Australijska historia nie przypomina historii, ale najpiękniejsze kłamstwo… Jest pełna niespodzianek i przygód, sprzeczności i rzeczy niewiarygodnych, ale to wszystko prawda, wszystko rzeczywiście się zdarzyło
Mark Twain
Na początku muszę wyznać dwie rzeczy – jestem totalnie zakochana w Australii i nie słucham radia. To moje największe marzenie, żeby tam pojechać. Zbiórka na bilet została już rozpoczęta, więc mam nadzieję, że w końcu mi się to uda 😉 Australia od zawsze mnie fascynowała i pociągała. Na pytanie dlaczego tak jest, nie umiem jednak odpowiedzieć. Prawdopodobnie składa się na to wiele czynników, które mogłabym po kolei wymienić, ale w dalszym ciągu nie będzie to satysfakcjonująca odpowiedź. Wydaje mi się, że pełną odpowiedź można poznać, zrozumieć taką fascynację, dopiero gdy postawi się stopę na tym lądzie i doświadczy się na własnej skórze magii Australii. To wciąż przede mną, więc moja fascynacja jest na razie czysto teoretyczna. Mam nadzieję, że kiedyś przekuję ją na fascynację sprawdzoną empirycznie…
Cały kontynent został rozebrany już na części pierwsze, przeanalizowany przez zastępy naukowców i opisany w wielu tomach. A mimo to w dalszym ciągu nad Australią unosi się coś nieuchwytnego, jakaś tajemnica. Tajemnica być może związana z pierwszymi mieszkańcami tego kontynentu, którzy mimo procesu akulturacji, zachowują odrębność i pierwiastek czegoś nadprzyrodzonego. Tak jakby wiedzieli o czymś, o czym my nie mamy pojęcia. Jakby pamiętali to, co my zapomnieliśmy już dawno temu. Jakby widzieli więcej, sięgali dalej, rozumieli głębiej.
Czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce o tym kontynencie, a na regale mam “australijską” półkę. Gdy tylko zobaczyłam, że Marek Niedźwiecki napisał książkę poświęconą tylko i wyłącznie Australii, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć! To jedna z tych książek, które sprawiły mi w tym roku najwięcej radości. Jest też jedną z najładniejszych. Wydawnictwo Wielka Litera dopracowało każdy szczegół i efekt jest powalający. Australijczyk jest po prostu przepiękny! To wydanie praktycznie albumowe. Już sama okładka przyciąga i kusi. A w środku świetne zdjęcia Marka Niedźwieckiego na pięknym, grubym papierze. To wielka przyjemność wziąć do rąk tę książkę!
Marka Niedźwieckiego na pewno znacie. To już kultowa postać polskiego radia. Ale Australijczyk nie jest o radiu, a o innej wielkiej miłości Niedźwieckiego – o Australii. Pan Marek był tam już dwanaście razy, za każdym razem odkrywając nowe miejsca, nowe cuda i przeżywając nowe przygody. Z książki dowiemy się, dlaczego akurat Australia go tak zafasynowała, czy łatwo jest robić zdjęcia w Australii i czy mógłby tam zamieszkać na stałe. Ale nie jest to typowa książka “pojechałem, widziałem, opisałem”. Pomysł na tę książkę jest inny i bardzo mi się on podoba. Marek Niedźwiecki bardzo spójny sposób połączył trzy swoje pasje – muzykę, Australię i fotografię. Ta książka to zbiór kadrów, chwil i momentów, które Marek Niedźwiecki chciał zapamietać i zatrzymać. Unieśmiertelnił je, umieszczając je w tej książce. Każda strona to nowe zdjęcie, a każde zdjęcie to osobna historia. Zrobione fotografie są pretekstem do powrotu do tych pięknych chwil i miejsc. Poznajemy Australię od środka, z bardzo prywatnego punktu widzenia Autora. Nie znamy klucza wyboru fotografii, ale po historiach dołączonych do nich możemy się domyślać, że Autorem kierowały względy sentymentalne. Marek Niedźwiecki postanowił się z nami podzielić swoją Australią – miejscami, do których warto wracać, winem, które warto pić, jedzeniem, którego trzeba spróbować, rzeczami, które zrobiły na nim największe wrażenie. Można powiedzieć, że to subiektywny przewodnik po ikonach Australii. Do każdego takiego kadru mamy oczywiście również komentarz muzyczny, przecież nie mogło tego zabraknąć. I to jest wielka siła tej książki – Australia jest dzięki temu na wyciągnięcie ręki, bliższa i bardziej znajoma, tak jakbyśmy byli razem z Autorem na której z tych wypraw.
