Jens Lapidus to kolejny szwedzki pisarz kryminałów, którego nazywa się następnym Larssonem a przez swoich rodaków jest nazywany “szwedzkim Jamesem Ellroyem”. Oczywiście takie porównania nic nie znaczą, niemniej jednak trzy elementy przyciągają do tej książki od pierwszego spojrzenia – magnetyczna okładka, właśnie opis na niej, no i zdjęcie autora z tyłu 😉 Jens Lapidus jest z wykształcenia prawnikiem i to właśnie jego praca zainspirowała go do rozpoczęcia kariery pisarza. Jest autorem dobrze przyjętej na rynku polskim Czarnej Trylogii Sztokholmskiej (Szybki cash, Zimna stal i Życie deluxe) a w tym roku Wydawnictwo Marginesy wydało jego pierwszą książkę z nowego cyklu VIP room.
Najdan Maksumic, zwany przez wszystkich Teddym czyli Miśkiem jest Serbem z pochodzenia. Właśnie wychodzi z więzienia po odsiedzeniu ośmiu lat. Teraz musi wrócić do nowej rzeczywistości – przez osiem lat wiele się pozmieniało. Wiele i znowu nie tak wiele – starzy kumple zostali, dawny przestępczy świat szybko się o Teddy’ego upomina. Mimo że Teddy nie chce mieć już nic wspólnego z dawnym życiem, długi trzeba oddać, starym kumplom przecież się nie odmawia, a prawdziwe, uczciwe życie kosztuje dużo więcej zachodu stawiając przed każdym byłym przestępcą pytanie “czy warto?”. Ale i nowa rzeczywistość również nie chce zapomnieć o przestępczym wcieleniu Miśka. Kontaktuje się z nim kancelaria adwokacka, która chce, by wziął udział w poszukiwaniach zaginionego biznesmena. Jego partnerką zostaje młoda prawniczka, Emelie, dla której ta sprawa może być początkiem wielkiej kariery.
Mimo że historia i fabuła wolno się rozkręca, niezauważenie jesteśmy wciągnięci w wydarzenia. Mamy dość standardową i wydawałoby się, że mało przewidywalną konstrukcję bohaterów – dwójkę, jego i ją, którzy pałają do siebie niechęcią, by przez wspólne pokonywanie przeszkód, zbliżyć się do siebie. Niby wszystkie elementy już gdzieś widzieliśmy, niby czytaliśmy podobne powieści, a jednak po lekturze “VIP roomu” pozostaje uczucie, że to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Być może takie wrażenie tworzy mistrzowsko stworzony główny bohater. Teddy jest przykładem bohatera pozytywnego, który w zasadzie jest negatywny. Przecież to przestępca, który właśnie odsiedział w więzieniu 8 lat. Człowiek, który potrafi być brutalny, ma problemy z kontrolowaniem agresji, chadza swoimi ścieżkami. Jednocześnie chce zacząć nowe życie, ale nie jest to przecież takie proste. W literaturze bardzo dobrze sprawdzało się zawsze połączenie cech negatywnych i pozytywnych. Stworzenie bohatera, który jest tak genialny, że aż nierzeczywisty, ale z cechami, które go “uczłowieczają”. Taki jest Teddy, ale tacy są też inni bohaterowie “VIP roomu”. Tam nikt nie jest taki, jaki wydaje się na początku, każdy skrywa jakieś cechy, motywacje, tajemnice, nawet wydawałoby się ułożona i “grzeczna” Emelie…
Może to sprawa tego, że Lapidus, jak sam mówi, nie jest zainteresowany tworzeniem historii, które zaczynają sie od morderstwa i są o odkrywaniu krok po kroku śladów mordercy. Autor zastanawia się bardziej nad tym, co sprawia, że człowiek staje się przestępcą, że przechodzi na tę złą stronę? Co siedzi w głowie przestępcy? Jens Lapidus jest przecież obrońcą kryminalnym i na co dzień styka się z sytuacjami, które wyzwalają takie pytania wciąż na nowo. Można wyczuć w tej książce autentyczność, taką samą jak w książkach Jørna Horsta. Jak na porządny szwedzki kryminał (może bardziej thriller) przystało, bardzo bogate jest również tło społeczne. Dużą uwagę Lapidus przywiązuje do Sztokholmu jako miasta, ale najbardziej interesuje go szwedzkie klasowe społeczeństwo. Mamy tutaj pełen przekrój – od imigrantów, którzy bardzo często stanowią dużą część światka przestępczego, po klasę uprzywilejowaną, bogatych biznesmenów, których przestępczość ukrywa się w pokojach vip.
Podsumowując – bardzo mocny początek serii. Z wielką przyjemnością sięgnę po drugi tom. A tu dla Was Jens Lapidus 🙂
Za książkę serdecznie dziękuje Regałowi Nowości!
Przystojniak 😛