Ten, kto choć trochę nie zapoznał się z botaniką nie uwierzy, ile twórczości wprost genialnej mieści się w zieleni, którą cieszą się nasze oczy.
Wydawnictwu MG przyglądam się już od dłuższego czasu. Wydają wielu polskich autorów, ale też wznawiają klasykę. I to jak! Oprawa graficzna jest zazwyczaj fenomenalna – bardzo podoba mi się ich wizja, styl okładek, pomysły na nie. Aż chce się odkrywać nowe lektury, wracać do książek, które czytało się kiedyś, nadrabiać klasykę. Już kiedyś pisałam, że bardzo lubię ekranizacje powieści, bo dzięki filmom wiele razy sięgnęłam po powieść, której w innym przypadku sama bym nie znalazła. Tak samo jest z książkami napisanymi dawno temu. Nic w tym dziwnego, jeden człowiek nie jest w stanie przeczytać wszystkiego ani we wszystkim się orientować (przynajmniej nie dzisiaj, w XIX wieku było łatwiej). I dlatego działania wydawnictwa, by wydobyć z mroków zapomnienia ciekawe teksty bardzo mi się podoba! Jednym z takich tekstów jest esej Maurice’a Maeterlincka Inteligencja kwiatów z 1907 roku. Nie przychodzi mi do głowy żadna sytuacja, w której sama odnalazła bym to dzieło i je przeczytała. Stało się to tylko i wyłącznie dzięki wznowieniu i fantastycznemu wydaniu, które przyciąga wzrok i zachwyca.
Maurice Maeterlinck, noblista z 1911 roku był pisarzem bardzo wszechstronnym. Był dramaturgiem, poetą, pisał eseje filozoficzno-przyrodnicze. Oprócz Inteligencji kwiatów, napisał jeszcze Życie pszczół, Życie termitów i Życie mrówek. I o ile do tej pory nie przejawiałam zainteresowania tymi tematami, po lekturze Inteligencji kwiatów, muszę przyznać, że resztę również przeczytałabym z wielką przyjemnością. Najważniejszą informacją, którą warto znać to to, że Inteligencja to esej z 1907 roku. Na fali modnych teraz wydawnictw o przyrodzie ktoś może sięgnąć po nią i zdziwić się przy lekturze. Ja osobiście byłam zachwycona, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi czytać takie teksty. Lektura do najłatwiejszych nie należy – sposób pisania, wyrażania się, budowania zdań był wówczas inny niż ten, do którego dzisiejszy czytelnik przywykł. Zdania są piękne, pełne, długie, z wieloma wtrąceniami. Trzeba się skupić przy lekturze, ale nagroda jaką dostajemy za wysiłek jest dużo większa niż zwykle. Mnie takie wyrażanie się, takie zdania i słowa zachwycają. To zdania, które mają klasę, są eleganckie, a jednocześnie pełne emocji i życia. Zadziwia nas, że udaje się to roślinie, chociaż jest to dzieło równie trudne, jak dla nas byłoby wydobycie się ze szranków czasu, które nam los narzuca, lub sięgnięcie w sferę wolną od najuciążliwszych praw materii. Aż chce się czytać na głos z brytyjskim akcentem! Ja kocham tamte czasy, uwielbiam to, jak wtedy mówili, jak się ubierali i zachowywali, dlatego lektura tej książki była ogromną przyjemnością.
Nie mówiąc już o tym, że uwielbiam książki, z którymi nie mogę się rozstać. Inteligencję długo nosiłam przy sobie i przeglądałam przy każdej możliwej okazji. Kiedy piszę te słowa też to robię. Jest jedną z najładniej wydanych książek jakie widziałam, głównie z powodu stylizacji na wydanie właśnie XIX-wieczne. Piękna okładka, na której znajduje się rycina Ernsta Haeckela z 1899 roku, odpowiednia czcionka i to co najlepsze – kolorowe ilustracje, botaniczne plansze przedstawiające opisywane rośliny. Prawie wszystkie pochodzą z XIX-wieku, stworzone przez botaników przyciągają swoim retro wyglądem, ale też dokładnością i estetyką.
