Najpierw chciałam poruszyć jedną istotną kwestię. Przede wszystkim podczas lektury i tuż po niej próbowałam odpowiedzieć sobie na jedno bardzo ważne pytanie – czy podobałyby mi się te opowiadania, gdyby zostały napisane nie przez Toma Hanksa? Tego Toma Hanksa! To bardzo trudne szczerze odpowiedzieć na to pytanie, bo odciąć się od znajomości Hanksa jest chyba niemożliwe. Więc bardzo chciałam oceniać tekst bez wpływu osoby autora, jednak ostatecznie chyba nie jestem w stanie tego zrobić.
Po pierwsze dlatego, że prawdopodobnie w ogóle bym go nie przeczytała. Bo ja zazwyczaj nie czytam opowiadań. Nie ma ku temu nawet żadnego konkretnego powodu – po prostu jakoś tak mam. A jeśli już po nie sięgam, to zazwyczaj właśnie przez autora. Tu nie miałam żadnych wątpliwości – bo Tom Hanks. Nieodparta pokusa, żeby sprawdzić, czy to możliwe, że gość, który jest mądry, fajny, zabawny, który jest doskonałym aktorem i lubi Fiata, można by rzec ma wszystko, umie na dodatek pisać? Czy to nie byłaby przesada?
A jednak okazuje się, że potrafi. To są naprawdę porządne opowiadania i ciekawy kawałek literatury. Czytałam i słyszałam bardzo entuzjastyczne zachwyty nad nimi, w materiałach promocyjnych zostały nazwane literackim Oscarem krótkiej formy czy czymś w tym rodzaju. Ja nie rozpędzałabym się aż tak – dlaczego nie może wystarczyć po prostu to, że są dobre? Dlaczego muszą być najlepsze? Dobrze, że nikt nie wpadł na to, by Hanksa porównać do współczesnego Hemingwaya, bo tego chyba bym już nie zniosła.
Widać w tych tekstach dojrzałość, doświadczenie, znajomość różnych ludzkich losów, różnych charakterów…I przede wszystkim widać dystans – do siebie, do swojego hollywodzkiego świata, do procesów, jakie w nim zachodzą, do oderwania od rzeczywistości. Hanks doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda codzienne życie zwykłego człowieka. I nawet to u niego dziwi – coś, co u kogoś innego byłoby tak oczywiste, że aż nie warte wspomnienia, u Hanksa nabiera nowych cech i staje się czymś wyjątkowym. Okazuje się, że Hanks, mimo całej swojej kariery, ciągle pozostaje takim amerykańskim chłopakiem z sąsiedztwa.
Choć każde opowiadanie stanowi osobną całość, wszystkie mają punkty wspólne, przeplatają się i nawiązują do siebie. Zupełnie jakby Hanks wziął pod lupę jedno miasteczko, albo dzielnicę i pokazał nam kilka scen z życia wybranych mieszkańców, którzy niczego nieświadomi mijają się codziennie na ulicach. To, co je wszystkie łączy najbardziej to motyw maszyny do pisania (istnieje niebezpieczeństwo, że zapragniecie sobie kupić jakąś po lekturze tej książki). To teksty ciepłe, spokojne, czasami melancholijne i sentymentalne. Takie z kategorii comfort reading, które czytasz siedząc w głębokim fotelu, pod kocem, z kubkiem herbaty w ręce, koniecznie z zapalonymi światełkami i z dźwiękiem stukającej maszyny do pisania w tle. To sympatyczni bohaterowie, czasami przypominający nas samych albo naszych znajomych, ciekawe sytuacje, ale przede wszystkim są w nich swojskość i bliskość. To, o czym czytamy to być może rzeczy dobrze nam znane, to codzienność, którą możemy wymyślać dla przechodniów, siedząc na ławce i obserwując ich.
A w obserwacji i w tworzeniu historii Hanks jest świetny. W końcu to właśnie robi też jako aktor. Ale nie zapominajmy, że jest również scenarzystą, producentem i reżyserem. Całe jego życie kręci się wokół tworzenia dobrych historii i dobrego ich opowiadania. W opowiadaniach Hanks zaprezentował się również jako dojrzały pisarz, który z dystansem, poczuciem humoru i szczerością pokazuje ludzi w ich najgorszych i najlepszych momentach. Bardzo przyjemna lektura, która z pewnością spełni Wasze oczekiwania. Nie mówiąc już o tym, ile radości sprawi fanom aktora.
Wydawnictwo kochane, a może jakaś wizyta autora w Polsce? 😉
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję
♦
Sprawdziłem sobie stronę Hanksa na IMDB i nie dość, że filmowo debiutował w 1984 roku, to jeszcze rozkręcał się wcześniej w serialu Bosom Buddies, w którym to przebierał się za kobietę, by mniej płacić za pokój. Ach, te początki. Choć zaraz potem wylądował w syrenich objęciach Darryl Hannah…
Czy nie wydaje Ci się, że po prostu w Polsce opowiadania ogólnie są mniej wydawane i poważane? Może poza fantastyką.
Są. Choć nie mam pojęcia z czego to może wynikać. Sama rzadko po nie sięgam – a nie chciałabym myśleć, że tak robię, bo są słabo wydawane w Polsce. Wolę myśleć, że własne wybory czytelnicze kształtuję sama. Choć te Hanksa przeczytałam, mimo że opowiadań nie czytam 😀 Więc już sama nie wiem jak to jest 😀
Nie tyle słabo, co rzadko wydawane. Trudno samodzielnie kształtować wybory, gdy nie ma na czym. Zwłaszcza na początku czytelniczej drogi.
Jako fanka – koniecznie! 😀
Jestem w połowie tych opowiadań i, niestety, na razie nie mogę podzielić entuzjazmu… Niewiele z nich zostaje w pamięci, jest trochę błyskotliwych, a la filmowych dialogów, ale też dużo dosłowności. Wyprodukuję swoją opinię, gdy już skończę całość 🙂