Na instagramie pokazywałam Wam jakiś czas temu stosik książek od Wydawnictwa Babaryba. Niedługo opowiem Wam o książkach Mikołaja Golachowskiego, które wzbudziły Wasz entuzjazm, ale dzisiaj o czymś zupełnie innym. O dwóch książkach Marii Mroux Bulikowskiej o gwarze warszawskiej. Postaram się Wam przekazać, jak bardzo mnie zachwyciły i z wielką przyjemnością podzielę się nimi 🙂 Ale po kolei!
Najpierw rysunek. Mroux jest ilustratorką, którą bardzo łatwo rozpoznać po pracach. Korci mnie, żeby napisać, że ma charakterystyczną kreskę, ale wtedy chyba sugerowałabym, że na rysunku się znam, a zdecydowanie tak nie jest 🙂 Ale sami zobaczycie – będziecie mogli sobie porównać rysunki z tych książek z rysunkami w książkach Golachowskiego (bo je też ilustrowała Mroux). Mi ogromnie podobają się jej rysunki. Są przyjemne dla oka, proste, a jednocześnie pełne detali, narysowane z lekkością i pozytywną energią. Głównymi postaciami i w Jak bum cyk cyk. Powiedzonka warszawskie jak i w Małej książce o gwarze warszawskiej są uczłowieczone zwierzęta (a może ludzie o twarzach zwierząt?) Spotykamy je w codziennych sytuacjach, w pracy, podczas zakupów, w podróży, przy obiedzie. Pomysł świetny, mam wrażenie, że dzięki temu bawimy się jeszcze lepiej czytając te książki 🙂
Potem treść. Jestem zachwycona. Naprawdę. Fajna wiedza podana w rewelacyjny sposób. Każde zagadnienie, z jakiejkolwiek dziedziny mogłoby zostać tak opracowane. Pamiętam jak na studiach musiałam wkuwać, czym się różnią gwary od siebie. Szkoda, że nie ma szeregu mrouxowych książek poświęconych poszczególnym gwarom, przydałyby mi się wtedy. Nauka z takich podręczników to czysta zabawa, a zatem przyjemność 😀 W Jak bum cyk cyk autorka przedstawia nam najbardziej klawe powiedzonka warszawskie. Nie dość, że to świetna rozrywka (oj, można się pośmiać, można), to również fajna lekcja historii, przypomnienie tego, jak kiedyś było, jak się mówiło, jak się nosiło. Na dodatek w takiej formie, która sprawia, że to co było kiedyś, wydaje się super (i klawe). Mała książka o gwarze warszawskiej oprócz powiedzonek serwuje nam jeszcze znajomość nazw, słówek, zasad używania gwary warszawskiej i jej główne cechy charakterystyczne. Wiecie kim tak dokładnie jest warszawski cwaniak? Albo czym jest bambaj, kurzy owoc czy trąbizupka? Albo rymanarka, trumniaki i cekiny? Albo kim jest fioraja albo majdaniarz? Ja niektórych nazw też nie znałam 🙂 Nie zdziwię się, gdy po przeczytaniu tej książki wasze dzieci nagle zaczną mówić gwarą warszawską. Sama mam na to ochotę. A w każdym razie od dzisiaj możecie mówić o mnie galant lalunia (albo dezerter z Powązek :D)
A najlepsze jest to, że książki są do czytania i do kolorowania! Serdecznie polecam, nie tylko warszawiakom, choć przypuszczam, że to oni będą mieć najwięcej uciechy z tych tytułów 😉
♦
Ja na przykład znam powiedzenie, że ktoś się czuje jak pączek w maśle (czyli super dobrze i przyjemnie) 🙂 Mam znajomego, który pęka ze śmiechu, kiedy tak mówię i twierdzi, że wymyśliłam to sobie, bo nie ma to sensu i to najgłupsza rzecz jaką słyszał. Pączek w maśle! Jestem ciekawa, jakie najdziwniejsze powiedzenie wam wpadło w uszy 🙂 Piszcie w komentarzach! Jak wrócę z urlopu, wybiorę dwie osoby, które dostaną książki – jedna osoba dostanie Jak bum cyk cyk, a druga Małą książkę o gwarze warszawskiej 🙂
Za książki serdecznie dziękuję
Dla mnie powiedzonko oznaczajace łatwiznę to: Bułka z makiem, pasternakiem. I usłyszałem je kiedyś w Warszawie wlasnie 🙂
Czekam na Twojego maila z adresem 🙂
Został rozwiązany na fb i czekam na Twojego maila z adresem 🙂