Zostawiam ten krótki wpis na pamiątkę mojego nawrócenia się na audiobooki. Od kiedy nauczyłam się czytać, pochłaniałam książki w rekordowym tempie. Nigdy jednak nie zmieniło to formy – to zawsze była książka i pochylanie się nad nią. Nawet jeśli w dzieciństwie rodzice puszczali mi jakieś słuchowiska (a na pewno tak było), to tego nie pamiętam. Do radia do tej pory mam bardzo obojętny stosunek. Nie mam w sobie kultury słuchania, dlatego też i audiobooki omijałam do tej pory szerokim łukiem. Kilkadziesiąt godzin ktoś mi będzie czytał książkę? Przecież to bez sensu, ja to zrobię szybciej. I przy okazji będę mogła pominąć co nudniejsze fragmenty 😉
Ale przyszedł czas, kiedy postanowiłam się zmierzyć ze swoim uprzedzeniem. Historię pewnie już znacie – Wiedźmin 3, Jacek Rozenek podkładający głos Geraltowi i czytający mojego ukochanego Pielgrzyma. A jak Geralt czyta ulubioną powieść, to jak nie posłuchać? Dzięki Audiotece miałam przyjemność wysłuchać mojego pierwszego audiobooka. Oswajałam się przez długi czas, zapominałam brać ze sobą słuchawek, zapominałam włączać, jak wracałam z pracy itd. Ale niepostrzeżenie nabrałam tych nawyków. I kiedy książka się skończyła i nagle się okazało, że muszę iść do pracy i nikt nie będzie mi po drodze czytał, było jakoś dziwnie 😀
Dlatego chciałam się podzielić tym z Wami, zwłaszcza z osobami, które nie pałają jakąś szczególną sympatią do audiobooków. Warto sprawdzić na własnej skórze! Okazało się, że jest mnóstwo sytuacji, kiedy mogę “czytać” i robić coś jeszcze. Kiedy idę do pracy i z niej wracam, kiedy sprzątam czy gotuję. Audiobooki przydają się najbardziej wtedy, kiedy muszę zrobić coś, czego robić nie lubię, albo gdy coś długo trwa. Mogę skupić się na słuchaniu, czas szybciej płynie, jednocześnie nie mam poczucia straconego czasu na coś, czego nie cierpię. Bo przecież jednocześnie “czytałam”.
Sytuacji, kiedy audiobooki można wykorzystywać jest o wiele więcej. Odpada dylemat iść na spacer czy poczytać? Kiedy jedziemy samochodem, kiedy nie możemy czytać podczas podróży, bo robi nam się niedobrze, kiedy nie chce nam się targać ciężkiej książki w torbie, kiedy nie chcemy słuchać rozmów współpasażerów, kiedy jesteśmy już tak zmęczeni, że czytać się nie chce, kiedy musimy zgasić światło, ale jeszcze nam się nie chce spać… Mnóstwo sytuacji, które dopiero powoli odkrywam.
Zauważyłam również, że słucham uważniej niż czytam. Tekst przelatuję wzrokiem, czasami dokładnie, czasami trochę mniej. Kiedy zostałam zmuszona do słuchania naturalnego tempa mówienia, musiałam przyzwyczaić, zwolnić, skupić. Podoba mi się to. Mówi się, że sztuki Szekspira są do grania, a nie do czytania. Mam wrażenie, że podobnie jest z każdym tekstem. Tekst czytany nabiera barw, brzmienia, dodatkowych emocji. Kiedy jeszcze lektor wie co robi, ma piękny głos, dykcję i odpowiednio zagra książkę, to nagle okaże się, że wysłuchamy z przyjemnością czegoś, przez co nigdy nie mogliśmy przebrnąć w formie tradycyjnej.
