Oddziały radzieckie przez dziesięć lat „udzielały narodowi afgańskiemu braterskiej pomocy”. Od 1979 do 1989 roku życie straciło co najmniej kilkaset tysięcy Afgańczyków, a kilkadziesiąt tysięcy radzieckich żołnierzy poniosło śmierć lub zostało rannych. Wyjeżdżali, by zostać bohaterami. Do kraju wracali jako bankruci – bez nóg, bez rąk, bez złudzeń, z koszmarami, które miały ich nigdy nie opuścić. Niektórzy wracali w cynkowych trumnach.
Z opowieści weteranów, pielęgniarek, prostytutek, matek i żon „afgańców” wyłania się wstrząsający obraz niepotrzebnej wojny; wśród zapierających dech w piersiach afgańskich krajobrazów rozgrywają się ludzkie dramaty, a odwaga i braterstwo przeplatają się z niegodziwością i okrucieństwem. „W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo – pisze Aleksijewicz – zmniejszam historię do wymiarów człowieka”
“Cynkowi chłopcy” wciągają od pierwszego słowa i nie puszczają aż do ostatniego. Gdy wydaje Ci się, że już nie może być gorzej, przewracasz kartkę… i okazuje się, że tak, może być. Swietłana Aleksijewicz sięgnęła ponownie po trudny, wojenny temat. Książka została napisana 1989 (lub w 1991) roku, w Polsce ukazała się najpierw w 2007 roku pod tytułem “Ołowiane żołnierzyki”, a w tym roku książką zaopiekowało się Wydawnictwo Czarne.
Żadna bestia nigdy nie będzie tak okrutna jak człowiek, tak wyrafinowanie, tak kunsztownie okrutna
Bracia Karamazow Fiodor Dostojewski
Jeśli o Rosji mówi się żartobliwie, że “to nie kraj, tylko stan umysłu”, co można by powiedzieć o ZSRR? Nawet nie próbuję opisywać wpływu tego państwa na pojedynczego człowieka. Aleksijewicz wielokrotnie pyta w książce, dlaczego Rosjanie są narodem, z którym można zrobić wszystko? Który we wszystko uwierzy? W innym miejscu jeden z bohaterów mówi, że dwa sekrety Rosji to wódka i literatura. Wychowani na wielkiej literaturze, młodzi romantycy, którzy chcą zmieniać świat, dla których takie codzienne życie jest tylko zwykłą egzystencją a nie prawdziwym życiem. Którzy poszukują wrażeń i emocji znanych im z książek właśnie. Tych wielkich porywów serca, obrony ojczyzny, bohaterstwa!
“Cynkowi chłopcy” to książka maksymalnie naładowana emocjami. Pokazywanie wielkich konfliktów oczami ludzi którzy są w niego bezpośrednio zamieszani; którzy na co dzień muszą walczyć o przetrwanie i muszą mierzyć się z konsekwencjami decyzji podejmowanych gdzieś daleko, jest bardzo odważne i bardzo poruszające. Bo nie mamy do czynienia z abstraktem tylko z konkretnymi ludźmi. Aleksijewicz oddaje głos żołnierzom, ich matkom i żonom. Ich opowieści są wstrząsające. Z wielu względów – niektóre są pełne przemocy i agresji, złości i zemsty. Niektóre są odpychające w szegółowości opisów śmierci. Niektóre są tak bezbrzeżnie smutne i bez nadziei, że musimy przerwać na chwilę lekturę, żeby odetchnąć. Niektóre są tak pełne fatalizmu, że sami w pewnym momencie łapiemy się na myśli “No tak, nie mogło być inaczej”.
“Wszystkich nazywano bohaterami. Tylko mój syn był mordercą… Bo zrobił tutaj to, co oni robili tam”
Czytając, najpierw skupiamy się na ludziach i ich historiach. Ale Aleksijewicz, jak sama mówi, śledzi emocje, nie wydarzenia. Opowiedziane historie są punktem wyjścia do dalszych rozważań i pytań. Pytań o granice moralności, o etykę wojny. O to, ile tak naprawdę jest człowieka w człowieku i ile trzeba, żeby doprowadzić go do czynów, których w innych okolicznościach nigdy by nie popełnił. I choć te wojenne historie są porażające, to prawdziwy tragizm tkwi w powrotach. Ze wszystkich relacji wyłania się obraz ludzi, którzy bali się wracać. W tym wszystkim to powroty były najtrudniejsze. A nawet jeśli się nie bali, nowa rzeczywistość szybko weryfikowała ich podejście. Bo okazywało się, że to, co przeżyli, nie ma dla nikogo znaczenia. Że wojna była niepotrzebna, że padli ofiarą błędu politycznego, że nie są bohaterami. Wszystko się rozsypywało. Wielu z powracających miało syndrom afgański. Męczyła ich nostalgia, tęsknota za tym, co było – za egzotyką, za emocjami. Wtedy wszystko było wyostrzone przez wszechobecną śmierć. Ekstremalne sytuacje, ekstremalna rzeczywistość. Po niej zwykłe życie wydawało się mdłe, nijakie, żadne emocje nie mogły równać się z tym,co przeżywało się tam. “A ja wiem, że nigdzie już nie będę tak potrzebna jak tam. Chodzę do pracy, czytam książki, piorę. Słucham muzyki. Ale tutaj brakuje tego sensu życia, który tam czulam. Tu wszystko jest połowicznie…na pół gwizdka” mówi Pielęgniarka.
