Seria EKO Wydawnictwa Marginesy nieustannie zachwyca. To książki, które chciałabym mieć na półce wszystkie, bez względu na to, czy tematyka mnie interesuje czy nie. Są pięknie wydawane, to fakt, ale ważniejsze jest to, że są to mądre książki, które zwracają uwagę na ważne rzeczy. A i autorzy zazwyczaj okazują się świetnymi ludźmi, z wielkim poczuciem humoru, pasją i przede wszystkim z umiejętnością pisania i ciekawego opowiadania o swoich działaniach.
Książka Żądła rządzą uwiodła mnie już od samego początku. Bo jak dużo książek o miłości do zwierząt rozpoczyna się od całej listy wypadków ich uśmiercania? Autor wspomina swoje dzieciństwo, szukając pierwszych oznak miłości do trzmieli i zastanawiając się skąd mu się to wzięło. Z wielkim urokiem opisuje swoje pierwsze próby hodowlane, starania, by zapełnić ogród zwierzakami, ale też wszelkie wpadki, pomyłki i roztargnienia, które dla zwierząt kończyły się najczęściej tragicznie. Zdobył tym moją sympatię od razu. Naprawdę. Chcę powiedzieć, że widok małego chłopca z wielką siekierą, chcącego skrócić cierpienia dwóch przepiórek zostanie już ze mną na zawsze. Późniejsze opisy zainteresowania dysekcją i taksydermią mogą być nawet trochę wstrząsające.
Wystarczy powiedzieć ogólnie, że przynależność do grona moich ulubieńców była dość niebezpieczna.
Lubię też historie o ludziach, którzy już wieku 8-9 lat wiedzieli, czym w życiu chcą się zająć. To wielka przyjemność móc przeczytać, skąd wiedzieli, jak się kształtowało ich życie, jak dążyli to wyznaczonych celów. To zawsze jest inspirujące i uświadamia, że tak naprawdę nie wiemy, co i jak wpłynie na dziecko. Wystarczy czasami jakimś mały bodziec, aby narodziła się pasja na całe życie. Najbardziej zrobiło to na mnie wrażenie chyba w Kosmicznym poradniku życia na Ziemi Chrisa Hadfielda (no ale nie oszukujmy się – większe wrażenie robi lot w kosmos niż badania nad trzmielami).
Klucząc jeszcze trochę wokół właściwego tematu – główna zaleta tej książki (oprócz wiedzy, o której za chwilę) to autor. Naukowcy i badacze mają bardzo różne umiejętności literackie. Dave Goulson należy do tej grupy, która z powodzeniem mogłaby być popularyzatorami nauki. Pisze zabawnie, lekko, ciekawie. W fakty naukowe, biologiczne czy szczegóły badań wplata anegdotki, swoje wspomnienia, refleksje na różne tematy, niekoniecznie związane bezpośrednio z trzmielami. Dzięki temu może dowiedzieć się wiele o trzmielach, ale jednocześnie poznać autora, zobaczyć czym się zajmuje (i jak), dostrzec powiązania pomiędzy rozwojem świata ludzi a światem zwierząt.
