Paul Dye || Tłumaczenie Stanisław Bończyk
To, że kocham kosmiczne książki nie jest dla Was zaskoczeniem. Przynajmniej nie powinno być, bo mamy za sobą już dwie edycje Kosmicznego Lipca, a ja przy każdej okazji podkreślam, jak bardzo kocham kosmiczne książki. Mogłabym ten typ książek podzielić na trzy rodzaje. Są te raczej niedostępne dla zwykłego czytelnika, naukowe, skomplikowane, nawet jeśli świetnie napisane, to wnikające bardzo szczegółowo w jakieś zagadnienie. Takie książki są dla osób znających temat, fascynatów i praktyków! Są też książki popularnonaukowe – dla tych, którzy kochają kosmos, ale może niekoniecznie wiele z niego rozumieją. Dla takich osób jak ja – chciałabym się czegoś dowiedzieć, ale bez szczegółowych obliczeń 😉 Do trzeciej kategorii wrzuciłabym wszystkie biografie. Pojawiają się w niej przede wszystkim biografie astronautów – kocham je wszystkie i to są książki, które polecałabym na początek przygody z kosmicznymi książkami. Dlaczego? Bo wbrew pozorom one bardzo dużo mówią o życiu na Ziemi.
I nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mi książki o kosmosie z trochę innej perspektywy. Takiej o kosmosie, ale od strony ziemi. Houston lecimy! Paula Dye’a jednocześnie mi to uświadomiła i zaspokoiła ten mój brak. Bo Paul Dye był dyrektorem lotów kosmicznych NASA, a łącznie w NASA przepracował 40 lat! Zaczynał jako stażysta, przechodził przez kolejne stopnie i stanowiska, aż do tego najważniejszego, dyrektorskiego. W ciągu swojej pracy był zaangażowany w 39 misji, w tym w 9 brał udział jako głównodowodzący. Co ważniejsze – był świadkiem przemian, jakie zachodziły w NASA. I o tym właśnie opowiada w swojej książce, która od początku aż do samego końca jest niezmiernie fascynująca. To, co w innych książkach jest główną opowieścią, czyli loty w kosmos i pobyt w nim, tutaj stanowią jedynie tło. Najważniejsze jest to, co zwykle jest niewidoczne – to wszystko, co sprawia, że lot w kosmos w ogóle może się odbyć!
Początek nie jest łatwy, bo Dye wciąga nas do swojego świata opowiadając o tym, jak wygląda praca w NASA na różnych stanowiskach. Jest bardzo dużo szczegółów, technicznych nazw, skrótów (kim jest CAPCOM? FIDO? LSO?), jest też nieco fizyki – będziemy mogli się zapoznać z podstawami lotu, mechaniką orbitalną, ewolucją statków kosmicznych, aerodynamiką. Nie jest to najłatwiejsza lektura, ale niezbędna, bo uświadamiająca, ile pracy wymaga lot w kosmos. I ilu zaangażowanych w to osób! Ze strony na stronę coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że astronauta to dopiero koniec bardzo długiego i skomplikowanego procesu, w którym biorą setki ludzi.
To astronautów postrzega się jako bohaterów. Ich biografie są fascynujące, to oni latają w komos, są odważni, inteligentni, zdolni, to na nich skupiają się światła reflektorów. Bardzo się cieszę, że ktoś w końcu postanowił poświecić trochę na zaplecze. Bo nie odbierając zasług astronautom oczywiście, gdyby nie Ci wszyscy ludzie wokół, sami nigdzie by nie polecieli. Pod tym względem jest to książka naprawdę niesamowita! Do tego, jak możecie się domyślać, jest też mocno wspomnieniowa. I kiedy już przebrniecie przez początek, czeka na was moc ciekawych historii, anegdotek i relacji z życia wewnętrznego w NASA.
Nie wiem jak Was, ale mnie zawsze fascynowała praca ludzi w NASA, to co się dzieje w centrum kontroli lotów, jak to wszystko działa, co słychać w słuchawkach. Wyobrażałam sobie, że taka praca musi powodować u ludzi dumę, poczucie przynależności do czegoś wyjątkowego, co jednocześnie wpłynie na ich relacje między sobą. Dye opowiada o wszystkim szczegółowo i ten ludzki aspekt pracy w NASA jest taką perełką w tej książce. Wspaniale było poznać te wszystkie historie, dowiedzieć się, jak taka praca wygląda od wewnątrz i jakie zmiany zachodziły w niej przez lata. Podczas lektury czuć, że autor tęskni za starymi, dobrymi czasami, a my zaczynami trochę tęsknić razem z nim.
I tak jak każda książka o przemyśle kosmicznym, i ta mówi całkiem sporo o tym, jak ważne jest przygotowanie i rozważanie czarnych scenariuszy! Mówi też o wyznaczaniu sobie celów, dążeniu do ich realizacji, ciężkiej pracy i o wielkiej pasji. Te rzeczy są bardzo cenne w naszym codziennym, zwykłym życiu i warto uczyć się ich od najlepszych. Jeśli tylko interesują Was kosmiczne klimaty, to książka zdecydowanie dla Was!
♦
[…] u Diany z bloga Bardziej lubię książki – Houston lecimy!, […]