Alexandra Benedict || Tłumaczenie Małgorzata Fabianowska
Dwanaście wskazówek. Dwanaście kluczy. Dwanaście dni Bożego Narodzenia. Ale ilu umrze przed dwunastą nocą?
W tym roku nadrobiłam pierwszą (dla mnie) powieść Agathy Christie – na instagramowym klubie książki czytaliśmy I nie było już nikogo. Historia grupy ludzi, którzy przybywają do tajemniczej rezydencji tajemniczego właściciela – by na miejscu odkryć, że coś jest bardzo nie tak. Nie mija dużo czasu, aż zaczynają ginąć jeden po drugim. Dużo osób pisało mi, że to najlepsza powieść Agathy Christie i muszę przyznać, że sprawiła mi dużo czytelniczej radości. Dzisiaj autorzy próbują wszelakich sposób, by zwrócić na swoje książki uwagę, czasami ta granica rozsądku i wiarygodności zostaje przesunięta za bardzo. W książkach Christie wiadomo, że wszystko będzie na miejscu – czytając mamy pewność, że przed nami zagadka, która została dobrze wymyślona i przemyślana. Ona wiedziała, że czytelnik nie potrzebuje nie wiadomo jakich fajerwerków, że sama historia kryminalna, jeśli będzie dobrze wymyślona, a bohaterowie dobrze skonstruowani, obroni się sama.
Dlaczego o tym piszę? Bo czytając Świąteczną morderczą grę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że czytam coś w stylu Agathy Christie. Wiecie, porządny, przemyślany kryminał starszego typu, zanim jeszcze zaczęto kombinować. Klasykę. A Alexandra Benedict napisała swoją powieść w 2022 roku. Więc to zdecydowanie na plus – zanurzyłam się całkowicie w rezydencji Endgame, byłam zamknięta razem z bohaterami, próbowałam rozwiązywać z nimi zagadki. Wiedziałam, że ktoś umrze i wiedziałam, że rozwiązanie będzie satysfakcjonujące.
Lily Armitage pochodzi z rodziny, która mnie doprowadzałaby do szału. I wcale się nie dziwię głównej bohaterce, że nie chce utrzymywać z nimi żadnego kontaktu – zwłaszcza po dramatycznej śmierci matki. Ale cała historia nie wydarzyłaby się, gdyby Lily nie musiała wrócić do rodzinnej rezydencji jeszcze jeden, ostatni raz. Ciotka przed śmiercią przygotowała świąteczną grę. To tradycyjne rodzinne poszukiwanie skarbów w czasie trwania świąt, ale tym razem stawka jest większa – na zwycięzcę czeka akt własności rezydencji. I jak zawsze w takich przypadkach, szybko znajduje się osoba, która jest zdolna do wszystkiego, by wygrać…
Mamy porządną zagadkę kryminalną, a do tego mamy 12 innych zagadek z gry. Bo gra polega na rozszyfrowaniu dwunastu wskazówek i odnajdywaniu ukrytych w rezydencji kluczy. Lubię książki, które dają mi coś więcej, niż tylko morderstwo i próba odkrycia, kto za nim stoi. Członkowie rodziny – bardzo różni i z różnymi motywacjami są jedną warstwą tej opowieści. Drugą jest sama Lily – kim jest, dlaczego trzyma się z daleka od rodziny i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. W międzyczasie wychodzi na jaw jeszcze jeden sekret, a cały czas przecież jest obecna również tajemnica z przeszłości – śmierć matki Lily. Trzecią warstwę stanowi sama rezydencja Endgame i rodzinna gra. Jak widzicie, nie ma tu miejsca na nudę, gdzie się nie obrócimy, tam czeka na nas jakaś tajemnica, zagadka do rozwiązania. Być może bohaterowie mogliby być lepiej napisani, mam też wrażenie, że nie jest to książka, która zapadnie mi na długo w pamięci, co absolutnie nie zmienia faktu, że świetnie się przy niej bawiłam. Poza tym myślę sobie, że to może być doskonała alternatywa dla wszystkich świątecznych obyczajówek. Jeśli ktoś nie czyta takich książek, a miałby ochotę jednak na coś świątecznego “Świąteczna mordercza gra” będzie idealna!
Jako ciekawostkę powiem wam, że poczytałam sobie recenzje na Amazonie. Zwykle tego nie robię, ale tym razem, szukając informacji o tym, kiedy książka została wydana, trafiłam na sekcję recenzji i chwilę tam zosałam. I myślę sobie, że ta książka może być doskonałym przykładem tego, ile potrafi zdziałać tłumaczka/tłumacz. Bo bardzo dużo anglojęzycznych recenzji zarzucało autorce okropny styl pisania. Ja, czytając tekst po polsku, mogę się jedynie zdziwić, bo czytało mi się tę książkę świetnie! Nie będę jej czytać w oryginale, więc nigdy się nie dowiem, czy podobałaby mi się tak samo, ale zostawiam takie luźne spostrzeżenie do przemyślenia. Jak dużo rzeczy nas omija, kiedy czytamy tłumaczenie – dobry tłumacz potrafi zrobić z kiepskiej książki świetną rzeczy do czytania, i odwrotnie – kiepski tłumacz potrafi zabić nawet najlepszy tekst.
♦