Jeśli chodzi natomiast o wiedzę – to książka jest fantastyczna. Poznajemy trzmiele pod każdym kątem – budowy gniazd, długości życia, barw ochronnych, funkcji, zwyczajów godowych i czy rozmiar ma znaczenie, co lubią, jak wracają do gniazd i wiele, wiele innych. To zaskakujące, ile o niech jeszcze nie wiemy i jak bardzo fascynujące potrafią być. Bardzo ciekawych aspektem jest podejrzenie jak wyglądają badania trzmieli – raczej się nad tym nie zastanawiamy, a przecież poznanie zwyczajów tak małych stworzeń wymaga naprawdę ciekawych zabiegów. Dowiemy się również, dlaczego niektóre gatunki giną, a inne nie i co Hitler miał wspólnego z wyginięciem trzmiela paskowanego. Autor w którymś momencie porównuje młode trzmiele do milutkich miniaturowych niedźwiadków polarnych! Jeśli do tej pory nie byliście pewni, czy chcecie ją przeczytać, to to musi Was przekonać 😀
Ja generalnie nie przepadam za trzmielami i za innymi latającymi stworzonkami. A bardzo lubię takie książki, bo pomagają mi inaczej spojrzeć na te stworzonka. Może nie zapałałam do nich wielką miłością, ale może przynajmniej przestanę z piskiem uciekać jak jakiś będzie leciał w moją stronę 😉 Polecam, bo warto! Świadomość tego, jak czasami bardzo niewielkie nasze działania mogą przynieść korzyść tym przecież pożytecznym zwierzakom, jest naprawdę potrzebna i ważna. A po lekturze pozostaje zasadzić kwiaty w ogródku, które trzmiele lubią.
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Kupiłam tę książkę na targach w Warszawie, by zdobyć podpis od autora, i od tego czasu czeka na lekturę. Również bardzo lubię serię EKO Marginesów i kolekcjonuję kolejne tytuły. Boję się wszystkiego, co w paski i z żądłem (nigdy nie wiem, czy nie będzie chciało mnie dziabnąć), ale póki jest w bezpiecznej odległości ode mnie to się tym nie przejmuję. Zawsze też muszę ewakuować pasiaste z mieszkania, bo kot je zawzięcie goni i raz już został pożądlony (na szczęście tylko przez jedną pszczołę i nic poważnego mu się nie stało). Super, że Goulson ma lekkie pióro, to ważne przy popularnonaukowych książkach 🙂
A ja właśnie całkiem zignorowałam jego wizytę… W sumie nawet nie wiem dlaczego 😉
Rysował urocze trzmiele w książce 😀 A zignorowałaś może dlatego, że Marginesy raczyły poinformować, kto z ich autorów będzie na targach książki jakieś trzy dni przed targami 😛
O trzmielem bym nie pogardziła 😀 Ale książkę w sumie tak chyba puszczę dalej, więc dobrze się stało 🙂
Trzmiele co do zasady nie żądlą. Tzn. żądła mają, ale są bardzo łagodne i rzadko ich używają.
Tak, autor pisze o tym, że trzmiele generalnie są spokojne i raczej odlecą sobie od nas, niż nas zaatakują. Wiedza jednak nie zmniejsza mojego niepokoju, kiedy coś leci w moją stronę 😀 Albo inaczej – właśnie takie książki trochę zmieniają odruchy 🙂
Haha, no właśnie mam jak Diana 😉 Zanim się zdążę przyjrzeć i zastanowić co to jest… Wolę się jednak odsunąć 😛
A jakie kwiaty lubią trzmiele? Dobrze, że autor umie lekko i przyjemnie przekazywać wiedzę, bo sam bzik nie wystarcza.
Zdecydowanie nie wystarczy. Nie ma nic gorszego od ciekawego tematu podanego w nudny sposób! 🙂 A co do kwiatów to nie pamiętam – wszystkie roślinne sprawy wypadają mi z głowy bardzo szybko 😀
Trzmiele lubią przede wszystkim koniczynę i łubinowate, ale w swoim ogródku, czy nawet na balkonie można posadzić np lawendę. W ogródku żywokost, żmijowiec, naparstnicę, szczypior, orlik, itp.
Co do ostatniego akapitu – może są książki o komarach? 😀
Pamiętam, że jak byłam mała to rodzice mnie straszyli, że trzmiele mają zabójcze żądło 🙂 Nie wiem po co, ale tak niestety robili. A tu się okazuje, że nie tylko nie jest zabójcze, a nawet go nie używają! 🙂 Warto czytać takie książki, by mieć chociaż podstawową wiedzę 🙂
Powiem Ci, że książka o komarach to byłby hit!