Plusów jest oczywiście wiele więcej, chociażby słuchanie książek w obcych językach czy korzyści osób słabo widzących lub całkowicie niewidomych. Nie będę wymieniać tu wszystkich. Ja dopiero rozpoczynam swoją przygodę z audiobookami, ale jestem bardzo ciekawa waszych opinii. Na koniec jeszcze jedna refleksja – tak jak we wszystkim, najważniejszy jest umiar. W dzisiejszych czasach jesteśmy poddawani strasznej presji bycia najlepszym, ogarniętym, ładnym, mądrym, bogatym, pracującym i z masą wolnego czasu na hobby. Wiele osób wpada w pułapkę pracy non stop, bycia cały czas zajętym. Audiobooki również to ułatwiają – nie marnujemy czasu, wykonując tylko jedną rzecz naraz. To błędne koło i trzeba uważać, żeby w nie nie wpaść. Tak, sama napisałam wcześniej, że lubię słuchać, kiedy obieram ziemniaki. Ale lubię też ciszę, lubię posiedzieć sobie, nic nie robiąc i bez takich momentów raz na kilka dni, nie pociągnęłabym długo. Nie mam w sobie potrzeby robienia czegoś non stop. Przy obieraniu ziemniaka, mogę ćwiczyć mindfulness i tegoż ziemniaka kontemplować w ciszy. Ale już przy zmywaniu, stoję po stronie Chmielewskiej i włączam audiobooka 🙂
Podsumowując, audiobooki stanowią wspaniałą alternatywę. Dają książce inne życie, uczą słuchać, umożliwiają czytanie tam, gdzie nie było to możliwe, uruchamiają i angażują inne zmysły, co wpływa również na odbiór tekstu. Mam wrażenie, że mój mózg też trochę się odświeżył i zbudował parę nowych połączeń, do tej pory niepotrzebnych. Książka zawsze pozostaje książką, a naprawdę warto zmieniać jej nośniki. Jeden tekst, a czasami tak bardzo inny w zależności od tego, czy czytamy sami, czy ktoś nam czyta. Ja na pewno wciąż będę więcej czytać sama niż słuchać, ale wpisuję na listę celów przesłuchanie jednego audiobooka miesięcznie. Już wiem, że mam na to czas. Przede mną odkrywanie ich uroków, przede wszystkich słuchowisk. I już nie mogę się doczekać.
“Mam wrażenie, że mój mózg też trochę się odświeżył i zbudował parę nowych połączeń, do tej pory niepotrzebnych.” – podoba mi się to 🙂 I w ogóle, cieszę się, że tak entuzjastycznie teraz do tego podchodzisz i że przekonałaś się do audio 🙂 Dla mnie książki czytane mi na głos są niezastąpione przy pieczeniu, którego nie lubię.
Miałaś rację przez tyle czasu! Teraz jestem bardzo ciekawa, jak będzie mi się słuchało książki, której w ogóle nie znam 😉
Czy Audioteka przyczyniła się do powstania tego wpisu?
Tak, nagraniem Pielgrzyma w wykonaniu Rozenka 😉
Ha! Powinni Ci wysłać jakiś prezent za taką laurkę 😉
Na ładne czekoladki spóźniłam się 😉 Pisałam o Audiotece, bo wcześniej w ogóle audiobooków nie słuchałam, a zaczęłam od “Pielgrzyma” właśnie. Więc Audioteka. Mam nadzieję, że za rok zrobię wpis “Rynek audiobooków w Polsce – porównanie” ;-D
Kolejna osoba polecająca audiobooki, może w końcu sam się przekonam. Do tej pory słuchałem tylko podcastów i filmów na YT, gdzie ktoś o czymś opowiadał przez dłuższy czas. Jeśli audiobooki działają tak samo dobrze, to chyba najwyższy czas ogarnąć:)
PS gdyby nie wyjaśnienie w komentarzu to byłbym przekonany, że to wpis sponsorowany 😉
Ciężko mi było przejść do słuchania audiobooków do czasu jak syn mi nie dał słuchawek bezprzewodowych, jakiś model z Lamaxa. Brak kabelka sprawił, że mogłam z przyjemnością słuchać muzyki a nawet książek, do czego się przekonywałam dość szybko. Brak kabelka sprawił, że mogłam ich używać podczas gotowania czy sprzątania a nic mi nie przeszkadzało 🙂