Matka jest przedstawiana jako naturalnie poświęcająca samą siebie, nieprzerwanie spełniająca potrzeby, bezgranicznie cierpliwa i oddana trosce o innych w sposób, który niemalże żąda od niej, by zapomniała, że ma swoją własną osobowość i potrzeby.
Książka Żałując macierzyństwa zupełnie mnie zaskoczyła i od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Dlaczego mnie zaskoczyła? Bo to temat tak bardzo tabu – nie mówi się o tym, nie pisze, udaje się, że w ogóle nie istnieje. Ba, przecież nie ma prawa istnieć! Powoli, bardzo powoli dopuszczamy do siebie możliwość tego, że nie każda kobieta musi mieć dzieci, że nie każda kobieta chce być matką. To, że matka może żałować tego, że ma dzieci, jest w ogóle nie do pomyślenia.
Zaczęłam czytać z taką wewnętrzną radością, że temat się pojawił i z wielką ciekawością, jak zostanie przedstawiony i czego się dowiem. Autorka przeprowadziła rozmowy z kobietami z Izraela, bo wskaźnik dzietności jest tam bardzo wysoki. Ich bezpośrednie wypowiedzi i odpowiedzi na pytania autorki są przeplatane naukowymi badaniami, socjologicznymi warunkami istnienia tego zjawiska, postrzeganiem macierzyństwa w społeczeństwie. Autorka jest socjologiem, a Żałując macierzyństwa jest pracą socjologiczną. Czasami czułam się, jakbym czytała pracę magisterską albo doktorską na ten temat. Język jest naukowy, zdania są oficjalne, suche, bezosobowe, takie, jakie powinny być właśnie w pracy naukowej. Trochę szkoda, że autorka nie postawiła na lekki luz, przekształcenie tekstu i nadanie mu bardziej przyjemnej formy, bardziej dostępnej dla szerszego grona odbiorców. To mogła być książka, która czyta się sama, a w takiej postaci naprawdę trudno przez nią przejść. Nudzi, a nie powinna. Narzekam nie dlatego, że trudno mi się ją czytało. Wiecie, że lubię trudne książki. Ale bardziej lubię książki dobrze napisane, a wiem, że socjologiczne tematy są wręcz stworzone do książek, które pochłaniają czytelnika. Wystarczyłyby niewielkie zmiany, nawet w konstrukcji niektórych zdań, żeby odbiór czytelnika był już inny. Zwłaszcza, że i temat, i okładka (świetna, swoją drogą!) sugerują nam ważny temat, ale podany w formie bardziej popularnonaukowej. Ostatecznie dostajemy czysto socjologiczną pracę, co niektórych może zniechęcić.
A byłoby szkoda i zdecydowanie odradzam porzucanie tej książki przed skończeniem. Wiem, że może być ciężko, ale naprawdę warto. Autorka porusza wiele ważnych tematów. Takich, że jeśli się nad nimi zastanawiamy, to nie mówimy tego głośno. Motywem przewodnim jest żal bycia matką, ale Donath przedstawia szeroki kontekst całego zjawiska. Jeśli interesuje Was macierzyństwo, jego przemiany, postrzeganie, rola i miejsce w społeczeństwach, książka da Wam solidną dawkę wiedzy. Jeśli szukacie kontrowersji – nie znajdziecie jej tutaj. Sama byłam zdziwiona, jak bardzo ta książka nie jest kontrowersyjna. Czytając wypowiedzi kobiet, które żałują, że zostały matkami widzimy, że jest to trudne, że nie jest to jakieś widzimisię, że to prawdziwe emocje, a nie słowa mające szokować. Jest w nich wiele życiowej mądrości, akceptacja rzeczywistości i jej ogarnianie i ta myśl, że można było kiedyś zdecydować inaczej.