Styl Aleksijewicz jest specyficzny. Nie każdy go lubi, ale osobiście sądzę, że ta książka nawet dla takich osób będzie niezwykła. Polecam przynajmniej spróbować. To książka, która boli i zostaje w czytelniku na długo. Która w sposób bezkompromisowy rozprawia się z rosyjskim przeświadczeniem o dokonaniu czegoś wielkiego. Która obnaża wszystkie słabości człowieka i która stanowi bardzo ważną lekcję. Książka narobiła dużo szumu, wywołała negatywne reakcje i pozew wobec Aleksijewicz. Jedna z matek, która pozwała Autorkę za znieważenie syna w książce mówi: “Nie potrzebuje Pani strasznej prawdy. Ona nam jest niepotrzebna”. Matki bały się, że zostanie im odebrana nawet ta mała namiastka sensu – że ich synowie zginęli po coś, jako bohaterowie.Ta opowieść dokumentalna jest jednocześnie wspomnieniem wojny, głosem ludzi, których nikt do tej pory nie chciał wysłuchać, ale jednocześnie jest świetną próbą odmitologizowania tej wojny i pokazania jej prawdziwego oblicza.
Ja jestem wzrokowcem, lubię patrzeć na to, o czym czytam. Dlatego załączam dla Was link do galerii zdjęć. Obejrzyjcie po przeczytaniu książki, to wzbogaci Waszą lekturę, bo nagle zna się nie tylko nazwiska czy historie. Widzi się twarze, miejsca, sytuacje.
Coraz to lepsze książki recenzujesz!
Mam już w planach tę książkę, ale najpierw chciałabym nadrobić inne książki pani Aleksijewicz. Do tej pory poznałam tylko “Ostatni świadkowie”.
Nigdy nie umiem odpowiedzieć na pytanie, jaki jest mój ulubiony gatunek literatury, ale reportaże plasują się w ścisłej czołówce 🙂 Uwielbiam fakt, że mogę poznać cały świat nie ruszając się z domu 🙂 i uwielbiam książki, z ktorych mogę się czegoś dowiedzieć i nauczyć 🙂
Ja w sumie od niedawna czytuję reportaże. A jak szukasz “inspiracji” to, nie wiem, czy znasz:
Ekruda (http://ekruda.blogspot.co.uk/)
i Luka (http://przestrzenie-tekstu.blogspot.co.uk/)
zawsze podpowiadają coś ciekawego 🙂
O, nie znam, ale zaraz się zapoznam! 🙂 Mnie zawsze ciągnęło do poznawania świata – a że nie zawsze jest możliwość i chęć sprawdzać na własnej skórze, reportaże wypełniają tą lukę ;-)I książki podróżnicze 🙂
Ciekawa recenzja 🙂 Przebrnęłaś przez całą Aleksijewicz? Ja mam z nią problem, pamiętam, jak długo czytałam “Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. To była tak silna i tak wyrazista książka, że po prostu nie mogłam udźwignąć emocji. Z twojego opisu widzę, że z “Cynkowymi” może być tak samo… Jak się czyta?
Ja z Aleksijewicz zawsze miałam problem, ciężko mi się ją czytało, za dużo emocji, ale też jej sposób pisania i narracji sprawiał mi trudność. A “Cynkowi chłopcy” są wyjątkiem. Nie wiem dlaczego, styl jej pisania przecież się nie zmienił. Może ja się zmieniłam, albo temat “ciekawszy”? Ale czyta się bardzo dobrze, połknęłam książkę w dwa wieczory. Opowieści chłopaków, którzy wrócili z wojny są tak bardzo poruszające i wciągające, że nie można się oderwać. Emocji nie brakuje, w pewnych miejscach musiałam odłożyć lekturę, żeby chwilę pomyśleć, ale z całego serca polecam!