Nadzieja to książka, której nie planowałam, ale jak już wpadła w moje ręce, nie mogłam jej wypuścić. Wiecie już dobrze, że im trudniejszy temat, tym ja chętniej go czytam. Z serią wydawnictwa Agora Prawdziwe Zbrodnie spotkałam się już wcześniej, ale Nadzieja to pierwsza książka, którą przeczytałam. Kiedyś na pewno przeczytam też pozostałe.
Temat porwań jest trudny i wstrząsający. Składa się na to wiele czynników – świadomość, że wśród nas są tacy psychopaci albo że można porwań z ulicy jakąś osobę i nikt może tego nie zauważyć. Najwięcej emocji wywołują wspomnienia i relacje osób, które zostały porwane i udało im się przeżyć, by o tym opowiedzieć. Relacje te są jednymi z najbardziej poruszających, jakie można przeczytać. Myślę, że głównie ze względu na kontrast i zderzenie dwóch różnych światów. Bo wiele zbrodni jesteśmy w stanie usprawiedliwić, tłumacząc je okolicznościami, na przykład wojną. Porwania mają to do siebie, że są całkiem zwyczajne, wydarzają się na ulicy, pod domem, w znajomej okolicy. Często przez osobę, którą ofiara zna. I nagle zaczyna się ten drugi świat, koszmar, w którym ktoś jest więziony, bity, torturowany, gwałcony. Gdzie ma niszczoną psychikę na wszelkie możliwe sposoby. A przecież od zwykłego, normalnego świata oddziela go często jedynie ściana domu.
Nawet jak o tym piszę teraz, kręcę z głową z niedowierzaniem. Bo to chyba najbardziej mnie porusza – to, jak blisko ofiary są schowane, że często policjanci pukają do odpowiednich domów, rozmawiają z porywaczami, sąsiedzi widują ofiary, porywacza wychodzą z nimi do miejsc publicznych – i rzadko kiedy ktoś orientuje się, że coś jest nie tak. I wiecie co jest najgorsze? Cały czas powtarzamy dzieciom, żeby nie rozmawiały z obcymi. A co z ludźmi których znają i którzy statystycznie najczęściej okazują się być porywaczami? Czy można żyć w takiej paranoi, że każdy może być porywaczem? Raczej nie. Ale po przeczytaniu tej książki naprawdę masz na to ochotę!
Amanda Berry, Gina DeJesus i Michelle Knight zostały porwane przez Ariela Castro. Więził je w swoim domu przy alei Seymour w Cleveland przez 10 lat! W 2014 Michelle Knight (Znajdź mnie. Opowieść o niezłomności i nadziei, która pozwoliła przetrwać piekło) napisała książkę o swoich przeżyciach, teraz możemy poznać wersję dwóch pozostałych dziewczyn. Nadzieja jest podzielona na trzy głosy. Dwa to oczywiście głosy Amandy i Giny, trzeci należy do Mary Jordan i Kevina Sullivana, dziennikarzy, którzy pomagali dziewczynom i którzy uzupełniali je relacje wiadomościami z zewnątrz i przebiegiem poszukiwań. Dzięki temu mamy kompletny obraz sytuacji.
