Opowieści makabryczne dla każdego fana Stephena Kinga to pozycja obowiązkowa. Wznowienie wydawnictwa Albatros pojawiło się w doskonałym momencie, by znajomi owych fanów nie musieli zastanawiać się, co w tym roku kupić na prezent 😉 Ale powiem szczerze, że i ja z wielką niecierpliwością wyciągnęłam po niego rękę. I mogę powiedzieć z całą pewnością, że to lektura dla każdego.
Na stronie Booklips znajdziecie świetny tekst o historii Opowieści makabrycznych. Chociaż sama chciała Wam tu co nieco opowiedzieć, odsyłam Was tam, bo bez sensu się powtarzać. Dowiecie się między innymi, że wbrew temu, co wszędzie jest podawane, komiks wcale nie stanowił podstawy do nakręcenia filmu. Historia jest o wiele bardziej skomplikowana – a przez to ciekawsza 😉
Za znawcę komiksów trudno mnie postrzegać, raczej poszłabym w drugą stronę, tej niebezpiecznie blisko ignorancji. Ale już dawno wyszłam z założenia, że nie mogę pozwalać, żeby moja niewiedza pozbawiała mnie przyjemności. A przy lekturze Opowieści makabrycznych bawiłam się doskonale! Mogę nie wiedzieć, że twórcą okładki jest Jack Kamen, że rysunki stworzyli Bernie i Michele Wrightsonowie, że cały komiks to pewien rodzaj ukłonu wobec amerykańskich komiksów grozy z lat 40. i 50. Nie przeszkadza to w lekturze, więc nie dajcie się onieśmielić takimi przymiotnikami jak między innymi kultowy. Z drugiej jednak strony – niech to będzie zachęta do głębszego poszperania. Zawsze warto mieć poczucie kontekstu historycznego i świadomość, w jakich czasach coś powstało, do czego się odnosi, co na to wpłynęło bardzo rozszerza lekturę.
Opowieści makabryczne dzisiaj nie straszą. Na pewno nie tak, jak najlepsze horrory ostatnich lat. Dzisiaj boimy się inaczej, a co za tym idzie – straszy się nas inaczej. Osobiście uwielbiam tamte czasy, kiedy gumowe kostiumy potworów budziły przerażenie, a widz nie zważał na widoczne zamki błyskawiczne 😉 Zresztą sam King mówił wielokrotnie o tym, że sam się na takich filmach i opowieściach wychował. Ten plastik, swojego rodzaju kicz, tony sztucznej krwi i niezbyt wyszukane potwory mają swój urok. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak takie historie wpływały na małych chłopców, czytających je zapewne gdzieś po kryjomu. King sięga do pierwotnych uczuć człowieka i mam wrażenie, że z tego wynika potrzeba tworzenia takich historii. Na pierwszy rzut oka niewyszukanych, dosyć prostych, mało zaskakujących. Ale może takie opowieści są najlepsze? Po co komplikować coś takiego, jak strach? Lubię to w Kingu, ten jego sentyment do wcześniejszych lat. Dzięki temu i ja mogę zajrzeć w przeszłość i czegoś się nauczyć.
W Opowieściach makabrycznych mamy 5 historii. Dzień ojca, Samotna śmierć Jordy’ego Verrilla, Skrzynia, Jak pozostać na fali i Lubią się podkradać – każda historia o czymś innym, a elementem je łączącym jest słabość człowieka. No i potwory – ale jakie, nie będę Wam zdradzać 😉 Napiszę tylko, że nie zawsze będzie to potwór jakiego byście się spodziewali 😉 Opowiadania są na tyle zróżnicowane, by każdy znalazł coś dla siebie. Najbardziej jednak ze wszystkiego podobał mi się narrator! Wszystkie historie opowiada Upiór. Jest absolutnie zachwycający i niepowtarzalny. Ten jego chichot, ta dziecięca radość, ten ton łobuziaka i chochlika, który najbardziej na świecie cieszy się, że coś spsoci. Że ci wszyscy, jeszcze niczego nieświadomi, ludzie z jego historii za chwilkę się przekonają, co ich spotka! A on już wie, zaciera łapki z zadowolenia i chichocze pod nosem. Świetna postać i powiem Wam, że jej nastrój mocno się udziela czytelnikowi 😉
Podsumowując – bardzo polecam! To krótka, ale bardzo intensywna podróż w przeszłość. Szalenie (słowo użyte nieprzypadkowo!) mi się podobała.
♦
A jakby Wam było jeszcze mało, jest przecież film! Pana George’a Romero. Scenariusz pisał King i zagrał też jedną z ról 😉
♦
Od razu skojarzyło mi się z kultową bajką naszego dzieciństwa Scooby-Doo i tymi stworami w kiczowstych strojach, które zawsze kryły człowieka o złych intencjach a nie stwora. Zresztą jak mówi moja babcia “bój się człowieka a nie ducha”. Na pewno będę poszukiwać w napiętym świątecznie budżecie środków na komiks Kinga 🙂
Hmmm… Może komiks byłby potencjalną drogą kontaktu z niezbyt przeze mnie lubianym Kingiem?