Wydaje nam się, że to my właśnie sami, siłą inteligencji i twórczego geniuszu, stwarzamy rzeczy nowe w świecie nieświadomym i biernym. Tymczasem, przyjrzawszy się sprawie z bliska, dochodzimy do wniosku, że w ogóle trudno jest nam stworzyć coś nowego. Przybłędami tylko jesteśmy, niedawno przybyłymi na Ziemię, toteż odnajdujemy jedynie to, co istniało dawno, i powtarzamy, niby olśnione nowością olśnione dzieci, wszystko to, czego dokonało przez wieki życie.
W standardowej recenzji wypadałoby napisać też coś o treści, a nie tylko zachwycać się okładką, prawda? Na szczęście nie piszę standardowych recenzji, więc zachwytów będzie tym razem zdecydowanie więcej, ale zostawię Wam też kilka słów o treści. Czy warto czytać tekst z początku poprzedniego stulecia, który dotyczy tak szybko rozwijającej się dziedziny jak botanika czy biologia? Moim zdaniem warto, choć nie jestem w stanie ocenić, czy informacje, o których pisze Maeterlinck uległy zmianie. W którymś momencie pisze na przykład o tym, że nie wiadomo, po co rośliny mają zapach. Dzisiaj pewnie ta sprawa została już dawno rozwiązana, a badaczom spędzają sen z powiek problemy genetyczne i inne zaawansowane technologicznie, takie, jakie Maeterlinckowi nawet się nie śniły. Ja uważam to za dodatkowy plus tej publikacji. To swojego rodzaju podróż w przeszłość, podczas której możemy podglądać wiedzę ludzi z początku XX wieku. A jednocześnie to bardzo aktualna opowieść o podstawach biologicznych roślin, ich rozmnażaniu i funkcjonowaniu. Autor pięknie pisze o roślinach – bohaterskie wysiłki gałęzi, zacięte boje drzew, heroizm dwuletniego drzewa, rośliny uduchowione, nerwowe, tragiczne miłości, kwiaty potrafiące liczyć... Traktuje je właściwie jak osoby – żywe, inteligentne, myślące i wymyślające różne rozwiązania i wynalazki, rozwiązujące problemy. Fantastycznie się to czyta!
Czasami autor odpływa ciut za daleko w swoich rozważaniach od właściwego tematu, ale z drugiej strony, kto mu zabroni? To w końcu esej, a nie rozprawa nauka czy nawet popularnonaukowa. Czytelnikowi pozostaje delektować się lekturą i podążać za myślami autora. Zapewniam Was, że będzie to wyborna przygoda!
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Jestem masochistką, skoro czytam twoją recenzję 😛 Mój egzemplarz recenzencki zaginął gdzieś w drodze i wciąż czekam, a ty tylko podsycasz mój apetyt. Szczególnie podoba mi się zdanie: “Czasami autor odpływa ciut za daleko w swoich rozważaniach od właściwego tematu”, bo tego właśnie oczekiwałam od “Inteligencji kwiatów”. Bo jeśli chodzi o informacje biologiczne, to znajdzie się na pewno 100 pełniejszych i bardziej aktualnych pozycji, a dywagacji na ich temat z początku XX wieku już raczej nie ;D
O, co za zbieg okoliczności! Czytam notkę, myślę sobie – nazwisko mi coś mówi… Dzisiaj właśnie pożyczyłam czytelniczce “Życie pszczół” 😀 A sama książka brzmi ciekawie, wydaje się, że rzeczywiście wznowiono ją na fali tekstów eko, ale bardzo dobrze, z tego, co piszesz, szkoda, by była zapomniana 🙂
Jestem tak samo zachwycona jak ty. Wydanie piękne i ten nomen omen kwiecisty język 😉 Przeczytałam z przyjemnością, chociaż podchodziłam sceptycznie do tej pozycji 😉
Ja nie miałam pojęcia, że to tak stara rzecz! I bardzo się cieszę, bo inaczej nigdy bym jej nie przeczytała 😉
Może też kiedyś się doczeka tak ładnego wznowienia! Byłoby cudownie <3
[…] kolejny esej Maeterlinka, który został nam przypomniany przez wydawnictwo. I to w jakiej oprawie! Inteligencja kwiatów zachwyciła mnie absolutnie – czekam z niecierpliwością na egzemplarz Życia […]
[…] czas temu wydawnictwo MG skradło nasze serca Inteligencją kwiatów Maurice’a Maeterlincka. Zaskakująca zawartość (i czas jej napisania!) plus przepiękna […]