Nadzieja jest naprawdę wstrząsającą lekturą. Sam fakt porwania i mapka na początku książki już wywołują w czytelniku sporą ilość niepokoju i dyskomfortu. To wszystko było tak blisko – miejsca porwań, domy dziewczyn, a nawet miejsce, gdzie poszukiwali zwłok Amandy! Castro przyjmował wizyty w domu, gdzie od przywiązanych łańcuchami dziewczyn oddzielała ich tylko podłoga. Jak to w ogóle było możliwe? Kolejne pytanie, które rodzi się w głowie, jest jeszcze gorsze – jak udało mu się przez 10 lat je więzić, dlaczego nie uciekły, dlaczego nie wołały głośno o pomoc, kiedy Castro stał na progu domu i rozmawiał z policjantami? Książka doskonale na nie odpowiada. Ja nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie takiej sytuacji, a co dopiero mówić, jak mogłabym się w niej zachować. Dlatego razi mnie opis na okładce i zdanie Jednak żadna z nich nie zapadła, jak Natasha Kampush, na syndrom sztokholmski. Jak bardzo to zdanie jest oceniające! Niedobra Natasha, zapadła na syndrom! No nie, nikt z nas nie ma pojęcia, co się przechodzi, kiedy się porwanym, wykorzystywanym, torturowanym… Mogłaby zapaść na 10 syndromów, a my i tak nie mielibyśmy prawa tego oceniać. Tym bardziej, że jest wiele źródeł, wiele wywiadów, z których wynika jasno, jakie podejście do całej sytuacji miała Natasha i co było jej celem i strategią przetrwania. Jak można to wszystko podsumować w takim banalnym zdaniu!
Uważam, że to bardzo naturalne, że następuje przystosowanie i identyfikacja z porywaczem. Zwłaszcza jeśli spędza się z nim dużo czasu. To sprawa empatii i komunikowania się. Szukanie normalności w ramach określonego przestępstwa nie jest żadnym syndromem. To strategia przetrwania
Natasha Kampush
Zaskakujące są również relacje między dziewczynami i sama psychika ludzka. Wydawałoby się, że powinny go nienawidzić z całych sił i trzymać się razem. W teorii powinno to zadziałać. W praktyce jednak nie jest to takie proste. Każdy radzi sobie z traumą tak jak umie, a strategie przetrwania też mogą być różne. Natomiast ludzkie uczucia, te podstawowe takie jak zazdrość, upokorzenie, potrzeba przytulenia się czy kontaktu z drugim człowiekiem są niezmienne i występują zawsze, niezależnie od warunków. Być może właśnie wtedy, kiedy sytuacja jest skrajna, skrajne też okazują się uczucia. Łatwo manipulować kimś, kto jest od nas zależny, boi się czy jest głodny. Zdecydowanie trudniej w takiej sytuacji nie poddać się, dostosować się na tyle, żeby przetrwać, ale też zachować swój osąd, punkt widzenia i swoje własne zdanie. I ciągle mieć nadzieję.
Lektura tej książki otworzy nam oczy na to, do czego zdolny jest człowiek. W pozytywnym sensie, i w tym negatywnym. Historia, choć tak bardzo przerażająca, niesie też ze sobą dużo optymizmu i wiary w człowieka. Mimo wszystko. Ja nie umiem sobie tego wyobrazić, 10 lat w zamknięciu, z niepewnością, co będzie za chwilę. Ile trzeba mieć w sobie siły, by wierzyć, że to się skończy? Ile trzeba mieć siły, by po wszystkim zacząć życie na nowo? Jestem pełna podziwu. Mam też wrażenie, że takie książki czynią czytelników silniejszymi. Nie na zasadzie, że ktoś miał w życiu gorzej, ale bardziej w sposób jeżeli one poradziły sobie z czymś takim, ja też dam radę.
Jeśli chcielibyście się dowiedzieć czegoś więcej, polecam przeczytać również wyżej wspomnianą książkę Michelle. Czytałam ją jakiś czas temu, ale do tej pory mam w głowie. A poniżej znajdziecie program dokumentalny o tych porwaniach.
Jest też pełnometrażowy film – Cleveland Abduction! Dajcie znać, czy ktoś z Was oglądał.
♦
“Victim blaming” to straszna rzecz. Ja chyba jednak zdecyduję się obejrzeć podlinkowany dokument, bo chyba nie mam ochoty czytać o takich okrucieństwach na ludzkiej psychice i ciele. Miękki jakiś się zrobiłem.
“Nadzieja” jest dosyć lajtowa, jeśli w ogóle można tak napisać o takiej książce. “Znajdź mnie” jest dużo bardziej szczegółowe, brutalne i miażdżące. Widać różnicę w charakterach dziewczyn, w podejściu do tematu, ale też i w traktowaniu ich przez te 10 lat.