O pewnych książkach zaczyna być głośno na długo przed tym, jak pojawią się u nas na rynku. Zdobywają szturmem czytelników na całym świecie. Każdy chce je przeczytać. A jak już sam Stephen King pisze na okładce, że nie mógł się od niej oderwać, to znaczy, że książka musi być wyjątkowa! Ale nie tylko, bo przecież blurby mają też Tess Gerittsen, Lisa Gardner czy autor mojego ukochanego Pielgrzyma, Terry Hayes. Ale czy faktycznie? Dziewczyna z pociągu to debiut Pauli Hawkins. Jak bardzo dobry debiut musi to być, że Stephen King się nim zainteresował. Ale znowu, czy faktycznie? Czy nie działa tu po prostu wielka amerykańska machina promocyjna, kreująca pisarzy i bestsellery? Wiemy przecież doskonale, że istnieją książki, które nie mają żadnej wartości (tak, są takie, np. słynne już 50 twarzy Greya), a które stały się bestellerem na cały świat. Chciałoby się powiedzieć, że “takie rzeczy tylko w Ameryce”. A jak to jest z Dziewczyną z pociągu?
O fabule absolutnie nic nie napiszę, bo boję się, że zdradzę za dużo. Przed lekturą musicie wiedzieć tylko tyle, ile przeczytacie na tylnej okładce. Napiszę tylko, że rozumiem bohaterkę. I nawet trochę utożsamiam się z nią. Kiedy podróżuję ( choć autobusem, a nie pociągiem) lubię patrzeć na domy. Ogromna większość ludzi mieszkająca w domach nie zasłania okien. I chociaż odległość domu od drogi jest zazwyczaj na tyle duża, że uniemożliwia zajrzenie komuś “do kuchni”, czasami można to zrobić. Jeśli jeździ się często, codziennie jak nasza bohaterka, faktycznie można poczuć pewnego rodzaju więź z tym, co obserwujemy. Najbardziej niepokoi mnie fakt, jak bardzo nie mamy pojęcia, kto nas obserwuje, ile inni o nas wiedzą. Na co dzień o tym nie myślimy. A tymczasem może jest ktoś, kogo nie znamy, a dla kogo nasz dom jest “ulubionym domem numer piętnaście”.
Główna bohaterka jest fantastycznie napisana. Przechodzimy przez cały wachlarz emocji w stosunku do niej. Lubimy ją, potem jej współczujemy. Budzi w nas litość. W międzyczasie przestajemy rozumieć jej decyzje, choć z drugiej strony w pewnych momentach z kolei aż za dobrze ją rozumiemy. Możemy przestać ją lubić i odwrócić się plecami, a możemy stać po jej stronie przez cały czas. W tej książce bardzo wyraźnie widzę, że to, jaki bagaż emocjonalny ma czytelnik, ma wpływ na to, jak będzie odbierał tę postać. Niby to oczywiste, że co człowiek, to inny odbiór, ale rzadko to czuć tak mocno, jak tutaj. Od tego, co noszę w sobie zależy to, jak będę patrzyła na tę historię. Tym samym – co będę widziała. Pauli Hawkins udała się trudna sztuka i uważam, że to zasługuje na podkreślenie i uznanie.
Dla mnie to bardziej powieść psychologiczna niż thriller. Tajemnica schodzi tutaj na dalszy plan. Emocje, uczucia, radzenie sobie z problemami, które czasami przytłaczającą tak, że nie ma się siły. To książka o traceniu życiowej siły, niezauważalnie, po trochu, aż do momentu, gdy zupełnie jej zabraknie. To droga powrotu do życia kobiety porzuconej i złamanej. Dla porzuconych kobiet, zwłaszcza tych porzuconych niedawno to będzie wstrząsająca lektura, bo zobaczą tam swoje odbicie, nieważne jak głośno będą zaprzeczać. I jako powieść psychologiczna Dziewczyna z pociągu bardzo mi się podoba. Jako thriller może ciut mniej, ale w dalszym ciągu podoba się. Powiem tak – bez elementów “wywołujących dreszcz” książka obroniłaby się jako bardzo dobra powieść psychologiczna. Bez elementów psychologicznych – nie umiem sobie nawet jej wyobrazić, wiec nie wiem, czy obroniłaby się. Czy zasługuje na taką czytelniczą histerię, jako mamy w mediach? Na pewno warstwa psychologiczna tej opowieści tak.
