Temat górski na blogu pojawia się często, ale do tej pory było to wydanie non-fiction. Wspomnienia z wypraw, biografie himalaistów i jeszcze więcej relacji z wypraw. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się czytać powieści górskiej. Dzięki wydawnictwu Czwarta strona mogłam taką powieść przeczytać, a co więcej – objąć patronatem. Moje górskie patronaty szczególnie mnie cieszą – bo takie tematy lubię, chcę czytać i polecać. Mogę się pod nimi podpisać stuprocentowo, bo szczerze wierzę, że warto czytać takie książki.
Z powieścią jednak jest trochę inaczej niż z reportażem czy biografią. O ile w tym drugim często ważniejsze jest to, co zostało napisane niż jak (choć ostatnia biografia Wojtka Kurtyki zdaje się to podważać), o tyle w powieści jak zdobywa większe znaczenie. Przepaść Michelle Paver nie jest książką wyjątkową, wybitną, zmieniającą życie, najlepszą czy hitową. Ale to nie znaczy, że coś jej brakuje. To porządna dawka literatury, może niedoskonałej, ale naprawdę bardzo przyjemnej. Są rzeczy, do których można się przyczepić. Konstrukcja bohaterów i ich psychologia, która czasami wydawała się zbyt płytka, irytujący główny bohater, który jest psychologiczną zagadką, bo za wszelką cenę próbuje się odciąć od bycia młodszym bratem, po czym dokładnie tak się zachowuje, świat, który jest tylko pozornie stworzony i opisany czy brak naprawdę silnej emocjonalnej więzi z bohaterami.
Przepaść ma jednak również wiele zalet, które równoważą ewentualne braki. Chociaż autorka wymyśliła swoje postaci i wyprawę w której wzięli udział, to pojawiają się tam też prawdziwe osoby, nawiązania do prawdziwych wypraw, no i najważniejsze – miejsce jest prawdziwe. Kanczendzonga. Mityczna góra, trzeci co do wielkości szczyt na Ziemi. Jej lawiny są zabójcze, a rozrzedzone powietrze i ekstremalne wysokości wywołują zaburzenia, które mogą doprowadzić do obłędu. Paver doskonale buduje klimat stopniowo budzącego się szaleństwa. Mimo że ośmiotysięczniki są doskonałym tłem do takich historii, to trzeba umieć to wykorzystać. Początkowo nic nie jest niezwykłe – ot, kolejna górska wyprawa, pięciu Anglików, którzy chcą zdobyć niezdobytą górę, osiągnąć coś, co nie udało się nikomu przed nimi. Ale z każdą kolejną stroną opowieść staje się bardziej niepokojąca i mroczna. Im bardziej taka jest, tym bardziej czytelnik nie może oderwać się od czytania – co się wydarzy? O co tak naprawdę chodzi? I jak to wszystko się skończy? Autorce udało się oddać emocje, które towarzyszą wspinaczom – zaczynając od samego podejścia i zetknięcia się z przesądami dotyczącymi góry, aż do przebywania na dużej wysokości, zwątpienia w siebie, samotności, kłótni pomiędzy uczestnikami wyprawy, pragnienia realizowania marzenia, czasami za wszelką cenę. Pojawia się też ta pierwotna chęć przetrwania oraz stawienie czoła swoim najgorszym lękom. Ile trzeba, żeby przerażony człowiek stracił wiarę w swoją poczytalność? Czasami wystarczy jedynie cień na skale…
Przepaść to świetna odmiana po górskich lekturach non-fiction. Ciekawie było ją czytać, mając w głowie wszystkie prawdziwie opowieści. Autorka wykonała świetną robotę, stwarzając wiarygodne środowisko wspinaczkowe, nawet jeśli nie to było tutaj najważniejsze. Wciągająca opowieść, która zostawia wiele pytań za sobą. Budzi emocje, a co bardziej wrażliwi czytelnicy mogą odczuwać lęk i trwogę, która na pewno powróci, gdy będą nocować pod namiotem. Jeśli kochacie górskie książki, to koniecznie ją przeczytajcie! Przy okazji sobie uświadomiłam, że tak naprawdę nie znam innych powieści, które rozgrywałyby się w górach i dotyczyły wspinaczki. Może Wy jakieś znacie?
♦
Chiński maharadża Wojciecha Kurtyki
Jak masz, to chętnie pożyczę! Rozglądam się za tą książką, ale absolutnie nie do dostania!
A nasz (nie)sławny Mróż czegoś nie pisał górskiego właśnie? Ale nie wiem, ile w tym wspinaczki. Ja sam kojarzę tylko filmy w tych klimatach.