Mike Thomson || Tłumaczenie Andrzej Homańczyk
Od tego momentu Darajja poczuła nowy przypływ optymizmu. Literacki przybytek nie był jedynie schronieniem przed bombami i nudą. Miał się stać bramą do innego świata – świata nauki, świata pokoju i świata nadziei.
Biblioteka w oblężonym mieście to bardzo wyjątkowa książka. Ze względu na treść, ale jest też ważna dla mnie osobiście. Po pierwsze ja uwielbiam wszystkie książki, które pokazują, że biblioteki są ważne, które mówią o sile książki. A po drugie to książka wydana w serii Mundus, czyli jednej z moich ulubionych, a ja miałam zaszczyt objąć ją patronatem i napisać kilka słów na okładkę.
Mike Thomson to wielokrotnie nagradzany korespondent BBC zajmujący się sprawami międzynarodowymi. W swojej pracy podróżował do targanych konfliktami regionów na całym świecie. Był w Syrii, Iraku, Afganistanie, Somalii, Korei Północnej, Darfurze, Demokratycznej Republice Konga, Sierra Leone, Republice Środkowoafrykańskiej i Synaju Północnym. Potajemnie pracował w takich miejscach, jak Libia, Zimbabwe czy Mjanma, relacjonował także najważniejsze wydarzenia z całego świata, między innymi wojnę w Syrii, wybory kilku amerykańskich prezydentów, niszczycielskie trzęsienie ziemi na Haiti, upadek Mu’ammara al-Kaddafiego i pogrzeb Nelsona Mandeli. Robi wrażenie, prawda? Opowiadanie o książce zaczynam tym razem od autora, bo czytając opinie o książkach trafiłam na zarzuty, że książka jest nudna, i być może taka jest, bo autor nie spotkał na żywo ludzi, o których pisze. Wszystkie kontakty, jakie mieli ze sobą odbywały się za pomocą Internetu lub telefonu. I teraz tak. Jeśli będziecie ją czytać, pamiętajcie, że czytacie o kraju, w którym ciągle toczy się konflikt zbrojny. Wyobrażam sobie, że wcale nie tak łatwo jest pojechać do Syrii i zrobić wywiady do książki. Mnie raczej zachwyca fakt powstania w ogóle takiej książki, bo dzięki temu mamy możliwość poznania tej wyjątkowej i poruszającej historii.
Lektura, nauka, dyskusje na temat książek sprawiały radość niemal wszystkim , którzy umieli czytać, niezależnie od pochodzenia, zawodu czy wykształcenia. Niszczycielski pożar starej, niezwykle cenionej biblioteki miejskiej był dotkliwym ciosem dla całej społeczności. Grupa młodych ludzi postanowiła więc założyć nową, jeszcze lepszą instytucję.
Książkę przeczytałam jednym tchem. Kiedy czytam o konfliktach zbrojnych, zawsze wolę czytać o ludziach niż polityce. Oczywiście, kontekst jest bardzo ważny, czytelnik musi wiedzieć o jakim konflikcie czyta, gdzie, dlaczego konflikt czy wojna mają miejsce, kto ze sobą walczy i dlaczego. Dopiero po tych podstawowych informacjach można sięgnąć po historie ludzi, których konflikt bezpośrednio dotyczy. To nigdy nie są łatwe historie, ale zawsze warte poznania. I taka też jest Biblioteka w oblężonym mieście. Syryjskie miasto Darajja zostało zniszczone podczas wojny domowej Syrii – było jednym z pierwszych miast, w którym odbyły się protesty przeciwko reżimowi. W takiej rzeczywistości grupa młodych ludzi stwierdza, że to, co jest ważne to książki. Że zabrano im już wszystko, ale to jeszcze mogą ocalić. Książki stają się symbolem oporu, walką o własne myślenie, kulturę, o własne ja. Dają nadzieję i namiastkę normalności. Grupy mieszkańców przeczesują więc opuszczone domy w poszukiwaniu księgozbiorów. Robią to potajemnie, często pod osłoną nocy, bo w mieście przecież są snajperzy. Kiedy gromadzą już całkiem pokaźny księgozbiór, dochodzą do wniosku, że książki nie mogą się tak marnować – skoro już są uratowane, równie dobrze mogą być czytane. I tak powstaje tajemna biblioteka w zniszczonym przez wojnę mieście.
Wojna to tylko powierzchowne oblicze, które pierwsze rzuca się w oczy. Pod nim kryje się tak wiele człowieczeństwa, dzieje się tyle innych rzeczy. Otacza nas śmierć, ale toczy się tutaj także normalne życie.
Autor opowiada nam historię konfliktu, historię samego miasta, by czytelnik mógł poznać życie w nim przed konfliktem. Przytacza też wiele wypowiedzi swoich rozmówców, co jest bardzo cenne jako bezpośredni głos z miasta. Oddaje swoich bohaterom dużo miejsca – opowiadają o swoich poglądach i emocjach, o tym, jak sobie radzą, o nocnych wyprawach po książki, o otwarciu biblioteki i o tym, co dla nich znaczyła. Te dwie strony – historia oraz bieżąca relacja ze środka wzajemnie się przenikają i łączą się ze sobą, tworząc spójny obraz. Mamy przed sobą opowieść o współczesnym konflikcie, mamy historię, która do tego konfliktu doprowadziła, mamy obraz zwykłych ludzi, który dla których wojna to codzienność, i wreszcie, mamy to, jak sobie radzią w takiej sytuacji.
Kiedy o tym myślę, wydaje się to nierealne. Przecież w obliczu zagrożenia życia ostatnią rzeczą o jakiej człowiek myśli, są książki, prawda? Okazuje się, że jednak nie, a przynajmniej nie zawsze. Thomson opowiadając historię ukrytej biblioteki pokazuje moc książek. I to, co mi najbardziej rzuciło się w oczy, a o czym już od jakiegoś czasu myślę – czytanie to przywilej. Dla nas, czytających sobie w spokoju na co dzień, z dostępnością bibliotek, Legimi, księgarń, obecność książek to coś najbardziej normalnego na świecie. Nie zastanawiamy się nad nimi, po prostu są. Warto poznać tę historię, by uświadomić sobie, że coś, co dla nas jest normalne, wcale takie nie jest – to przywilej, wynikający z tego, gdzie i kiedy się urodziliśmy. Nie wiem, czy zmieni to wiele. Może nie. Ale może właśnie coś zmieni. I za to kocham takie książki.
Po lekturze jestem wzruszona i pełna emocji, których do końca nie potrafię nazwać. Podziwiam ludzi, który zbudowali ukrytą bibliotekę, nie wiem, czy mnie byłoby na to stać. Na koniec zostawię Wam słowa, które napisałam na okładkę:
Biblioteka w oblężonym mieście pokazuje, że czytanie to przywilej, który należy docenić. Udowadnia, że książki mają moc zmieniania świata i człowieka, nawet w najbardziej tragicznych okolicznościach. Że dają nadzieję i realnie budują lepsze jutro.
♦