Literacki debiut Marka Adamika budzi dreszcze zachwytu i przerażenia. To zapowiedź prywatnej apokalipsy, rozpadu osobowości, zniszczenia umysłu i ciała. Intrygująca, przejmująca opowieść o człowieku, chorobie i walce o życie, która w efekcie okazuje się walką o duszę, o siebie samego, o… sens sensu.
W zasadzie nie powinnam nic pisać, tylko odesłać Was do wywiadu z Autorem w Wysokich Obcasach. Bo “Sensu sens” jest książką tak wyjątkową i tak intymną, że wydaje się, że mówić o niej może tylko sam Autor.
Jest to książka nietypowa. Pisana pojedynczymi zdaniami. Fragmentami. Numeracja stron jest numeracją dni, liczoną od dnia 0. Całość oprawiona w rysunki wykonane przez Autora, które wprowadzają atmosferę trochę niepokoju, trochę mroku.
Marek Adamik dostał wyrok. Diagnoza – stwardnienie rozsiane, choć z książki się tego nie dowiemy. Być może dlatego, że początkowo miał to być “podręcznik” dla wszystkich ze śmiertelną diagnozą, nie tylko z tą konkretną. Być może dlatego, że książka przestała być tym poradnikiem bardzo szybko. Stała się zapisem własnych uczuć, własnej walki, ale też zbiorem wskazówek, z których uważny czytelnik będzie mógł skorzystać.
Czyta się ją w wyjątkowy sposób. Poetycki język, w który Adamik ubrał swoją opowieść, chroni nas przed “zbyt dosłownością”. A jednak mimo to dotykamy najgłębszych uczuć i największych rozterek, bo gdzie znajduje się człowiek, który dostaje wyrok śmierci. Co robi potem? Co się dzieje z nim i jego światem? Sam Adamik pisze w pewnym momencie, że “przed miesiącem nigdy bym nie uwierzył, że ucieknę się do czegoś takiego”. Wyrok zmienia postrzeganie, zmienia podejście, zmienia wszystko. Ale żeby móc dojść do momentu zrozumienia, najpierw trzeba przejść piekło. I Marek Adamik je przechodzi, a my razem z nim, na każdej stronie odbywa się kolejna, nowa walka.
Ale ja nie o tym. Bo Adamikowi daleko do wzbudzania sensacji i żerowania na naszej litości czy naszych emocjach. To, co w tej książce jest ważne, być może najważniejsze, to przemiana bohatera. Z osoby, dla której najważniejsza była praca (choćby najfajniejsza) stał się człowiekiem, dla którego ważne jest bycie. Tu i teraz. Dostrzegł mechanizmy rządzące tym światem i ludźmi. Chciałoby się napisać, że otarł się o odpowiedzi na pytania ostateczne. Możemy sobie zadawać pytanie, ile siły w sobie trzeba mieć, żeby najpierw walczyć, a potem o tej walce tak pięknie napisać. Dla innych. Ku przestrodze. I dla nadziei. A “przepis” jest przecież prosty:
Z walki w akceptację.
Do niedawna przezwyciężałem chorobę, walczyłem z nią. Lecz już nie.
Akceptacja nie oznacza wcale pasywności czy bezczynności. Tylko elastyczność.
To tu jest klucz
Prosty, ale tylko osoby, które musiały przekuwać walkę w akceptację, w pełni pojmą trud tej przemiany. Ale słowa powyżej niech do serce sobie weźmie każdy. Bo klucz to elastyczność, nie tylko wtedy, kiedy ma się wyrok. Z walki w akceptację. Marek Adamik w jakiś sposób poznał sens sensu. I dzieli się z nami, więc grzech nie skorzystać…
Link do rozmowy z Autorem – Dalej niż czubek nosa
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwo Editio! To była niezapomniana lektura!
http://audycje.tokfm.pl/odcinek/Marek-Adamik-o-ksiazce-Sensu-sens/30757
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za linka!
🙂