Prawa do filmu zostały też już sprzedane. Powiem szczerze, że nie mogę się już doczekać filmu, może być bardzo dobry. I z niecierpliwością będę czekać na kolejną powieść Pauli Hawkins. Bo skoro debiut jest taki ciekawy, to co będzie dalej? 🙂
ps Zaczęłam czytać wieczorem, żeby sprawdzić, czy faktycznie nie będę mogła się oderwać przez całą noc, jak Stephen King. Skończyłam tej samej nocy, około 3 nad ranem. Nie mogłam się oderwać 🙂
♦
Za ebooka serdecznie dziękuję
Mnie, prawdopodobnie jak i wielu innych, zmyliła rekomendacja Kinga. Książka mi się podobała, ale żeby zaraz zarywać noc? No nie, raczej nie u mnie. Jedno jednak trzeba oddać autorce: rewelacyjnie opisała uczucia towarzyszące nałogowemu piciu. Do tego stopnia, że czytając sama miałam kaca 😀
I masz rację: według mnie to też bardziej powieść psychologiczna niż thriller.
To cieszę się, bo już myślałam, że to coś ze mną jest nie tak – nikt nie pisze o niej jak o powieści psychologicznej 😀 A King na okładce to faktycznie niezła zmyłka. Nie lubię, kiedy tak pogrywa się z czytelnikiem!
Nie wypisywanie informacji o fabule książki też jest świetnym posunięciem 😉 Chociaż ja czasami spotykam się ze spoilerami w opisach na tylnej części okładki. Sama też staram się pisać bardzo ogólnikowo.
I muszę przyznać, że zachęciłaś mnie do tej książki. Na szczęście mam ją już na półce, ale na nieszczęście nie mam za dużo czasu w tym miesiącu, żeby zająć się książkami z moich osobiście zakupionych stosów 😀 ale może w czasie bookathonu znajdę na nią chwilę 😉
Na pocieszenie powiem, że czyta się ją dosyć szybko 😉 Ja się muszę w końcu zebrać i swój bookathonowy stosik skompletować!
A o spoilerach na tylnych okładkach to można by napisać całkiem długi, osobny wpis 🙂 To tak jak z trailerami filmów – czasami po zobaczeniu trailera nie ma sensu już oglądać filmu 😉 Choć z drugiej strony drażnią mnie opisy książek takie, że po przeczytaniu w dalszym ciągu nie mam pojęcia, o czym jest dana książka 😀 A widocznie wypośrodkować to, to jest sztuka 🙂
Bardzo przekonuje mnie ta warstwa psychologiczna, o której wspominasz, ale rozumiem też osoby, które są zawiedzione brakiem elementów charakterystycznych dla thrillerów. Myślę, że na pewno warto przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie. 🙂
Na pewno! Zawsze warto 🙂 Myślę, że książka wiele by zyskała, gdyby nie była reklamowana na siłę jako najlepszy thriller świata 🙂
[…] już na poważnie. Sukces Pary zza ściany podobny jest do innego głośnego thrillera – Dziewczyny z pociągu. Podobieństwo nie tkwi w fabule, a w sposobie pojawienia się na rynku i w świadomości […]
[…] Maya. Pojawiły się też pojedyncze tytuły – Sekretna kolacja, Zwykły człowiek czy nawet Dziewczyna z pociągu, która okazała się nie być wcale kryminałem. Lubię czytać kryminały, ale rzadko sięgam po […]