincka. Zaskakująca zawartość (i czas jej napisania!) plus przepiękna szata graficzna okazała się strzałem w dziesiątkę. Uwielbiam, kiedy wydobywa się na światło dzienne stare rzeczy, napisane dawno temu. Szczególnie ciekawe jest to w przypadku literatury naukowej – w każdej takiej książce mamy wiedzę z roku jej napisania. Dzisiaj na wiele rzeczy patrzymy całkiem inaczej, wiemy więcej, ale z drugiej strony – wiele rzeczy ciągle pozostaje aktualnych i prawdziwych, mimo że Maeterlinck pisał ponad 100 lat temu! Kiedy w zapowiedziach pojawiła się druga książka Maeterlincka, Życie pszczół od razu wiedziałam, że ją przeczytam. I ponownie, przyznaję się – najpierw zapragnęłam jej ze względu na jej wygląd, a dopiero potem ze względu na zawartość. 

Czyż nie uderza nas, że to właśnie my, ogarnięci męką ciągłej rozterki pośród błędów rozlicznych, jesteśmy marzącymi dziećmi i stawiamy sami sobie bezcelowe pytania?

O tym, że jest wydana przepięknie nie będę za wiele pisać, bo przecież sami to widzicie. Okładka uwodzi (a na okładce znajduje się rycina z 1864 roku autorstwa Alfreda Edmunda Brehma), wewnętrzna wklejka budzi uśmiech, czcionka jest dopasowana do stylu, a umieszczone ilustracje i grafiki wzbudzają zachwyt. Są to przepiękne obrazy, ale mi najbardziej podobają się techniczne rysunki i przekroje uli oraz tablice z budową anatomiczną pszczół, bardzo szczegółowe i piękne.

Styl Maeterlincka znamy już z Inteligencji kwiatów. Życie pszczół prawdzie jest młodsze, bo napisane w 1901 roku (a Inteligencja kwiatów 6 lat później) ale nie widzę różnicy między tymi dwiema publikacjami. Obie są napisane świetne, przepięknymi i długimi zdaniami, których czytanie jest samą przyjemnością. I tutaj, tak jak przy Inteligencji kwiatów, miałam ochotę czytać na głos i delektować się kolejnymi słowami. Życie pszczół jest dużo grubsze od Inteligencji, ale wynika to zapewne z osobistej fascynacji autora, która przełożyła się na studiowanie pszczół przez 20 lat. Jak sam wspomina, chce mówić o pszczołach tym, którzy ich nie znają w ten sposób, jak się opowiada o czymś, co się zna dobrze i bardzo kocha. I dokładnie to robi.

To prawdziwe kompendium wiedzy o pszczołach i pszczelarstwie. Dowiemy się, jak się nazywa nauka o pszczołach, prześledzimy historię nauki o pszczołach od starożytności, wysłuchamy opowieści o duchu ula, traktując sam ul jak miasto, jak przestrzeń, która ma ulice, przesmyki i mury, a zamieszkują je skrzydlaci obywatele. Poznajemy bardzo dokładnie życie tego miasta – zwyczaje, zajęcia każdej z grup, rytm dnia i roku, relacje między pszczołami – wszystko, dosłownie wszystko. W swą opowieść wplata również człowieka – jako tego, który zajmuje się pszczołami i ma wynikające z tego obowiązki, i jako gatunek, który do pszczół jest tak przecież podobny.

Życie pszczół to wprawdzie bardzo dokładny biologiczny traktat, ale tak przesycony pięknem, miłością do pszczół i wręcz poezją, że jego lektura jest wielką przyjemnością. Gdyby tak były pisane podręczniki do biologii – wszyscy bylibyśmy biologami. Do pisania Maeterlincka trzeba się przyzwyczaić, ale kiedy się już to zrobi, pozostaje tylko dać się ponieść jego zdaniom. Ten tekst to przepiękny ukłon w stronę przyrody, jeden wielki zachwyt nad naszym światem i jego mieszkańcami. Polecam serdecznie!

O książce pisze jeszcze Niebieska Papużka