Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak to piękny portret wyjątkowej kobiety, Simony Kossak. Ja nie spotkałam się z nią wcześniej, dopiero Anna Kamińska przedstawiła nas sobie. Wikipedia mówi nam, że Simona była biologiem, leśnikiem, profesorem, popularyzatorem nauki. Sama siebie określała jako zoopsychologa. Przeczytamy jeszcze, że była znana z bezkompromisowych poglądów i działań na rzecz ochrony przyrody, zwłaszcza Puszczy Białowieskiej, gdzie w starej leśniczówce “Dziedzinka” mieszkała ponad 30 lat.
Simona Kossak to zdecydowanie osoba, której należała się biografia. Była tak niesamowitą osobą, że nie wiem, z której strony mam zacząć. Tym większe ukłony w stronę autorki, że życiorys swojej bohaterki tak ładnie poukładała, wplotła go w ówczesne życie Krakowa i Białowieży, przedstawiła wszystkie strony Simony, te dobre i te gorsze, zaznaczyła to, co ważne. Czytelnik po skończonej lekturze ma wrażenie obiektywnej całości. W końcu sama autorka pisze na końcu wzięłam sobie do serca prośbę większości moich rozmówców, którzy oczekiwali, że nie będę ani tworzyć hagiografii, ani niszczyć pomnika, tylko opiszę prawdziwie historię Simony Kossak. I to się jej z całą pewnością udało.
Simona Kossak urodziła się w słynnej artystycznej rodzinie. Córka Jerzego, wnuczka Wojciecha, prawnuczka Juliusza – trzech znanych malarzy. Siostrzenicą Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec, choć przecież nigdy Marii nie poznała, a z Magdaleną raz się spotkała. Miała być czwartym Kossakiem, z zaplanowaną przyszłością jako malarz, ewentualnie jako pisarz. Nie umiem sobie wyobrazić, jak trudno żyć w takiej rodzinie, z wielkimi oczekiwaniami wobec siebie i z zawodem, który sprawiła rodząc się dziewczynką. Jak duże brzemię musiała na sobie nieść, a jednocześnie jak trudno w tym wszystkim było odkryć własną drogę. I ile odwagi trzeba było mieć, by nią podążyć. A właściwie, żeby sobie uświadomić, że musi odciąć się od Krakowa, uciec od rodziny, żeby móc wejść na własną ścieżkę. Anna Kamińska przybliża nam krakowskie lata Simony, a jednocześnie pięknie kreśli panoramę ówczesnego miasta. Możemy się dowiedzieć, gdzie można było kupić kapelusz, gdzie pójść potańczyć, a gdzie wypić coś mocniejszego. Tak z samo z latami białowieskimi. Poznajemy Simonę na tle Puszczy, jej pracy i jej relacji z innymi osobami.
Simona miała buntowniczą naturę, była skomplikowaną osobą z trudnym charakterem, która o wiele bardziej kochała zwierzęta niż ludzi. Odkryłam w niej trochę pokrewną duszę. Rozumiem ją, dlaczego uciekła od ludzi. Rozumiała zwierzęta, badała je, kochała i dbała o nie. Najpiękniejsze było to, że one kochały ją z wzajemnością. Mieszkała z oswojonym dzikiem. Miała kruka – terrosrystę. Zrobiła wiele dla zoopsychologii i dla Puszczy Białowieskiej. Standardowo już nie chcę Wam pisać za dużo o treści, bo to zepsuje Wam całą zabawę. Lektura tej książki to fascynująca podróż w świat pasji i miłości do przyrody. To również książka o szukaniu swojej drogi w życiu i podążaniu za marzeniami. Z tej opowieści wyłania się obraz silnej kobiety, która układała sobie życie według siebie, nie oglądając się na innych. Nic w jej życiu nie było “normalne”, według standardów jej rodziny, i przyznajmy, standardów w ogóle. Ani jej przyjaźnie, ani jej mieszkanie, ani jej związek. Ludziom sprawia trudność akceptowanie takich osób, bo zbytnio się różnią. Nie rozumiemy osób, które wyłamują się tym społecznym schematom, które dla nas wydają się być jedyne, właściwe i potrzebne do życia. Nawet jeśli ktoś dopuszcza pewne odchylenia, to mimo wszystko trudno jest przyjaźnić się z osobą, która kocha bardziej zwierzęta, niż ludzi, ma zawsze rację, mimo że nie zawsze ją ma i robi zawsze wszystko po swojemu. Takie osoby jak Simona, wyłamują się naszym schematom, uciekają w swoje światy i żyją po swojemu. To oczywiście nie znaczy, że była ze stali i nie miała uczuć. Przekładając zachowania zwierząt na zachowania ludzkie, rozumiała więcej niż inni, ale w dalszym ciągu była przecież kobietą, która chce być szczęśliwa i kochana. Znalazła swój raj na ziemi w Dziedzince, stworzyła tam swój świat i własne zasady. Simona była gawędziarą. Kochała zwierzęta i umiała o nich opowiadać. Warto zwrócić na to uwagę, posłuchać jej audycji, i przeczytać książki. “Mówiła więc o przyrodzie, ale tak naprawdę w tych gawędach opowiadała o ludziach i pokazywała nam, że od zwierząt możemy się bardzo wiele nauczyć, przede wszystkim uczuć i to tych najważniejszych” mówi Jarosław Iwaniuk.
Książka jest przepiękna. Wygląda o wiele lepiej na żywo niż na zdjęciu! Okładka jest przecudowna, i z wyglądu i w dotyku. Wielkim plusem jest ogrom zdjęć, które zostały umieszczone w tekście. Wielką przyjemością jest jej oglądanie. Simona Kossak to kobieta, którą warto poznać!
♦
◊ Polecam bardzo serdecznie posłuchanie Simony w jej audycji Dlaczego w trawie piszczy. Tutaj macie przykładowy temat:
◊ Warto na pewno przeczytać jej Sagę Puszczy Białowieskiej
◊ Inna książka, która mnie totalnie zainteresowała to książka Domy, które zabijają Rogera de Lafforest. Nie wiem, czy będę miała odwagę przeczytać, ale bardzo bym chciała 🙂
♦
Za książkę serdecznie dziękuję
[…] dzisiaj już nic nie wrzucać, bo czeka na Was przecież fantastyczna Simona, no i całkiem świeżutki Australijczyk Ale ta książeczka jest tak przyjemna, że nie mogłam […]
[…] Wilki pojawiły się w bibliotece, od razu je przechwyciłam. W pamięci mam jeszcze świetną książkę Anny Kamińskiej o Simonie Kossak, w której czytelnik mógł zapoznać się trochę z Puszczą Białowieską i poznać rytm […]
[…] Kossak zapoznałam się przy okazji lektury świetnej biografii napisanej przez Annę Kamińską Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak. Lekturę skończyłam ogromnie zafascynowana nią, jej życiem i jej pracą. Drobna kobietka, […]
[…] zbyt głośno o niej, a pisze rewelacyjne książki. Świetni są Miastowi, świetni Odnalezieni, o Simonie możecie już przeczytać na blogu. Ogromnie się cieszę, że to właśnie Anna Kamińska […]
[…] już udowodniła, że biografie pisać umie, (na blogu znajdziecie kilka słów o Simonie), ale nie tylko. Wszystkie jej książki wręcz się połyka, ma bardzo lekkie pióro i umie […]
[…] mojej sympatii do autorki pisałam Wam już wielokrotnie. I przy okazji Simony, i przy okazji Wandy, i tak bez okazji, kiedy wspominałam o wizycie Pani Ani u nas w Klubie […]