Peter Carey to australijski pisarz, dwukrotny laureat Nagrody Bookera, który wykorzystuje w swoich powieściach przede wszystkim kolonialną przeszłość Australii. A ja dopiero teraz się o nim dowiaduje, za sprawą książki Prawdziwa historia Neda Kelly’ego! Hańba mi. Będę starała się jak najszybciej nadrobić chociaż kilka tytułów!
Zabierałam się do tej recenzji bardzo długo. Za każdym razem zaczynałam czytać o Nedzie i tak mnie to pochłaniało, że już nic nie pisałam o książce. I cały czas musiałam sobie przypominać, że nie mam pisać o Edwardzie, tylko o książce 🙂 Ale ostatecznie doszłam do wniosku, że chyba nie da się tego rozdzielić, chociaż dzielnie powstrzymałam się przed opisywaniem Wam jego całego życia 😉
Ned Kelly to australijska legenda. Na pewno znacie to imię i nazwisko, choćby tylko ze słyszenia. Młody chłopak, który miał pecha urodzić się w złym miejscu, czasie i w nieodpowiedniej rodzinie. Odpowiedź na pytanie, kim był – pospolitym przestępcą czy ofiarą systemu i bohaterem, chyba do dzisiaj zależy od punktu widzenia. Z jednej strony działania policji w stosunku do Neda Kelly’ego nie były uczciwe, ale z drugiej, on też nie był świętym. Przypuszczalnie dopadnięcie Neda stało się czyimś prywatnym celem, a on sam bronił się tak, jak umiał. Niestety, tak jak większość takich bohaterów, nie miał szans. Choć przez dwa lata szło mu całkiem nieźle – ukrywał się i napadał na banki. W chwili złapania miał na sobie zbroję, którą sam zrobił i która ważyła 44 kg!! Został powieszony, kiedy miał zaledwie 26 lat. Wiele elementów składa się na jego legendę, których teraz nie będę wymieniać, bo znowu zejdę z tematu 😉 Historia pokazuje, że lubimy takich szaleńców, którzy w pojedynkę walczą przeciwko wszystkim. Zachęcam do poczytania o nim. To naprawdę fascynujący bohater i historia. Jego postać była wykorzystywana dosyć często w kulturze, zwłaszcza w filmach (grał go sam Mick Jagger, a my chyba najbardziej kojarzymy Heatha Ledgera w roli Neda w filmie z 2003 roku).
Muszę jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która doprowadziła do powstania tej książki. Istnieje list, który Ned Kelly podyktował swojemu kumplowi z gangu. List Jerilderie jest jednym z dwóch oryginalnych dokumentów Neda, które przetrwały. Został podyktowany w 1879 roku i na pięćdziesięciu sześciu stronach Ned próbuje wytłumaczyć swoje wszystkie działania, pisząc o korupcji w policji i prosząc o sprawiedliwość dla ludzi. TUTAJ możecie obejrzeć rękopis.
Wydaje się naturalne, że ścieżki Petera Carey’a i Neda Kelly’ego w końcu się przecięły (Peter napisał tę powieść w 2000 roku). Głównym motywem napisania książki była możliwość oddania Nedowi głosu – głosu, który Peter Carey dostrzegł, czytając właśnie list Jerilderie. Jak sam określa, do dziesięciu procent faktów, która znamy, dopisał dziewięćdziesiąt procent fikcji, próbując pokazać żywego człowieka, jego uczucia, myśli. Starał się wyjść poza schemat bandyta-bohater i myślę, że udało mu się to znakomicie.
Autor genialnie wręcz wykorzystał wszystkie środki, dane mu przez język, aby sprawić, by “prawdziwa historia” wydała się rzeczywiście prawdziwa. Olbrzymim zaskoczeniem już na samym początku jest przede wszystkim brak interpunkcji. W pierwszej chwili sprawia to wiele problemów, nie jesteśmy przyzwyczajeni, aby tak czytać. Ale jak inaczej Ned Kelly mógł spisać swoje wspomnienia, jeśli był niewykształconą osobą? Z każdą stroną wchodzimy w świat Neda coraz głębiej i brak interpunkcji przestaje przeszkadzać. Wręcz zaczynamy uważać to jako stan naturalny, a każdy pojawiający się znak traktujemy jak zamach na wolność wypowiedzi. Wydaje mi się, że nie spotkałam tam ani jednego przecinka, co czyni tę powieść jedyną w swoim rodzaju 🙂
Prawdziwa historia, którę Ned spisuje, jest skierowana do jego córki. Ojciec chce, by jego dziecko poznało prawdę bezpośrednio od niego. Całość podzielona jest na trzynaście rozdziałów, a przed każdym mamy krótki opis, w jakim stanie dany list się znajdował, co nadaje tylko jeszcze bardziej autentyczności. Tekst, oprócz braku interpunkcji, również i z poprawną gramatyką czasami nie ma wiele wspólnego, a słownictwo, którego Ned używa jest charakterystyczne dla osób niewykształconych. Peter Carey postarał się, aby styl bardzo pasował do oryginalnego listu z Jeliderie. Włożył wiele wysiłku w to, by czytało się tę powieść, jak historię prawdziwie spisaną ręką Neda. I udało mu się to – Prawdziwa historia Neda Kelly’ego zdobyła 17 nagród i nominacji, została okrzyknięta jedną z najważniejszych książek, napisanych po angielsku. Koniec końców jednak najbardziej liczy się zdanie czytelników – a ja się podpisuję pod wszystkimi zachwytami. Mimo oczywistych trudności czyta się bardzo dobrze. Świat stworzony przez Petera Careya jest w większości prawdziwy (osoby czy miejsca zostały przeniesione z prawdziwego życia Neda Kelly’ego), a te elementy, które zostały wymyślone, są jak pasujące elementy układanki. I o to chyba Carey’owi najbardziej chodziło – żeby Ned Kelly mógł sam opowiedzieć o swoim życiu i wskazać te ważne dla niego wydarzenia i momenty. Dzisiaj, postrzegając kogoś przez pryzmat legendy, często gubimy codzienność takich osób, a często jest ona nie do odtworzenia. Dlatego bardzo ważne jest to, by pisarze tacy jak Peter Carey pisali takie powieści. Bo nawet jeżeli dziewięćdziesiąt procent jest w niej zmyślone, i tak widzimy osobę Neda Kelly’ego bliżej niż kiedykolwiek.
Na sam koniec wielkie sowa uznania dla tłumaczki Magdaleny Gawlik-Małkowskiej, która miała naprawdę trudne zadanie i która poradziła sobie świetnie! <3
♦
Za książkę serdecznie dziękuję
♦
◊ Ned Kelly u Zatraconej w książkach
Świetnie, że Wielka Litera wznowiła tę powieść.
Ja też się bardzo cieszę! Inaczej pewnie bym jej nie poznała, a to byłoby wielkie niedopatrzenie 🙂
Historia czy też w zasadzie “masowa świadomość” lubi przejąć czasem władzę nad jakąś postacią historyczną, zniekształcając lub też upraszczając jej dzieje. Tak stało się np. z Robin Hoodem. Wygląda na to, że Ned Kelly to taka właśnie postać i chętnie poznam “prawdziwszą” opowieść o nim.
Zabieram się i zabieram się akurat za tę książkę. Może w święta.
Musisz tylko zacząć, a potem poleci 😉 Mimo braku przecinków szybko się czyta 😀