Zanim się oburzycie, że jak w ogóle można mówić, że żałuje się urodzenia dzieci, przeczytajcie całą książkę. Autorka wyjaśnia w niej, jak jest różnica między dziećmi a samym macierzyństwem. Cytat, który umieściłam na początku tekstu wydaje się doskonale odzwierciedlać to, jak postrzega się matki. Kiedy kobieta zostaje matką, powinna przestać być sobą, zlikwidować wszystkie swoje pasje i marzenia i poświęcić się dziecku/dzieciom. Pamiętacie, jaki hejt był i jest na Martynę Wojciechowską, która robi to, co kocha i wielu nie może tego znieść? To powoli się zmienia, jest coraz więcej świadomych osób, które wiedzą, że szczęśliwa i spełniona matka, to szczęśliwe dziecko. To jedna strona zagadnienia, które porusza autorka. Druga to ta, w której zakłada się, że każda kobieta, tylko dlatego, że jest kobietą, chce urodzić dziecko, chce być matką. To też się już powoli zmienia, choć słowa żalu, że ma się dzieci wciąż mogą wzbudzać w nas sprzeciw.
Po lekturze zastanowiłam się, co bym zrobiła, gdyby moja mama powiedziała, że żałuje, że ma dzieci. Czy wpłynęłoby to jakoś na mnie? Chyba nie. Wychodzę z założenia, że co było, to było, nie da się tego już zmienić. To byłaby jej decyzja, a jako osoba dorosła, mogłabym ewentualnie wynagrodzić jej trud, spełniając jej marzenia, pragnienia, może umożliwiając powrót do pasji, albo jakąś podróż? Dać jej coś, z czego musiała zrezygnować. Rodzice nie są po to, żeby się poświęcać, a jak widzę gdzieś takie relacje, to szlag mnie trafia. Matki, z którymi rozmawiała autorka podkreślały, że kochają swoje dzieci. Chodzi po prostu o to, że macierzyństwo jako zjawisko i jego forma, narzucona z góry przez społeczeństwo, wykluczało z tego równania kobietę jako osobę. Po urodzeniu zostawała matką i to była jedyne określenie, które ją od tej pory definiowało.
Jako społeczeństwo mamy jeszcze wiele do nadrobienia w tym temacie. W niektórych krajach jest to nie do pomyślenia, by kobieta nie miała dzieci albo decydowała sama w tym zakresie. Naciski społeczne są miażdżące, a najbliższe otoczenie kobiety też wcale nie pomaga. W krajach zachodnich kobiety są w lepszej sytuacji, mogą decydować o sobie, choć odwieczne pytania w ilościach hurtowych kiedy dziecko (zwłaszcza jak jesteś mężatką) mogą wzbudzić ataki agresji albo depresję. Raz, że lubimy zaglądać w cudze życie, a dwa, że jest w nas wdrukowany schemat, który podświadomie realizujemy i wymagamy, by inni również go realizowali. Gdy ktoś się wyłamuje z tego schematu, czujemy, że coś jest nie tak, pojawia się niepokój, a nikt tego nie lubi. Więc myślimy, że osoby bezdzietne są podejrzane, a my możemy czuć się dobrze, bo spełniliśmy swój obowiązek.
Jeśli myślicie, że jesteście tolerancyjni i otwarci, zróbcie sobie test – wyobraźcie sobie dwie sytuacje, kiedy wasza matka i wasza najlepsza przyjaciółka mówią, że żałują, że mają dzieci. Jaka jest Wasza reakcja?
♦
Za możliwość przeczytania dziękuję♦
O książce w bardziej socjologicznej perspektywie przeczytacie na stronie socjopatka.pl
♦
Z przyjemnością, bo Twój tekst jest konkretny i merytoryczny, a nie jak u mnie – jak zawsze zbiór wrażeń i odczuć 😉 Ja zawsze bym chciała, żeby takie książki były pisane w sposób porywający, tak, żeby wciągały bez końca czytelnika. Tutaj jest to niestety niemożliwe (chyba, że ktoś pała wielką namiętnością do socjologii), a temat jest warty tego, bo o nim mówić, pisać i czytać 🙂
Temat ważny i ciekawy. Myślę że kiedyś sięgnę po ten tytuł mimo trudnego języka
Ciekawi mnie ta książka, ale chwilowo nie mam ochoty na przedzieranie się przez naukowy język – może na jesień ;)…
Sama nie chcę mieć dzieci i widzę, że ludzie różnie reagują na to wyznanie. Mam wrażenie, że większość czeka aż nastąpi słynne uderzenie hormonów i wszystko mi się odmieni 😛 Mam 29 lat i żadnego uderzenia nie było, a wręcz odstręcza mnie myśl, że hormony miałyby decydować o czymś tak ważnym.