Podoba mi się w tej książce wszystko, od jej wyglądu po treść. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatnia książka Pana Marka o Australii. Jeżdżąc tam przez ponad dwadzieścia lat i obserwując zmiany, które zachodziły i zachodzą, Marek Niedźwiecki mógłby jeszcze niejedno napisać. Zjeździł kontynent wzdłuż i wszerz i chciałabym, żeby jeszcze zabrał mnie na wycieczkę po swojej Australii. Zazdroszczę Markowi Niedźwieckiemu, że w Sydney był częściej niż w Rzeszowie, że poznał tak dobrze ten kraj. Zazdroszczę i dziękuję, że zdecydował się napisać tę książkę i podzielić się z czytelnikami swoimi wspomnieniami. Odkryłam, że w pewnych kwestiach, zwłaszcza fotograficznych, myślimy podobnie (“ciągle marzy mi się aparat fotograficzny w gałce oka”). A przede wszystkim podoba mi się obraz człowieka, jaki wyłania się z tych tekstów – świadomego turysty, szanującego miejsce, do którego przyjeżdża (mam wielki szacunek do niego, że nie wszedł na Uluru. Taka mała rzecz, a przecież tak ważna. ) I człowieka, który nie zgrywa nie wiadomo jakiego znawcy, a przecież mógłby. Widać za to człowieka, ktory kocha Australię i chce o tym opowiedzieć. Czuć tę pasję na każdej stronie, w każdej opowieści i w każdym zdjęciu. Po lekturze tej książki zapragniecie spróbować vegemite, kupicie sobie eukaliptusa i sprawdzicie, jakie australijskie wina są w najbliższym sklepie.
Australii nigdy nie zabraknie do zwiedzania. Na jej terytorium jest 610 parków narodowych. Marek Niedźwiecki, jeżdżąc tam od dwudziestu lat był “tylko” w kilkunastu… Jadąc tam, zawsze trzeba wybierać, co chcemy zobaczyć, a z czego rezygnujemy. Ja australijskie top 10 Marka Niedźwieckiego, którym się z nami dzieli wpisuje na oficjalną listę “miejsca do odwiedzenia, kiedy już pojadę do Autralii”. Jeśli chcecie na chwilę przenieść się na drugi koniec świata, czytajcie i oglądajcie Australijczyka. Panu Markowi życzę z całego serca jeszcze wielu podróży, odkrywania wciąż nowej Australii i kolejnych książek o niej.
PS Album o australijskich drzewach jest bardzo dobrym pomysłem!
♦
Na koniec moja “australijska” półka. Na razie skromnie, ale cały czas nad nią pracuję 🙂 Australijczyk przepięknie na niej wygląda ♥
♦
Za książkę bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Wydawnictwo Wielka Litera ♥
A czemu na australijskiej półce nie ma “Ostatniego kontynentu” Pratchetta? 😉
Jeszcze nie ma 🙂 To dopiero czasy niemowlęce mej półki 😉
Świetna recenzja! Mam nadzieję, że Twoje marzenie podróży do i po Australii się spełni 🙂
Dziękuję Ci pięknie! 🙂 Też mam taką nadzieję 😀