komentarzy 6

  1. Anna Potuczko
    3 marca 2016

    Moja droga, a czy wybierasz się z różowymi delfinami w ich amazońską podróż, z uroczą narracją Sy Montgomery? Myślę, że ta książka też Ci się spodoba. 🙂 O Claire Dunn już jakiś czas temu czytałam i chyba się skuszę, bo książki z naturą w roli głównej są niesamowite!

    • 3 marca 2016

      Różowe delfiny stoją na półce u mnie w pracy i patrzą się na mnie. Ale skoro polecasz, to jutro je chwycę! 🙂 A “365 dni” chyba będę oddawać z okazji Dnia Kobiet, zajrzyj wtedy, może akurat szczęście się uśmiechnie 😉

      • Anna Potuczko
        3 marca 2016

        Koniecznie, na pewno Cię zachwycą tak jak mnie. Ja już kończę i cieszę się, że kolejne książki Sy ciągle przede mną, bo jest o czym czytać. 🙂

      • 3 marca 2016

        O, to tak.jak u mnie – jej wszystkie książki ciągle przede mną 😀 Ale narobiłaś mi ochoty na delfiny! 😉

  2. 5 marca 2016

    Nie wyobrażam sobie dobrowolnego spędzenia w spartańskich warunkach chociażby dnia 🙂 Może jestem mieszczuchem, może nie do końca czuję jakiejś harmonii z naturą i już zwykły wyjazd pod namiot to dla mnie przygoda (tak od razu nawiązując, to pod namiotem byłam dwa razy i było to o dwa razy za dużo!), ale tym bardziej podziwiam osoby, które decydują się na takie eksperymenty. I cóż z tego, iż wszystko było zaplanowane oraz kontrolowane, skoro przecież w dzikim środowisku nie wszystko da się przewidzieć.

    Już podczas czytania Twoich wrażeń przechodziły mnie ciarki. Ciekawe, co byłoby podczas lektury. Brr.

    • 5 marca 2016

      Rozumiem Cię 😀 Ja z kolei jestem w połowie drogi – kiedy jadę np. na wieś, gdzie nie ma bieżącej wody, a żeby się załatwić, trzeba iść do wychodka, sprawia mi radość chodzenie stopami po ziemi, nie przejmowanie się niczym, zmiana trybu życia (kładziesz się spać ze zmierzchem, wstajesz skoro świt). Ale kiedy wracam “do normalności” za każdym razem dziękuję temu komuś, kto wymyślił bieżącą wodę i wszelkie wygody 😀

Brak możliwości komentowania.