Marcin Jacoby pisze o dwóch wydarzeniach – Olimpiadzie w Pekinie w 2008 i Expo w Szanghaju w 2010 “konstrukcja obydwu była podobna: zbudowano gigantyczne obiekty, które mogły przyćmić wszystko, co zrobiono wcześniej, zaproszono tysiące gości z zagranicy. A potem powiedziano Chińczykom: “Chodźcie, zobaczcie jak wygląda świat. Świat przyjechał do was, żeby się wam pokazać”.
Bardzo lubię tę serię Wydawnictwa Muza. O Chinach też lubię czytać, bo o ile Tomek Michniewicz wyleczył mnie z nadużywania słowa egzotyczne, to w dalszym ciągu fascynacja tym, co odległe, pozostaje. Chiny bez makijażu to nie kolejna podróżnicza książka, napisana przez kogoś, kto postanowił rzucić wszystko i pozwiedzać Chiny, a potem opowiedzieć nam o tym, starając się jak najbardziej zaszokować polskiego czytelnika. Marcin Jacoby to sinolog, specjalizuje się w historii i teorii chińskiej sztuki dawnej oraz w chińskiej literaturze klasycznej, szczególnie piśmiennictwie filozoficznym okresu przedcesarskiego. Ale przede wszystkim jest pasjonatem, kocha Chiny i czuć to na każdej stronie. I choć spędził w Chinach wiele czasu, nie jest to też zbiór jego wrażeń i przygód, którymi na pewno mógłby nas zasypać. Nie, autor postawił sobie za cel przekazanie choćby podstawowej wiedzy o tym kraju, dawnym i współczesnym.
Rozkręca się powoli. Nie wskakujesz w chińską rzeczywistość z rozbiegu i na główkę, tylko poznajesz ją systematycznie, powoli i dokładnie. Na początku może to przeszkadzać, czasami czułam się, jakbym czytała podręcznik do historii. Ale w końcu następuje taki moment, że już nie możesz się oderwać, bo niezauważalnie autor wciągnął Cię w swój świat i zaraził pasją.
Chiny bez makijażu to bardzo wartościowa lektura. Wiedza autora jest ogromna, a dzieli się nią z nami w bardzo ciekawy sposób, przeplatając fakty historyczne ze swoim osobistym spojrzeniem i własnymi przeżyciami czy doświadczeniami. Treść książki, podzielona na 5 części, pokazuje Chiny z każdej możliwej perspektywy.Tożsamość, Ludzie, Polityka, Gospodarka i Chiny dla Polaka – wszystkie te części budują jeden, spójny obraz Chin. Choć z tą spójnością to jest różnie, bo autor na każdym kroku podkreśla, że Chiny są skomplikowanym zagadnieniem i nic tam nie jest proste. Myślisz, że wiesz coś o Chinach? Że da się napisać, jaki jest typowy Chińczyk? W co wierzy? Co lubi? Albo jakie są Chiny jako kraj? Jacoby podkreśla, że jeśli chodzi o Chiny, nie ma prostych, jednoznacznych odpowiedzi, nieważne o co będziemy pytać. Dzięki niemu możemy poznać Chiny trochę bardziej, ale to, co mi się najbardziej podoba to to, że możemy poznać ludzi. Bardzo dużo możemy dowiedzieć się o mentalności Chińczyków, o ich sposobie myślenia, podchodzenia do problemów i ich rozwiązywania, o ich codzienności, o stosunku do władzy. O tym wszystkim, co dla jest tak bardzo inne i często niezrozumiałe. Marcin Jacoby czaruje, bo w jego opowieści nagle wszystko nabiera sensu, czujemy, że trochę bardziej rozumiemy Chińczyków, a przynajmniej mamy minimalne podstawy, żeby tak twierdzić. Dla mnie mistrzostwem świata jest to, że autor przekonał mnie, że języka chińskiego w zasadzie jest się łatwo nauczyć.
Przeciętny Chińczyk żyje w informacyjnym akwarium, dość obszernym i ładnie urządzonym, i jeśli tylko nie rozpędzi się za bardzo i nie uderzy w którąś z jego szklanych ścian, może nigdy nie odczuć, że to życie w zamknięciu.
I co najważniejsze – Marcin Jacoby nie upiększa. Kocha Chiny, ale na pewno nie jest to miłość ślepa. Widzi wady i zalety, pisze o kulturze, pięknych tradycjach, mądrości Chińczyków, sprycie i pracowitości, ale też o cenzurze i propagandzie, o różnicach kulturowych, o przebudowach miast bez brania pod uwagę mieszkańców, o zanieczyszczeniu środowiska i życiu tej najbiedniejszej warstwy. Pokazuje Chiny jako kraj, ale też jako zjawisko. Wskazuje procesy, jakie zachodziły w Chinach, jak kraj się zmieniał na przestrzeni wieków i jak odnajduje się we współczesności. Chiny bez makijażu to ciekawa, pełna wiedzy książka, która łączy w sobie chińską tradycję i współczesność. Pozwala spojrzeć na Chiny bardziej świadomym wzrokiem, pojąć pewne sprawy, inne trochę bardziej zrozumieć. Powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy chcą do Chin pojechać. I dla wszystkich, którzy czują niewytłumaczalny pociąg do tamtych stron świata. Marcin Jacoby jest świetnym nauczycielem i kompetentnym przewodnikiem i warto zabrać się z nim w tę podróż.
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Jakże przekonał Cię do łatwości nauki języka chińskiego? I którego? 😛
Po prostu podał kilka reguł gramatycznych, które sprawiły, że język chiński nagle nie wydaje się aż taki trudny 🙂 między innymi brak jakiejkolwiek odmiany 🙂 I kilka innych rzeczy, ale wypadły mi z głowy. W każdym razie pamiętam, że jak czytałam ten fragment, pomyślałam sobie “wow, faktycznie, polski jest trudniejszy” 😉