Nietypowy, krótki wpis o najnowszej książce Kinga “Znalezione nie kradzione”. Nietypowy, bo rzadko będę pisać o powieściach. Tylko czasami jakaś przykuję moją uwagę na tyle, aby po nią sięgnąć. Jeszcze rzadziej zdarza się, że któraś spowoduje, że chciałabym o niej coś napisać. A nowa książka Kinga spowodowała te dwie rzeczy!
Z jednej strony się nie dziwię. Po pierwsze – to Stephen King. W zasadzie można brać jego książki w ciemno; wiadomo, że będą dobre (choć zdarzyło mi się czytać “słabsze”). Po drugie – fabuła. Literatura, która popycha do morderstwa? Toż to fantastyczny temat, który wręcz zmusza każdego wielbiciela książek do przeczytania takiej opowieści.
O fabule nie napiszę nic, poza tym, że warto (ale nie trzeba) przeczytać najpierw “Pan Mercedes”. “Znalezione nie kradzione” to drugi tom opowieści o detektywie Billu Hodgesie. A nie napiszę wiele o fabule, bo nie chciałabym odbierać tej przyjemności czytelnikom. Ogólny zarys jest znany, ale to właśnie szczegóły, które poznajemy dopiero czytając książkę, sprawiają, że świat, w który wchodzimy, jest tak bardzo realny i rzeczywisty. Bohaterowie ożywają, są prawdziwymi ludźmi, ich emocje są tak silne, że przenoszą się na nas. Bardzo dawno temu jakaś książka tak bardzo mnie “wciągnęła”.
O Kingu można mówić wiele rzeczy, ale na emocjach i psychice ludzkiej to on się zna. Książka jest skonstruowana w mistrzowski sposób. Każde zdanie wzbudza w nas jeszcze większą potrzebę dowiedzenia się, co będzie w następnym. W pewnych momentach tak bardzo chciałam dowiedzieć, się co będzie dalej, że niecierpliwie przelatywałam wzrokiem po zdaniach, aby dalej, aby dalej 😉 Konstrukcja bohaterów, ich zachowań, myśli i uczuć jest naprawdę godna Króla.
Na koniec smaczku dodaje jeszcze osoba Brada. Psychopatyczny morderca z “Pana Mercedesa” jest w szpitalu w stanie katatonicznym po urazie mózgu. Ale czy na pewno? King rzuca nam przynętę na kolejną część, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie ta historia potrzebuje dokończenia. I rzuca ją skutecznie, bo już teraz chcę wiedzieć, czy plotki krążące po szpitalu są prawdziwe!
King to król. Pisze dużo i szybko. Ma nieskończoną wyobraźnię. Rzeczy, które wymyśla są dlatego takie dobre i straszne jednocześnie, bo są zwyczajne. Dotyczą ludzi, których znamy, a czasami nas samych. Elementy nadprzyrodzone, które przemyca do swoich powieści, raz jawnie, raz bardziej skrycie, dodają temu wszystkiemu jeszcze dodatkowo efekt niepokoju. Wszystko razem stanowi mieszankę wybuchową.
Podsumowując – “Znalezione nie kradzione” to bardzo dobra rzecz. Bardzo.
Po przeczytaniu książki zostałam z pytaniem – czy jakaś książka/autor/bohater miał na mnie tak wielki wpływ jak Jimmy Gold na głównych bohaterów książki Kinga?
[…] powieść Pan Mercedes była w porządku, choć z tego, co pamiętam nie porwała mnie. Druga, Znalezione nie kradzione podobała mi się o wiele bardziej, głównie ze względu na pomysł. Trylogii i serii nie można […]