Nie uważam, że wszystkie kobiety powinny mieć dzieci i dziwię się, że niechęć do macierzyństwa wciąż budzi niezdrowe zainteresowanie. Wydaje mi się tez, że z tej presji wynikają także sytuacje, w których kobiety kochają swoje dzieci, ale jednak żałują, że zdecydowały się być matkami. Rozumiem to. Gdyby w społeczeństwie nie panowało przekonanie, że matka musi być dla innych, nigdy dla siebie to pewnie mniej kobiet czułoby się sfrustrowanych i nierozumianych. Ciekawe zagadnienie, szkoda, że książka nie jest napisana przystępnym językiem, ale być może i tak po nią sięgnę.
Naprawdę warto! Też tak myślę, że gdyby nie było takiego parcia na poświęcenie się przez matki, mniej byłoby żalu. A już w ogóle nie zaczynając tematu, że jeśli matka i ojciec zrobią tą samą rzecz, będzie to zupełnie inaczej odbierane i oceniane!
To prawda i niezmiennie wprawiają mnie w zdumienie komentarze, że np. ojciec to nie zajmie się chorym dzieckiem jak matka, albo nie przygotuje mu posiłku. Paranoja.
Bardzo interesuje mnie temat macierzyństwa, a z naukowym językiem chyba sobie poradzę, dlatego z ogromną chęcią sięgnę. Może nie w najbliższym czasie, bo mam kilka pozycji naukowych i popularnonaukowych patrzących na mnie z wyrzutem z półki :P, ale kiedyś z pewnością, zwłaszcza że moje podejście do mojego przyszłego rodzicielstwa też jest czymś, co dla społeczeństwa raczej nie będzie zgodne z ich wyobrażeniem na temat tego, jak to powinno wyglądać, chociaż ponieważ dzieci planuję mieć, aczkolwiek nie wiem czy rodzone, czy nie, będzie zawsze mniejsza szansa, że się ludzie o tym dowiedzą.
[…] zależności i opisuje je w sposób bardzo przystępny. Ostatnio narzekałam na język w książce Żałując macierzyństwa. Książka Neuroplemiona jest na pewno nie mniej naukowa, ale czyta się ją zupełnie […]
Temat rzeczywiście ważny i ogólnospołecznie rzadko poruszany. Nie zazdroszczę osobom, których rodzice ciągle dopytują albo o to kiedy w końcu ślub, kiedy w końcu dzieci i tak dalej. Regularnie spotykam się z bolesnymi narzekaniami na takie słowa. Mnie z kolei zawsze denerwowało odmawianie komuś prawa do zdania na jakiś temat, dlatego, że nie ma dzieci. Jakby posiadanie dzieci dawało dostęp do jakiejś wiedzy tajemnej. W wielu przypadkach to macie/tacierzyństwo jeszcze bardziej miesza w głowie.
I jak tak patrzę na komentarze i wypowiedzi ludzi, sporo osób tak myśli. Mimo że cały czas się to zmienia, to ciągle jest to za dużo.
Czytałam już wielokrotnie o tej książce, ale samej książki nie czytałam. Przypuszczam, że to mocna pozycja.
Jestem mamą. Szczęśliwą mamą. Jednak nie mam poczucia, że mam prawo oceniać postawę tych kobiet. Toleruję taki stan rzeczy. Tak po prostu. Jak kobieta i mama.
I tak powinno być, w myśl zasady żyj i daj żyć innym 🙂
Również zawsze twierdziłam, że nie będę mieć dzieci, nie uwzględniałam ich w swoich planach na przyszłość i nigdy nie czułam tego pragnienia, jakie odczuwają inne kobiety. No ale… stało się. Przypadek? Przeznaczenie? Złośliwość losu? Nie wiem. Moja córka ma dziś 14 miesięcy. Bywają dni piękne, bywają trudne. Pojawiają się myśli, o których nie chcę nikomu mówić, bo boję się tego, co powiedzą. Pojawiają się tęsknoty za “poprzednim życiem”… I chyba dlatego jestem ciekawa tej pozycji.
Przeczytaj w takim razie koniecznie. Znajdziesz w niej wiele podobnych emocji.